W ramach przygotowań do obchodów 10-lecia jerkbait.pl postanowiliśmy w tym roku przetestować koncepcję zlotu zagranicą. Idea, która za tym stoi jest taka żeby zlot był nie tylko okazją do spotkania ale również połowienia na dobrej wędkarsko wodzie. Oczywiście takie wydarzenia miały miejsce w historii jerkbaita już wcześniej, jak chociażby pamiętny zlot w Irlandii, natomiast z reguły trwały one krótko. Tym razem chodziło o pełnowymiarowy wędkarski wyjazd dla większej grupy osób. We współpracy z biurem Eventur zarezerwowaliśmy na pobyt we wrześniu ośrodek nad jeziorami Storsjon & Malmigen gdzie przez dobry tydzień grupa 16 forumowiczów usiłowała dobrać się do ryb. Z jakim skutkiem, przeczytacie poniżej. Ponieważ do Szwecji jechaliśmy w zespołach 4-osobowych, postanowiliśmy, że każdy Team zaprezentuje swoją krótką relację z tej wyprawy.
@friko, 2014
Team @woblerwz, @doktorek, @Jack_Daniels, @Klanad
Czwartek, dzień przed wyjazdem.
Nerwowo przeglądam czy czegoś nie zapomniałem. Na podłodze leżą rozłożone przynęty posegregowane typem i kolorami... cholera, wszystkiego nie zabiorę! Coś trzeba wybrać i do tego na tyle, żebyśmy się wszyscy pomieścili w aucie...Pudła popakowane, ale coś tego za dużo, będę musiał z czegoś zrezygnować.. tylko z czego? A może nie będę musiał?. @woblerwz mówił, że będzie pakował gumy w woreczki strunowe bo mniej miejsca zajmują. To był w strzał w 10! Znowu przepakowuje to co chciałem zabrać i weszły jeszcze te przynęty, których nie planowałem, a i tak mniej miejsca to wszystko zajmuje. Torby z żarciem, z ciuchami, pierdołami zapakowane. Kładę się spać.
Piątek
Dzowni budzik, ale dzisiaj nie ma czasu na drzemki. Wstaję, powoli otwieram oczy i nagły przypływa adrenaliny, muszę się spieszyć, żeby chłopaki na mnie nie czekali. Nieoczekiwana „Gra o Tron” sprawiła, że miałem 10 min obsuwy. Podjeżdżam pod dom @doktorka i dopakowujemy auto, jestem przerażony bo nie jesteśmy jeszcze w komplecie
Musimy jeszcze podjechać do Torunia i przepakować się do do auta @KLANADa. Na szczęście jest większe niż mój Forester i ma „trumnę” na dachu
Drużyna w komplecie i jedziemy na prom. Droga mija dość szybko. Oczywiście strategia musiała być obmyślona. Ja się nastawiłem „na ryby” więc przynęt wszystkich po trochu, trochę jerków (w końcu to Szwecja!), trochę gum bo podobno na jezioro na które jedziemy jest sporo sandacza i kilka woblerów do trola. @KLANAD jak się o sandaczowym charakterze jeziora dowiedział to zapakował przede wszystkim sprzęt sandaczowy. Sandacze to miłość jego życia... oprócz żony i dwójki dzieciaków . @woblerwz miał przede wszystkim gumy i był nastawiony na łowienie z ręki. @doktorek miał wszystko,dosłownie wszystko, jak podniosłem jego torbę to mało mi ręki nie urwała, a podobna stała obok .
Dojeżdżamy do portu, prom już na nas czeka
Jesteśmy dwie godziny przed czasem, co więcej, jesteśmy pierwsi w kolejce na prom. Telefony się rozdzwoniły i zaraz za nami pojawił się @hasior z ekipą i Warszawa również dotarła. Pierwszy raz widzimy niektóre sympatyczne gęby.
Prom.
Upakowali nas ciasno
... bardzo ciasno.
