Ostatnio pojawiło się kilka wpisów na forum, gdzie koledzy wspominali o tej "klątwie". Cóż, mam i ja podobne, niewytłumaczalne doświadczenia. Przychodzę nad wodę, oddaję pierwszy rzut, zanim przynęta opadnie - strzał sandacza, niezacięty, później cały dzień bez dotknięcia. Kolejne dwa dni, sytuacja się powtarza. Rzut, strzał, później kilka godzin bez dotknięcia. Dodam, że trzeciego dnia, podczas pierwszego rzutu byłem tak skupiony, że trudno to opisać, a pomimo to brania nie zaciąłem. W kolejnych latach jeszcze kilkakrotnie powtórzyła się sytuacja, że pierwszy rzut, branie (zacięte lub nie), a później biczowanie na zero. Zdarzenia te są niecodzienne, więc zapadają w pamięć. Jak dotąd zdarzyło mi się to w przypadku Sandacza, Klenia i Głowacicy. Choć tą ostatnią dodałem tak trochę dla żartu, bo i owszem, zdarzyło mi się złowić w pierwszym rzucie, ale później już nie łowiłem
A jakie są Wasze doświadczenia w temacie "klątwy pierwszego rzutu"?