Widywałem czasem takie widowiskowe polowania okoni, lecz jednego nie zapomnę nigdy.
2002 może 2005 rok na Zalewie Cieszanowic.
Wybraliśmy się z kolegą późnym popołudniem porzucać z brzegu.Po dojściu na miejsce(takie tam nasze miejscówki w lesie) szok.
Jak sięgnąć okiem wyskakujące nad wodę małe rybki i dosłownie gotująca się od ataków okoni powierzchnia.
Mało tego - brzeg wysrebrzony malutkimi - kilkucentymetrowymi płoteczkami. W panice wiały na brzeg i tutaj przyklejały się do mokrych glonów - wyglądało, że woda opadła kilka cm.
Nawet nie było sensu ich ratować bo było ich setki...Zresztą bardzo szybko zajęły się nimi ptaki.
A okonie waliły we wszystko co wpadło do wody. Czy blacha, czy guma, czy wobler... Jak jeden nie trafił atakował kolejny, aż do skutku.Na woblerka zapięły się chyba ze dwa dublety.
To nie były duże okonie, ale było( złowiliśmy) ich naprawdę sporo.
Nie pamiętam ile to trwało, ale wystarczająco długo, aby nacieszyć oko takim spektaklem przyrody.
A "srebrny brzeg" to coś czego chyba już więcej nie zobaczę.