A tak poważniej, to jako że sam przechodziłem etap świrowania, pomiarów, śrub mikrometrycznych i zabaw nie na poziomie 0,1 -0,2 ale 0,01-0,02, śmiem twierdzić, że najrozsądniej jest "olać" teoretykę i robić tak jak chłopaki pisali. "Na czuja", możliwie zostawiając jak najmniejsze luzy przy zadowalającej pracy..
W naszych maszynach, często-gęsto mikrony decydują czy stuka czy nie stuka, czy szura czy nie szura, czy zgrzytnie czy nie zgrzytnie. Niedoskonałość obróbki (czyli na przykład zakładana przez fabrykę tolerancja) poszczególnych elementów powoduje, że kołowrotek kołowrotkowi nie równy... A do luzu "na przekładni głównej" trzeba by doliczyć np. luzy samego piniona (no bo przecież i łożyska w których jest osadzony mają swoje luziki, a i łożyska w swych gniazdach mogą mieć różne luziki, a i pinion np. styka się z "zespołem wormshafta", to i tu może być luźniej bądź ciaśniej)...
Czyli liczyć i mierzyć kołowrotek można długo i namiętnie, tak, że starczy na otwarcie przewodu doktorskiego na politechnikach, a w drugim egzemplarzu te wszystkie pomiary można se..................