Właśnie wróciłem z kina ze "Snajpera" Clinta Eastwooda ze znakomitą rolą Bradleya Coopera, który wcielił się w postać "Legendy" - Chrisa Kyle - snajpera Navy SEALS.
Kolejne dzieło Eastwooda, koło którego nie sposób przejść obojętnie, które najpewniej wejdzie do kanonu obrazów obowiązkowych. Zupełnie przypadkiem złożyło się tak, że kilka dni temu zacząłem czytać wspomnienia głównego bohatera (jeszcze nie skończyłem), które niewątpliwie stanowią kanwę scenariusza filmu. Film nie trzyma się wiernie historii prawdziwej, ale dla widza stanowi to nawet pewne uatrakcyjnienie istotnego wątku .... nie napiszę, którego. Kto przeczyta i obejrzy sam to dostrzeże. Warto,.... co ja gadam ..... koniecznie trzeba to zobaczyć i przeczytać (kolejność moim zdaniem nie ma znaczenia). W istocie to prosta historia, prostego człowieka, wyznającego proste zasady, wyszkolonego na wojownika ze stali......, tyle, że nie ma ludzi ze stali. Historia bez moralizatorskiego bełktotu, bez zbędnego retuszu, pokazana prostymi środkami, pozwalająca każdemu dokonać własnych ocen.
Nie jestem ekspertem od kina,.....ale coś czuję, że będzie Oscar i to nie jeden.
A tak na marginesie kto by pomyślał przed laty, że Clint Eastwood, swego czasu bohater "spaghetti - westernów" stworzy takie dzieła....., a ta jego genialna reżyserska robota trwa już ponad 20 lat .... zaczęło się od "Bez przebaczenia" (Unforgiven), później - Co się wydarzyło w Madison County", genialne "Za wszelką cenę" z Hillary Swank i nie mam pojęcia jakim cudem niedocenione "Listy z Iwo Jimy" i "Sztandar Chwały". W międzyczasie było kilka innych, niezłych filmów, ale te powyżej to dla mnie absolutny top..... teraz dołącza "Snajper".