Nastal weekend . Zaplanowalem sobie ze w sobote z ranca pojade nad Chanel Lake i porzucam za muskim . Niestety ..ranek obudzil mnie zimny , deszczowy i z silnym wiatrem . Dalem sobie spokoj . Od dwoch tygodni burze przeplataja sie z sloncem i ciezko trafic w okienko . Generalnie to my nastawieni przestrasznie na Trouty ale wlasnie centralne Wisconsin najbardziej nawiedzaja czarne chmury Sarumana . Tym bardziej Trouty ze Wy tam teraz tez walczycie i my tez chcemy poszpanowac
. Tadeusz tracac juz cierpliwosc proponuje zeby steelheada potropic na Pike River i na sobote sie tam umawiamy . Jacek niestety nie moze z nami powalczyc . Ruszamy wiec rano we dwoch Niebieska Strzala Tadeusza . Ranek dazy nas milym slonecznym dniem , nie za zimno , nie za cieplo ...w sam raz na wedrowke do zrodel . W parku zadnych wedkarzy , sami spacerowicze z psiakami i na rowerach . Rzeka na poczatku parku plytka i przejrzysta . Ryb nie widac , pochowane pod lub za przeszkodami ...tak sie domyslamy
. Lowimy obaj Wild Riverkami 8,6 od 3/8 do 3,4 ...ja plecionka PP 20lb dark green na Daiwa Adwentage 3500 a Tadeusz zylka Strena 10lb fluorocarbon na Daiwa Tierra 2500 . Im bardziej zanurzamy sie w dziksze odstepy tym rzeka nam sie bardziej podoba , Pojawiaja sie zwalone drzewa , podmyte burty i glebsze rowy . Pojawiaja sie tez ryby ktore pokazuja grzbiety i zanurzaja sie . Tadeusz mi mowi ze w tygodniu bylo tu mase suckerow [taki klenik z pyskiem swinki] ktore weszly na tarlo razem z lososiowatymi z jeziora Michigen . Taktyka na takiej rzece jest prosta ...Ja omijam Tadka i oblawiam pierwsza ciekawsza miejscowke za nim . Potem on mija mnie i robi to samo . Zdaza sie ze obaj obrzucamy jedno miejsce ale ten ktory byl pierwszy sam zaprasza do prob ciekawy czy do innej przynety cos wyjdzie . Pomiedzy nami jest luz i rozmowy ale podchody do ryb indianskie a rzuty subtelne i wymierzone . Zdarza sie zaczep czy splatanie i galazka trzasnie ale taka to juz nasza dola ...idziemy dalej . Doszlismy w koncu do mostku na ktorego filarze nagromadzilo sie pelno konarkow , galezi i chabazi [ ciekawe przez jakie h czy ch sie to pisze
] Wymarzone schronienie dla ryby ktora majac taki dach nad glowa zbiera wszystkie kaski jakie naplyna . Nastepuje tu proroczy moment jakie juz mialem okazje z Tadkiem i Jackiem przezyc . Tadek mowi -rzucaj tak zeby wiroweczka splynela i lekko zatonela wciagana przez nurt pod ten daszek z galezi ..a ja juz wyciagam aparat i pstrykam zdiecia tego kabanka ktory wyplynie -
. Rzucam ale niezgrabnie raz i drugi ...za trzecim idealnie trafiam w tempo ...Wiroweczka Martin Panther 2 srebrna z pomaranczowym chwoscikiem zostaje wciagnieta w nurt i gdy zaczynam krecic pomalu bo silny prad i tak ja obraca wyplywa z kryjowki steelhead i zagryza przekaske . Zaczyna sie walka , ryba jest silna i gnie w lewa i prawa . Wedka glownie amortyzuje jej odjazdy , hamulczyka prawie nie wlacza . Stoje w wysokich butach wiec mam ulatwione zdanie , moge sie ustawic . Kotwiczka jest w samych nozyczkach pyszczka . Tadeusz przerywa robienie zdiec i schodzi do wody , on tez jest w wysokich butach ..delikatnie ja podbiera rekami , nie wzielismy podbierakow . Podaje mi rybe i pstryka reszte zdiec szczesliwego jerrego i wypuszczenie . Na oko ryba ma 60-65 cm . Jest to kolejna wyprawa na ktorej udaje mi sie jako pierwszemu zlowic rybe ..a potem juz mi dokopuja
. Tak jest i teraz Tadek na nastepnych miejscowkach dolawia dwa steelheady , jest jeszcze trzeci ale za ogon i ten to daje popalic . Napotykamy pojedyncze steelheady ktore sploszone sa nie do podejscia . Nawet jak udaje nam sie przerzucic przeneta i pociagnac przed nimi to tylko plyna i ogladaja chwile i za moment odbijaja ucieczka . Napotykamy tez szczupaczka przyczajonego w miejscowce ale jak probuje zrobic zdiecie to znika . Znajdujemy tez wiekszego szczupaka okolo 70cm ktory lezy padniety . Dziwi nas to bo woda gdzie niegdzie doslownie po kostki , pewnie tu wplynal z innymi rybami na tarlo . Na wiroweczki dolawiamy obaj male ryby podobne do klenikow ..duzych kielbi...potem rozmawiajac z Jackiem przez telefon On nazywa je Chuby . W tym dniu pelnym wedrowki , rzutow , skradan , galazek po pysku , ryb , rybek i odznak wiosny poznalismy kawalek rzeki , dzikiej rzeki .. bo ino slady skunkow . raciczek przecinaly sie z naszymi . Stracilem na tej wyprawie wiroweczke M.Panthera i wahadelko Meppsa Wolf a znalazlem Meppsik Syclops 2 i splawiczek ...czyli remis . Cala wyprawe dedykujemy Jackowi ktory nie mogl z nami byc . Kilka zdiatek podsylam do Remka ...jerry hzs