No tak - już jesteśmy w domu.
Bardzo tu miło i CIEPłO!
Niestety pogoda była niezbyt dobra. W nocy temp spadała do zera a w dzień nie było wiele lepiej. Do tego wiatr przechodzący chwilami w wichurę. Niektórzy mieli nawet momentami niezłego stracha.
Rzeczywiście złowiliśmy 12 ryb ponad 1 metr a największego - 118 złowił Tomek Krysiak, który odwiedził nas tylko na 2 dni (i w każdy złowił po metrówce). Ryb było bardzo niewiele - średnio 10 - 15 na osobę co w takich warunkach mocno obniża morale ...
Myślę jednak, że większość wróciła zadowolona. Szczególnie Sworek, który pobił swoją życiówkę o 26 cm (112 cm na Fatso 10 GS).
Niestety ponieważ trafiliśmy na szczyt tarła śledzi i ochłodzenie, większe ryby były trudne do namierzenia a brania były bardzo chimeryczne. Większość metrówek złowiono na wodzie poniżej 3 m gdzie gumy okazywały się lepsze od jerków.
Więcej pewnie napisze Robert, który zrobił oczywiście masę wspaniałych fotek.
Poniżej zdjęcie z jego metrówką (jak sądzę), której w tzw. ferworze walki zapomniał zmierzyć ...
Moim zdaniem jednak na zdjęciu wyraźnie widać że jego ryba jest większa od Tomkowej której pomiar wskazał 96 cm (złowili w tej samej sekundzie na magicznej rafie gdzie podobne historie zdarzyły nam się kilka razy - w tym również z sandaczami).
Pozdrawiam,
PP