Dwa dni temu poziom wody na Warcie zaczaił iść powoli w dół. Więc nie za wiele myśląc udałem się nad rzekę . A po ponad trzytygodniowej, brzanowej absencji po prostu aż mnie telepało, żeby znowu chwycić za wędkę i ruszyć w miejsca gdzie w tamtym roku trafiły się na prawdę pokaźnych rozmiarów brzany.
Ale niestety nawet mimo spadającej wody, poziom w rzece jest i tak na tyle wysoki, że nie dało rady łowić w jakichś, że tak powiem ludzkich warunkach. W porównaniu z rokiem ubiegłym to krótko pisząc - dzień do nocy . Nie dość, że nurt jest potężny i przynęty w mgnieniu oka spływają pod brzeg na którym stoją, to w dodatku z racji pozalewanych burt, traw nie można stanąć w jakimś choć trochę bardziej komfortowym miejscu, które umożliwiałoby chociaż na chwile przytrzymać przynętę, żeby ta sobie popukała o dno, w jednym konkretnym miejscu...
Trochę się namęczyłem, żeby znaleźć rozsądną miejscówkę, w której byłbym w stanie obłowić dno, tak jakbym chciał. No, ale w końcu się udało i mimo tego, że bujało woblerem w tym niemiłosiernie szybkim nurcie woblerem na lewo i prawo, to ku memu zdziwieniu, po kilku rzutach zaliczyłem na Invadera 5 lekkie puknięcie i po zacięciu okazało się, że będzie to brzana. I to na dodatek już fajna . Sam opór i waleczność zaciętej ryby wskazywało, że będzie to być może coś z ósemka z przodu, ale z uwagi na to z jak silnym nurtem podczas holowania brzany przyszło mi się również zmierzyć, to rozmiar wiszącej na końcu zestawu ryby był nieco mylący.... Koniec końców, kiedy brzana wylądowała już pod moimi nogami mocno rozczarowany nie byłem, gdyż brzana mierzyła 77cm i była już odpowiednio odpasiona . A biorąc pod uwagę, to, że łowiłem w strasznie trudnych warunkach. No i zważywszy na fakt, że nie było mnie z moim brzanowym zestawem nad Wartą trzy tygodnie, zadowolenia było na prawdę spore .
IMG_6134.jpg 75,38 KB
17 Ilość pobrań
Po wypuszczeniu rzecz jasna miałem chęć na kolejne spotkanie z jakąś brzana i na więcej wrażeń. Ale wraz z upływającym czasem było ich co raz mniej. Im później się ,tym na wodzie działo się coraz mniej. Woda podczas szarówki zamierała. Brania do samego końca mojej wizyty nad rzeką nie odnotowałem już ani jednego....
Mimo to, wracałem do domu spełniony i zadowolony. W końcu trafiła mi się ładna ryba, po bardzo długiej (jak dla mnie) przerwie i to w bardzo słabych warunkach.
Niestety, ale na drugi dzień woda znowu podskoczyła kilka centymetrów do góry, co raczej rozwiało pomysł szybkiego, ponownego zawitania w "moje", brzanowe łowiska .
Strasznie to dla mnie przygnębiające, ponieważ nie ukrywam, że to właśnie głównie na jesień tego roku się przede wszystkim nastawiałem pod kątem brzan. Jeszcze latem, kiedy wybiegałem na przód myślami, byłem na prawdę mocno podekscytowany wizją tegorocznej jesieni. No bo, zarówno w roku ubiegłym jak i w roku 2022 udawało mi się wyciągać brzanowe okazy, z górnej półki. Grube ryby, mierzące prawie albo ponad osiemdziesiąt centymetrów. W tym w dodatku każdej z dwóch poprzednich jesieni, po jednej brzanie 90+.
Dlatego mój zawód z racji braku możliwości wędkowania, w tamtych miejscach jest nie do opisania . Pisząc pół żartem pół serio - jeszcze trochę i nabawię się wędkarskiej depresji .
Użytkownik Lukasieka edytował ten post 17 październik 2024 - 19:23