No to teraz do góry, do kajuty (nie mam foto kajuty – jak ktoś ma to może dodać). Cztery wyrka w tym dwa piętrowe, kibelkołazienka... nic więcej nie potrzeba do szczęścia. Z racji mojej wagi @doktorek wolał spać nade mną, a nie pod. Zresztą mu się nie dziwię... Wszystkie trzy kajuty były obok siebie co sprzyjało integracji . Najbardziej sprzyjała integracji strefa wolnocłowa i smak ciepłego „Rosyjskiego Standardu”. Kiedy było już widać dno... nie, nie w Bałtyku ... rozpoczęła się prawdziwa zabawa. Jednak to co się działo, podobnie jak wieczory kawalerskie pozostanie tajemnicą tylko uczestników.
Zjeżdżamy z promu i wpatrując się w tył auta @hasiora ruszyliśmy nad Storsjon. Drogi w Szwecji nie to co u nas ... fotoradar nie co 10km a co 3km, praktycznie przy każdym skrzyżowaniu... Na to trzeba uważać. (Jazda zgodna z przepisami jest taka męcząca... - przypisek autora)
Dojeżdżamy nad Storsjon. Oczywiście pierwsze co należało zrobić to pooglądać na czym będziemy pływali
Pierwszy domek i dwa „mieszkania” chłopaki z Warszawy zajmują jedno, a hasiorowa ekipa drugie. My się bujamy kawałek wyżej i wbijamy do naszej części. Każdy zajmuje swoją pryczę i wywalamy manele na półki, do szafek itd. Szykujemy sprzęt... jeszcze nic nikt nie wie co się dzieje na wodzie. Wszyscy przyszykowani na sandacze. Sandaczowe kije, sandaczowe gumy... Stwierdziłem, że będę odstawał od towarzystwa i popróbuję łowić inaczej niż wszyscy. Wziąłem jerkówkę. Ten dzień był wyjątkowy bo na każdej łódce było trzech wędkarzy. Nie wiedzieliśmy kiedy dojedzie ekipa z „zagranicy” więc przezornie zostawiliśmy im dwie łódki jakby ich nabrała ochota na wędkowanie.
Echo przymocowane, kije w dłoń i hej na jezioro poznawać okolicę.
Storsjon jest połączone z jeszcze jednym jeziorem, które miało słynąć a kapitalnych okazów okoni. Oczywiście chcieliśmy je zobaczyć więc ruszyliśmy w jego kierunku zatrzymując się tylko w interesujących miejscach. Nieocenianą role odegrał @KLANAD ponieważ zdecydowanie więcej ode mnie pływał na echolocie i wiedział co on tam na tym ekranie wyświetla. Szukaliśmy typowych sandaczowych górek, ale ich było jak na lekarstwo. Skupialiśmy się na spadach, ale tam nic się nie działo. Coraz bardziej byłem przekonany, że jerkówka była złym pomysłem. Za pasem trzcin dno opadało na kilka/kilkanaście metrów. Rzucałem bardziej dla jaj niż licząc na jakąś rybę. W sumie chłopaki też nic nie łowili więc żal mi dupy nie ściskał .
Dopłynęliśmy do przesmyku, który dzielił nas od Rammen, podobno okoniowej Mekki. Wbiliśmy się na jezioro mijając chłopaków na innej łódce. Na pytanie czy coś złapali rozłożyli bezradnie ręce. Ryby jakieś mieli, ale nic godnego czym można się pochwalić. Płyniemy dalej i dalej... podziwiając skały, które wyglądały imponująco
Dopłynęliśmy do ostatniej zatoki. Echo jak i powierzchnia wody wskazywały obecność białorybu.
W końcu łowimy pierwsze ryby, @KLANAD jakiegoś szczupaczka, który nawet jak na polskie warunki nie zasłużył na zdjęcie, a mi się udało trafić fajnego okonia
Łupnął nad szczytem górki na której ganiał drobnicę.
Powrót do bazy i wymiana doświadczeń z pozostałymi członkami wyprawy.
Nie takiej Szwecji się spodziewaliśmy, ryby były rozproszone, nikt nie złowił nic godnego uwagi, a sandacza chyba w ogóle nikt nie złowił... a miało być jezioro sandaczowe. Ryby były rozproszone i nie szykowały się jeszcze do zimy, woda miała tam ~18 C więc dość ciepła jak na tę porę roku.
Powrót do kwatery i witanie gości „z zagranicy”. Przezbrajanie się i szykowanie sprzętu na następny dzień. Dzień drugi i kolejne.
