Załamanie pogody, prawie 10 °C mniej. Zawsze mi się to dobrze kojarzy względem żerowania brzan.
Postanowiłem być nad rzeką jeszcze przed południem nad wodą. Tak, żeby popróbować coś podejść w miarę możliwie, o każdej porze dnia. Niestety początek miałem niezbyt ciekawy ponieważ w przeciągu pół godziny od przyjazdu zaliczyłem dwa uderzenia szczupaków, które kończyły się w najgorszy z możliwych sposobów - ucinką . Potem przez dłuższy czas nad wodą panowała kompletna cisza...
W poszukiwaniu swojego szczęścia zmieniałem dość często miejsca, ale jeszcze częściej zmieniałem woblery. W wodzie poza systematycznie używanymi przeze mnie Invaderami, Stickami i Blagierami firmy Dorado lądowały jeszcze min. Salmo Hornet 3, Rapal Ultra Light Shad 4, Wob-Art Ciernik 5cm, Krakuski nr 4. i nr. 3, ale i to nie skutkowało sprowokowaniem żadnej brzany. Jedynie co jakiś czas do przynęt startowały klenie i udało mi się wyholować dwa przyzwoite jak na warciańskie warunki okonie 30+.
Kiedy w końcu zza chmur zaczęło przebijać się słonce woda dostała jakby tchnienia i życia.
Przy powierzchni zaczęły swój koncert klenie, które waliły we wszystko co woda niosła przy powierzchni. Aż miło było stać nieruchomo i patrzeć.
Później swoimi widowiskowymi atakami moje oczy uraczyły bolenie, które z impetem po przeciwległym brzegu bezlitośnie wjeżdżały w drobnice.
Widząc co się dzieje na wodzie postanowiłem ruszyć w miejsce gdzie już wcześniej w tym sezonie udało mi się wyjąć 94cm brzanę. Do wody najpierw poleciał Stick 5, a później Krakusek nr. 4. Ale jak się można było domyśleć i tym razem moje starania kończyły się fiaskiem....
Rzuciłem jeszcze kilka razy różnej wielkości cykadami, które z reguły zaniedbuje. Lecz jedynie wzbudzały one zainteresowanie kleni, których i tak z tak mocno przykręconym hamulcem i tak sztywnym kijem Shimano Beastmaster FX 3,00m 7-28g nie byłbym w stanie zaciąć...
Po kilku godzinach spacerowania nad wodą wróciłem jeszcze w miejsce, od którego tego dnia zacząłem. I tak jak na początku tej wyprawy próbowałem skusić brzany Invaderem 4 cm, tak ten sam model powędrował do wody i tym razem. Daleki rzut pod drugi brzeg. Kilka szybkich obrotów korbką, tak, żeby wobler szybko miał styczność z dnem i dalej już robił wszystko za mnie nurt .
Wobler dosłownie parę sekund obstukiwał kamieniste dno, kiedy nagle nastąpiło to upragnione branie na samym środku Warty . Branie co prawda do najmocniejszych nie należało. Ale było zdecydowane i czułem od samego początku, że ryba dobrze na zestawie siedzi. Zaraz po zacięciu zdobycz dała mi już jasno do zrozumienia, że to nie przelewki solidnie murując i stanowczo pokonując kolejne metry Warty. Jej wędrówka w górę rzeki pokazała, że nie ten hol nie będzie należał do łatwych. Brzana wędrując pod prąd robiła sobie praktycznie co chciała. I szczerze mówiąc zawczasu obawiałem się momentu, w którym uda się wraz z nurtem w dół rzeki . W trakcie zawracania czuć było walenie oraz tarcie pyskiem o kamienie leżące na dnie. Czyli coś czego obawiałem się chyba najbardziej.... Ryba, rozpędzona zdawała nic nie robić sobie z tego, że wisi na końcu mojego zestawu. Z każdą sekundą rozpędzała się co raz bardziej, mknąc środkiem rzeki niczym motorówka.
