slider bardzo ładnie podsumował.
Wszystko kosztuje. Jednak w różnych krajach ta sama praca jest różnie opłacana. Tak jak napisałem wyżej, chciałbym zarabiać tyle ile moje lustrzane odbicie z zagranicy. Zakladam, że taki Japończyk, który pracuje za najniższą krajową ma po przeliczeniu na polskie jakieś 10000zł (zgaduję, bo nie wiem ile się tam zarabia). Dla niego koszt rzędu 3000 to "tylko" 1/3 wypłaty i może sobie pozwolić na np. młynek za 3000zł. W naszych warunkach finansowych 3000 to wypłata i jeszcze trochę... jakby to przełożyć na japońskie realia to chciałbym widzieć minę Japończyka, ktróremu kazałbyś zapłacić za taki sam młynek 15000zł - on też musiałby przepracować półtora miesiąca, żeby "pozwolić sobie" na taki wydatek. Dochodzimy do momentu, który kiedyś ładnie nazwał analityk "barierą psychologiczną". Czy stac mnie na chleb za 8zł? Oczywiście, że tak. 8zł to nie jest strasznie duży pieniądz, ale mając świadomośc, że za 3zł kupię równiez chleb, który temu za 8zł nie będzie ustepował w niczym to byłbym idiotą lub snobem (odpowiednie skreślić) żeby zdecydować się na ten droższy. Jeżeli nie mam zamienników to sytuacja się trochę komplikuje. Na rynku woblerów jest ogromna konkurencja - kilka lat temu postanowiłem, że miesięcznie będe przeznaczał pewną kwote i będę kupował woblery. W sezonie zimowym, kiedy bardziej poluję niż łowię chodziłem po sklepach bardziej jako turysta i przeglądałem co jest do kupienia... nie wyjeżdżałem jutro na ryby to nie miałem ciśnienia na kupowanie od razu. Tym sposobem w pudełkach zaczęły pojawiać się Kenarty, Dorado, Sieki i inne woblery, ktorych cena nie przekraczała mojej bariery psychologicznej. Stwierdziłem, ze nie wydam na woblera więcej niż.... w miejsce kropek każdy moze sobie wstawić ile tylko chce. Rapala kosztowała jakieś 30zł więc za jedna rapalkę miałem dwa inne woblery - rachunek był dla mnie prosty. Eksperymenty nad wodą potwierdziły - na rapale nie łowiłem dwa razy więcej ryb niż na przynęty innych producentów. Sprawa się skomplikowała jak zacząłem nie tylko zwijać linkę, ale jeszcze szarpać przynęty. Tak w pudełku zagościły Slidery - niestety koszt ~40zł - dużo powyżej mojej bariery psychologicznej. próbowałem uciekać do jaxonów, ale nie podobała mi się ich praca, spróbowałem Dorado, może być, ale do Slidera mu daleko (w moim mniemaniu oczywiście i przekonaniu do przynęty), na hjakiejś przecenie złapałem kilka Savagear'ów, ale coś nie za bardzo potrafię je prowadzić... no i cholera znów Salmo wygrywa. Jeżeli nie pojawi się na rynku nic innego TAŃSZEGO, co będzie dorównywało osiągom Sliderów czy innych jerków Salmo niestety jestem na nie skazany. Bardzo możliwe, ze zaraz ktoś mnie uświadomi i powie "słuchaj gościu, na rynku jest jeszcze do dostania przyneta x firmy y więc mozesz teo spróbowac bo kosztuje mniej" wtedy mój portfel też odetchnie z ulgą .