Wczoraj o świcie pojechałem na kropka - Nysa Kłodzka.
Do godz. 7 miałem dwa wyjęcia niedużych "kropków" i jedno spieprzone śliczne mocne branie. Przed 7 nad rzeką pojawiło się dwóch znanych mi z widzenia kolegów, którzy przelecieli świetne miejscówki jak owady nad wodą i zniknęli bez widocznych efektów
W niedługim czasie kolejne branie kropeczka, tym razem na mojego woblerka - chrząszcza.
Przed 9 zacząłem szukać pstrążków przy warkoczach w głębokich rynnach. Założyłem większego woblerka magica tonącego i już przy pierwszym rzucie, pośród potężnych głazów myślałem, że mam zaczep! Napinając żyłkę w pierwszej fazie czułem tylko duży opór, po chwili szczytówka zadrżała. Jest zapięty! Po około 2-3 min. wytargałem go z pośród kamieni, jednak siła potokowca - dużego! ok. 40-45 cm na blisko 30m wypuszczonej żyłce zrobiła swoje!. Kilka wyskoków na powierzchnię, potrzęsienie pyskiem i już jest wolny!
Słonko podniosło się wysoko i mocno zaczęło grzać, skończyły się brania, ale i to dało mi dużo przyjemności.
Pozdrawiam
Harjer