Nie przejmuj sie, ja polowałem półtora sezonu. Nie majac żadnego nauczyciela. Wiedzy, podanej dzis na tacy. Czytałem co prawda jakies niezrozumiałe (wtedy ) dla mnie teksty w WW'95 itp. Jak dorwałem na opasce pierwszego klonka to skakałem po kamieniach jak wariat .
Też jakoś w połowie lat 90'ych zacząłem łowić klenie. Miałem to szczęście, że spotkałem nauczyciela, którym był miejscowy spinningista. Jak na otaczających go wędkarzy wyróżniał się podejściem do wędkarstwa. Lekki jak na tamte czasy sprzęt, małe obrotówki i wielka wiedza o rybach i znajomość Rzeki.
Pamiętam, że po kilku rozmowach i podglądaniu postanowiłem, podczas jednej z wypraw, odłączyć się od ojca i dziadka łowiących na grunt i przejść się z obrotówka nr 1 wzdłuż brzegu. Wróciłem za 30 minut z dwoma kilowymi kleniami. Po drodze zrobiłem wielkie wrażenie na mijanych grunciarzach (tego dnia nikt nic nie łowił) - ryby niosłem w siatce (nie wiedziałem wtedy co to C&R). Po tym jak się pochwaliłem, postanowiłem wrócić na miejsce. Po drodze mijałem znowu tych samych wędkarzy i prawie wszyscy chlapali spinningami tyle, że obrotówkami rozmiarów co najmniej 3 na żyłkach 0.3