Pobudka, śniadanie, pakowanie maneli do auta, co było dość upierdliwe i „podróż” na przystań. Łódka, echo, silnik i wio! Dzisiaj zmiana strategii. W związku z tym, że nie biorą z łapy, a nawet jak biorą to nie wiemy gdzie, wyrzucamy za burtę głęboko schodzące woblery i rozpoczynamy troling. @KLANAD cały czas patrzy na echo szukając ryb, miejscówek i przed siebie żebyśmy w coś nie przydzwonili. Ja siedzę na dziobie i mam wszystko... znaczy się odpoczywam i czekam na znak/sygnał – kotwica. Po chwili słyszę:
- patrz, drobnica i coś jej pilnuje. Trzymaj wędkę bo zaraz woblery będą tam gdzie były te rybki. No i łup. Pierwsza ryba w trolu. Walka była nierówna bo i kij mocny i plecionka odpowiednia
Ryba jakieś 80cm... mi się już micha cieszy bo w końcu coś z wody wyrwałem .
Dalej bujamy się po jeziorze w te i wewte. Woblery na głębokości ok 7-8m, „I proszę pana patrzy tak: w prawo... Potem patrzy w lewo... Prosto... I nic... Dłużyzna proszę pana...” Nic się nie dzieje. Przepływamy wzdłuż skał. Szczytówka pokazuje pracę woblera i ŁUP! Kolejny raz mam szczęście. Wiem, że szczupak, ale nie wiem jaki duży. Jest coraz bliżej łódki i już go widzę i już witam się z gąską, a ten robi odjazd po czym wobler wyskakuje z wody zostawiając mnie z głupim wyrazem twarzy. Oglądam woblera i to był ten moment, kiedy przestałem się śmiać z @pitt'a, jego kleni i porozginanych kotwic. Sam miałem porozginane VMC, które oryginalnie były na woblerze. Kotwice wymienione i wobler znowu do wody. Dalej nic się nie działo super interesującego. @KLANAD dłubał jakieś pojedyncze rybki
Wracamy do bazy i zapada decyzja, żeby się jutro wyspać bo rano i tak nic ciekawego się nie dzieje. Wraca pierwsza ekipa z Malmingen (trzecie jezioro, które mieliśmy do dyspozycji. Oddalone od Storsjon o jakieś 4-5km) – na początku nikt nie chciał tam jechać bo wszyscy założyli, że jak pojadą później to zwiad będzie już zrobiony i będzie wszystko wiadomo. Rozdzielono kolejne dni, tak żeby każdy mógł się przygotować na ten wyjazd.
My mieliśmy jechać za dwa dni więc jeszcze jeden dzień nad Storsjon mogliśmy połowić
Malmingen
Przyszła nasza kolej, kanapki zrobione, gorąca herbata w termosie i wio!
Przy pseudopomoście czekały na nas dwie mniejsze niż na Storsjon łódki. Na jednej ja z @KLANADem, a na drugiej @doktorek i @woblerwz. Od poprzednich ekip wiedzieliśmy, że ryby trzeba trolować bo stoją głęboko i są rozproszone. Wszyscy woleliśmy łowić z ręki więc to nie była dobra wiadomość, ale trzeba było się dopasować jeśli chciało się połowić. Woblery za burtę i płyniemy. Taktyka jak na Storsjon szukamy głębokości ok 10m i nad nim płyniemy... po drodze wpadają jakieś rybki
@KLANAD miał woblera, a ja stwierdziłem, że spróbuję inaczej bo może ryby wola coś innego. Uzbroiłem Soft4Play 19cm w główkę 35g + dozbrojka (dzięki pitt!) i do wody.
Pierwsza życiówka, całe 84cm ... choć czasami się zastanawiam czy nie miałem już kiedyś większego Dalej znowu jakieś maluchy, zdjęcia robiliśmy już tylko dla żartu.
A jak nie brały
Dopłynęliśmy do miejsca w którym były „podwodne cycki” - dwie górki obok siebie, jedna mniejsza, druga większa, na których było pełno białorybu i pilnujące je „łuki”.
Rzucamy, rzucamy w lewo, rzucamy w prawo i miałem uderzenie z opadu:
- dlaczego nie zaciąłeś? - zapytał @KLANAD
- nie wiem, chyba już za późno.
