Ostatnimi czasy praktycznie każde weekendowe przedpołudnie, jeśli tylko pogoda pozwala, spędzam z Rodziną na spacerowaniu.
Wczorajsza paskudna pogoda, skutecznie uniemożliwiła nam jakiekolwiek wyjście. Dzisiejsze przejaśnienia spowodowały więc podwójną chęć wyruszenia na świeże powietrze.
Z 5-letnim synem i 6-miesieczną córką w wózku ruszyliśmy na spacerek, tradycyjnie na pobliskie wiślane wały, z chęcią podejścia pod samą wodę (syn lubi porzucać kamykami, spróbować zrobić kaczki itp.,).
Dodatkowo naszym planem było poszukiwanie pierwszych oznak wiosny. Żona została dziś w domu, żeby nieco odpocząć, bo w nocy córka robiła niemal wszystko poza spaniem.
Jeden z celów wędrówki zrealizowaliśmy bardzo szybko - bystre oko syna wypatrzyło jedne z najbardziej charakterystycznych kwiatów dla tej pory roku - przebiśniegi
Powstałe po wczorajszych deszczach duże kałuże i masy błota w niektórych miejscach, wpłynęły na lekką zmianę naszej trasy. Kiedy spacerowaliśmy sobie nieopodal ujścia Kanału Żerańśkiego do Królowej, zauważyliśmy grupę kilkunastu mężczyzn ... za jakiś czas okazało się, że to członkowie wędkarskiej akcji zbierania śmieci.
Pomyślałem sobie - fajny i szczytny cel, szkoda że wcześniej o tym nie wiedziałem, bo bym się odpowiednio przygotował i z chęcią dołączył... Opowiedziałem synowi, że wielokrotnie uczestniczyłem w podobnych akcjach, organizowanych przez wędkarzy, co zawsze świetnie wspominałem.
Syn na to, że też by tak chciał, bo... "to bardzo nieładnie śmiecić" a po chwili dodał, że śmieci trzeba nie tylko wyrzucać do kosza, ale i segregować (ostatnio miał w przedszkolu cykl zajęć o segregowaniu śmieci i ogólnie dużo o ekologii. Poza tym za ojca ma przecież miłośnika przyrody ;p ).
"Tata, szkoda że nie mamy worka, bo też bym pozbierał z Panami" - usłyszałem od mojego młodzieńca. Mówię sobie, zapytam tych Panów, czy nie mają jednego więcej (w sumie na zbieranie przydrożnych śmieci nie trzeba jakoś szczególnie się przygotowywać, rękawiczki mieliśmy ze sobą). Panowie podzielili się z nami z uśmiechem na twarzy, a syn z miejsca zaczął zbierać. Wchodził głęboko w krzaki, pędem zbiegał z górki, gdy tylko zobaczył szklaną lub plastikową butelkę lub inny rodzaj niechcianych nad wodą czy w lesie odpadów. Nawet podrapał się po twarzy w dzikich krzewinach, ale stwierdził, że nic się nie stało. W szybkim czasie uzbierał tyle, że worek stał się prawie wypełniony.
Mnie najbardziej podobało się jego zaangażowanie oraz sama inicjatywa
Przy składaniu worka w miejscu zbiórki, inni uczestnicy tej akcji zagadali do mojego młodzieńca, zbili po "żółwiu", syn zapewne poczuł, że zrobił coś dobrego.
Niby to tylko drobny, prosty i chwilowy czyn małego człowieka, ale jakże wielka, ojcowska duma mnie ogarnęła, gdyż zrobił to sam z siebie, zupełnie nieprzymuszenie. Czasami tak niewiele potrzeba do (obopólnego) szczęścia...
Dzisiaj mi zaimponował
P.S. Jako wędkarze (mam na myśli w szczególności udzielających się na tym forum) zapewne w wielu kwestiach się różnimy, jednak w aspekcie dbania o wizualną czystość nad naszymi wodami i lasami z pewnością w niemal 100% mamy jednakowe podejście.
Pozdrawiam,
Adam W. (Wacha)
Użytkownik Wacha edytował ten post 26 luty 2023 - 22:51