Pierwsze jesienne przymrozki . Równie zaskakujące , co śnieg w lipcu . Gdyby nie to , że o świcie rzeczywiście mijałem w drodze do garażu skrobiących szyby nieszczęśników , nie uwierzyłbym we wskazania termometru absolutnie . Biorąc pod uwagę fakt biegania w krótkich spodenkach dwa dni wcześniej ...
Tak czy inaczej impuls do wypłynięcia o poranku zdecydowany . Zresztą nie tylko u mnie niestety tym bardziej , że to dzień wolny , a te ostatnimi czasy staram się odpuszczać dla spokoju sumienia i nie psucia sobie nastroju ogólnego . Ale jest tak , jak przewidywałem , czyli ciasno . Niektórzy zaczęli chyba o zmroku jeszcze . Kiedy dobijam na miejscówkę okazuje się , że pole manewru mam tak mocno ograniczone , że pozostaje praktycznie albo spłynąć w całkiem inne rejony zbiorniczka , albo cierpliwie czekać na ruchy konkurencji . Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to , że nikt nic nie łowi . Ale łodzi masa . Rozrzedza się nieco na szczęście wraz ze wzrostem temperatury i słoneczkiem prześwietlającym wodę . Wodę o głębokości metra i dziesięciu centymetrów . Tyle mają teraz moje sandaczowe blaty . Bez komentarza ...
Na prawej burcie zauważam piękny powierzchniowy atak . Każdy właściwie jest powierzchniowy przy tej głębokości i ślad dużej ryby jest widoczny z daleka mimo nasilającego się wiatru . Nie tylko dla mnie niestety . W ten rejon gnam ( acz dostojnie i bez nerw ) wraz z młodocianą , żądną trofeum i krwi konkurencją . Na szczęście to ja jestem od mocno nawietrznej a druga łódka wręcz przeciwnie - musi rzucać pod ostry wiatr . Podpływa nawet zbyt blisko , co zresztą komentuję na głos i w krótkim czasie pozbywam się konkurencji . W pierwszym ustawieniu mam delikatny kontakt , ale dopiero po delikatnej przestawce udaje się sprowokować rybę . Branie jest bardzo delikatne , subtelnie okoniowe . W pierwszych chwilach wydaje się , że pomimo ewidentnego zgarnięcia przynęty w mini opadzie zameldował się wielki leszcz za kapotę . Ryba chodzi szybkimi i nerwowymi zakosami wzbudzając masę bąbli z dna . Kiedy okazuje się , że to piękny jak na nasze warunki zębaty i to zapięty na zewnątrz pyska ( stąd ten dziwny hol) wiem , że będę miał prawdopodobnie jedno podejście przy podbieraniu . I udało się szczęśliwie ( szkoda , że w przypadku dwóch zanderowatych przestrzelonych w braniu i bardzo słusznych rozmiarowo tak jak "szczupły"delikwent ta sztuka się nie powiodła wcześniej ) , choć nieco nerwowo . Rybka poszalała niezbyt typowo , ale jednak . Grubiutka osiemdziesiątka z bardzo piękną , choć niezbyt widoczną na zdjęciu , czerwonawą tonacją i mocno gruba w karku .
Sprzętowo standardowo MXS72L od Dąbka , Vanquish C3000 , Sunline Super PE 8 Braid 10lb., wolfram 35 cm 10 kg , ES 4" w sandaczowym kolorze .
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 24 październik 2018 - 09:34