Na szczęście dla mnie w pewnym momencie spłynęła trochę w kierunku brzegu gdzie na moment zastygła przed napływem starej, rozmytej tamy. Postanowiłem to jak najszybciej wykorzystać i chciałem skrócić dość długi dystans. Szedłem rzeką, powoli próbując przy tym nieustannie przyciągnąć do siebie zaciętą zdobycz. Ku memu zdziwieniu brzana zaczęła znów mozolnie płynąć w górę rzeki, co było mi strasznie na rękę . Niepokoiły mnie jedynie jej zrywy na lewo i prawo, podczas, których niejednokrotnie wyrwałaby mi wędkę z rąk. Jej piekielna moc i przepotężna siła nie ustawała ani na chwilę, a wędka składała się niemal jak zabawka. Kiedy już była odpowiedni blisko, wsadziłem podbierak do wody, ale to zdawało się ją jeszcze bardziej rozwścieczyć... Brzana zrobiła dwa lub trzy odjazdy w kierunku przeciwległego brzegu, ale za moment wracała bliżej środku próbując chyba chować się za co większymi kamieniami. Nie wiedziałem w jakim stanie jest plecionka, ale w miarę możliwości starałem się odrywać rybę od dna. Po kilku minutach zaciętej walki brzana wreszcie wyszła ku powierzchni i pokazała się w całej okazałości... To było coś pięknego, niesamowitego. Widok, który rozłożył ,mnie na łopatki, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. I nawet jeżeli w tym momencie nastąpiłby koniec holu i ryba by spadła, to miałbym niezwykłą frajdę z samego zobaczenia tak wielkiego brzaniska z tak bliskiej odległości i możliwości walczenia z rybą tych rozmiarów....
Wiedziałem, że na pewno będzie to nic mniejszego niż 90cm z hakiem. Dlatego mimo iż brzana była stosunkowo blisko, to cierpliwie czekałem aż będzie "gotowa", żeby ją ewentualnie podebrać...
Ewentualnie, gdyż wiedziałem doskonale, że to być może nie wszystko na co te rybę tak na prawdę stać. W pewnym momencie, ku memu zdziwieniu brzana chciała udać się w stronę burty, którą miałem za plecami. I właśnie wtedy udało mi się już pewnie podebrać podbierakiem.
Kiedy doszedłem z nią do brzegu położyłem ja w ułożonych, zalanymi wodą trawach, gdzie chwile na mnie poczekała w podbieraku . Najpierw ja musiałem dojść do siebie i nacieszyć się w spokoju tą wspaniałą chwilą . Po tym jak dałem rade wytrzeźwieć po natłoku emocji i przypływie adrenaliny podszedłem, żeby w całej okazałości ujrzeć pokonane rybsko . Ręcę trzęsły mi się nadal z wysiłku, emocji, ale i na widok ujrzenia tego kolosa . Brzana była w moim odczuciu przepotężna. Pomimo nawet tego, że widywałem już wcześniej pod swoimi nogami dużych rozmiarów brzany mierzące więcej niż 90 centymetrów.
Nie chcąc jej zbyt długo meczy i nie dokładając jej dodatkowego, niepotrzebnego stresu, dość szybko wyjąłem ją, żeby dokonać pomiaru i od razu po tym zrobić zdjęcie. Kiedy przyłożyłem rybę do miarki po prostu opadła mi szczęka .
Okazało się, że właśnie pobiłem swój dotychczasowy rekord 96 cm! Leżąca pod moimi nogami brzana mierzyła 98 cm .
IMG_6097.jpg 97,93 KB
31 Ilość pobrań
IMG_6094.jpg 88,03 KB
29 Ilość pobrań
IMG_6099.jpg 48,69 KB
28 Ilość pobrań
Chciałem od razu zrobić sobie z nią zdjęcie, ale brzana była tak wielka, że niestety nie było łatwo ją objąć. Musiałem wsadzić ją z powrotem do podbieraka, do wody i pomyśleć jak najlepiej ją chwycić, żeby odpowiednio zaprezentować. Na moje szczęście, po dwu czy tam trzyminutowym odpoczynku brzanisko fajnie współpracowało i dało się w miarę przyjemnie ze mną sfotografować .
Po zrobieniu dwóch fotek trofeum wróciło do wody, gdzie stało między poucinanymi trzcinami czekając na moment, aż będzie w pełni sił, żeby ruszyć w stronę głównego nurtu.
Stałem i patrzyłem na te piękna zdobycz ciesząc się niemiłosiernie. Sama świadomość tego, że po raz kolejny mogłem obcować z gigantem tych rozmiarów po prostu mnie obezwładniała .
Po upływie dłuższej chwili pomogłem jej wydostać się spośród trzcin, tak, żeby mogła swobodnie popłynąć w stronę środka rzeki, gdzie majestatycznie i dość szybko zniknęła gdzieś pośród kamieniami.
Spotkanie z tak dużą brzaną i pokonanie tak potężnego, wymagającego przeciwnika dostarczyło mi niesłychanej ilości wrażeń. Było to na tyle intensywne, że nawet nie przeszło mi już przez myśl, żeby dalej próbować swoich sił tego dnia .
Mam tylko nadzieję, że wraz ze zmianą pogody brzanowe brania dopiszą trochę bardziej i będę mógł częściej cieszyć się tak pięknymi rybami.
NOMINACJA DO KONKURSU "OPIS MIESIĄCA"
Użytkownik bartsiedlce edytował ten post 12 wrzesień 2024 - 13:54