Byłem,widziałem, troche się poszlajałem- zero kontaktu z rybami.
W góre rzeki od Siekierkowskiego - to rzeczywiście niezła dzicz- bardzo mi się tam podobało- co 10m bobrowy slip do wody, sarny, sokoły ganiające nad moją głową jakie sikorki- sama natura- trochę porzucałem z przedostatniej główki, troche próbowałem w napływie i rynnie przybrzeżnej przed ostatnią przelaną główką.
Później przeniosłem się do miasta w dół rzeki od m. Łazienkowskiego- cóż industrial nie jest tym co kocham.
Kamienista opaska pozbawiła mnie paru przynęt... i tyle
Ale i tak zazdroszcze Wam Warszawiakom bliskości wilekiej rzeki.
Pozdrawiam
Piotr
Nie wiem jak daleko w górę rzeki poszedłeś ale im dalej tym lepiej:) To samo drugi brzeg, Wyspy Zawadowskie i Świderskie.