Woda spada ,ale łowić się nie bardzo da ...i nie dla tego ,że jest z wysoka Stoję sam nad wodą ,robi się ciemno ...zaczyna coś ganiać ...Myślę , to jest ten dzień !!! Łowię 20 minut po zmroku -strzał i jest - mały boluś , pozniej kolejne branie i jest sandacz, pod wymiar . Nagle za plecami słysze dzień dobry ! Dwóch kolegów staje ok 10 może 13 metrów poniżej - na wysokości gdzie sprowadzałem wobler - jeden włazi do wody drugi młóci obok niego... za 10 min podpływa łódz z kolejnymi dwoma kolegami i stają ok 15 metrów na przeciw mnie Już nawet nie byłem zły - zacząłem nawet się śmiać sam do siebie , nie wierząc co widzę . I tak skończyło się wczorajsze moje łowienie.
Poszła fama ,że sandacz żre NA pocieszenie widziałem tylko jak malutki sandaczyk,wrócił do wody - przynajmniej koledzy trzymali się wymiarów
Może to czytają i choć troszkę jest im teraz głupio Albo i nie - bynajmniej muszę szukać innego miejsca ...tu już zaczynają autokary podjeżdżać
A tak w ogóle to Wisła chyba zaczyna żyć ...rybki bardzo aktywne .
Użytkownik "Paweł" edytował ten post 13 listopad 2017 - 12:22