- Jakie za późno? Jak masz pstryka to walisz w ryj, a nie zastanawiasz się nad nie wiadomo czym. Jak nie zatniesz takiego brania to sam w ryj dostaniesz!
- Ok
Kolejny pstryk, znowu zlekceważyłem i @KLANAD miał już wygłosić „reprymendę” kiedy pstryk się powtórzył. Tym razem się nie spóźniłem
Kolejna życiówka – tym razem okoń 42cm.
@KLANAD podbierał mi rybę, a zostawił swoją przynętę w wodzie i dopiero po uwolnieniu wziął kija do ręki, podbił przynęte, która na dnie zalegała już jakiś czas i:
- Mam! - krzyknął.
Z wody wyjechało 70 kilka centymetrów szczęścia.
Pływamy dalej w trolu bo górki zostały „wyeksploatowane”, a tak nam się przynajmniej wydawało.
Pływamy i pływamy i jest! Pierwsza metrówka na naszej łodzi! Poza tym przy wyczepianiu przynęty machnął łbem i zostawił mi na kciuku kilka pamiątek. Zdjęcie niestety pod słońce bo chcieliśmy jak najszybciej rybę puścić i nie było czasu, żeby się obracać.
Popłynęliśmy dalej. Na cycatej górce znowu przywitały nas jakieś ryby i kiedy słońce zaczęło się chować za horyzontem ruszyliśmy trolingowym tempem do pomostu. Przez głowę przebiegała mi myśl: „ fajnie, @KLANAD złowił, ale ja też chciałbym metrówkę, zwłaszcza, że pewnie nad Malmingen już nie przyjadę podczas tego wyjazdu”.
Padła komenda, że pod nami jakieś 5-6m głębokości więc wyciągamy woblery. Nie chcieliśmy ich urwać bo mieliśmy tylko po jednym. Silnik zatrzymany i zwijamy zestawy.
- Cholera, chyba mam zaczep, ale idzie, pewnie jakaś kupa zielska.
- Jesteś pewny?
- Sam nie wiem, dziwnie idzie.
- A czujesz, że łbem rusza?
- Nie. Czekaj! To jest ryba, ale idzie jak szmata.
Przy łódce kilka odjazdów i 102cm pojawiło się na pokładzie . teraz byłem zadowolony! Mam swoją metrówkę!
Resztę dni spędziliśmy na Storsjon. Pojawiła się jeszcze możliwość odwiedzenia Malmingen, ale stwierdziliśmy, że my już mamy takie ryby po jakie tam pojechaliśmy więc nie braliśmy udziału w losowaniu, dając tym szansę pozostałym chłopakom, którzy mieli mniej szczęścia z dużymi rybami.
Sandacze nie chciały współpracować. @KLANAD wyciągnął kilka z ręki, ale większa szansą był jednak troling do którego wróciliśmy.
Sandacz nie był wielki, ani nie wyjechał z dużej głębokości, a był „spięty jak cholera” i jak tylko dotknął wody to dał nura machając płetwą na pożegnanie.
Podczas tych kilku dni padły też inne rybki.
Ostatni dzień.
Machamy wędami na miejscówce, którą namierzył @woblerwz z @doktorkiem. Miały być sandacze i były, szkoda tylko, że tak małe i tak chimerycznie brały. Półtorej godziny nieefektywnego machania wędą. Za plecami słyszę ryk, ktoś drze japę, ale nic nie widać bo wyspa zasłaniała, nie wiemy czy coś się stało, czy to okrzyk radości. Okazało pływał @Hasior z @Wiśnią w trolu wywalili mamuśkę 107cm... największa rybę wyprawy! Każdy kto przepływał obok krzyczał do @hasiora, że na promie stawia flaszkę.
Wybawiłem go od „kłopotu” już mieliśmy wracać i stwierdziliśmy, że przepłyniemy jeszcze tę miejscówkę, która obławiali @Hasior z @Wiśnią i złowiłem... sieć rybacką... chyba z czasów wikingów. Choć mocy jej nie brakowało bo o mało nie pożegnałem się z moją najłowniejsza przynętą wyprawy. Z trudem uwolniony wobler powędrował ponownie do wody, ostatnie napłyniecie i powrót do bazy.
- Mam!
Na tym wyjeździe część z nas pobiła swoje życiówki. Osobiście chyba mogę się nazwać największym szczęściarzem wyprawy bo biłem rekordy kilkukrotnie i to w dwóch gatunkach.
Wątki poboczne:
@Pitt pokazał nam wszystkim na czym polega łowienie na tzw wertikala. Pokazał również jak zrobić przypony bez użycia tulejek. Dał pomacać swoje jerki i zdradził wiele sekretów łowienia ryb, o których część z nas w ogóle nie wiedziała. Pokazał również, że wędzisko 6 uncjowe nie jest tak straszne jak mogłoby się wydawać
Liczę na to, że w tak doborowej ekipie jeszcze się kiedyś na jakimś wyjeździe spotkamy.
Jack_Daniels, 2014
Team jbk, baca, robert67 i pitt czyli „grupa zdrowo stukniętych”
Z punktu widzenia kierowcy.
O kur$&@! O ja pier$&@!
Z punktu widzenia faceta w łódce.
Z punktu widzenia przynęty.
Z punktu widzenia głównego podejrzanego.
Z kulinarnego punktu widzenia.
Z punktu widzenia forumowicza.
Znakomita ekipa, nic dodać, nic ująć. Kapitalna paczka świetnych wędkarzy i kumpli. Pod względem towarzyskim wyjazd był wyjątkowo udany. Przy okazji, fajnie byłoby gdybyśmy wszyscy wpisali sobie w profile chociaż imię. To bardzo pomaga w kontaktach międzyludzkich, zwłaszcza, że nikt z nas nie ma na imię ‘jbk, ‘wisni@’ czy ‘jack daniels’.
Z punktu widzenia łowcy szczupaków zaliczającego kolejny wyjazd do Szwecji.
Mówiąc krótko: to był mój najsłabszy wyjazd do Szwecji. Zarówno pod względem ilościowym jak i wielkościowym. Nie potrafię sobie przypomnieć tak słabych rezultatów. Wstępnie otrzymana informacja, że trzeba będzie łowić głęboko jest enigmatyczna, jeżeli do niej nie dodamy, że jezioro ma 20 m głębokości, i że o tej porze roku ryby stoją na 10 metrach, gdzie żyjąc pelagialnie pilnują delikatesów. Trudno w takich warunkach mówić o łowieniu z ręki, na które osobiście się nastawiłem. Tylko jeden jedyny dzień przypominał mi wcześniejsze wypady do Skandynawii, kiedy złowienie 30 ryb na łódkę i dzień było czymś normalnym. Biorąc pod uwagę logistykę, długość trasy a także nakład sił stwierdzam ze smutkiem, że jestem rozczarowany.
Z punktu widzenia łowcy szczupaków zaliczającego pierwszy wyjazd do Szwecji.
Tutaj, przewotnie, zapraszamy forumowiczow do zadawania pytań i drążenie rookies
Z kabaretowego punktu widzenia.
Zankomita i bardzo kumpelska atmosfera może skutkować tylko jednym – chronicznym bólem przepony. Dlaczego? A chociażby z powodu takich rodzynków:
- My jesteśmy w Pueblo.
- My czarne Suzuki.
- Robert, jaka głębokość?
- 2 i 8 metra.
... po dłuższej chwili w dryfie ...
- A teraz? Dalej 2 i 8?
- Nie, nadal 2 i 8!
- Łowny wabik ... na co łowisz?
- Na Shakera.
- To może zamienię mojego wabia na Relaxa?
- No pewnie, są prawie takie same ... 1-2-3 ... tylko całkiem inne ...
- Ale te Prawie Zamy to jakieś słabe są. W ogóle niełowne ... hmmm
... po chwili branie ...
- Ale zajebiście łowna przynęta!
- Czym trollowałeś??
- Parówką.
- O! Gdzie takie można kupić?
- W mięsnym!
- Zobacz Piotr, ten tu wobler wygrał wszystkie medale na ostatnich tergach wędkarskich. To jest model Osa Podwodna.
- Wow!
- Pracuje 12 cm pod powierzchnią wody i ... i trochę bokiem ...
- Pitt, mógłbyś pokazać ten sam węzeł na kawałku grubej liny?
- No jasne ... ale nie mam oczka do przywiązania.
- To nic, owiń o szyję Friko!
@pitt, 2014
Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł