Lososiowate Michigenu - nowe odkrycie
#721 OFFLINE
Napisano 21 kwiecień 2010 - 09:34
Gumo
#722 OFFLINE
Napisano 21 kwiecień 2010 - 14:58
ja bylem wczoraj na ruciance , ale bardzo krotko, zlowilem kilka maluchow miedzy 6-12 cali
#723 OFFLINE
Napisano 21 kwiecień 2010 - 19:22
#724 OFFLINE
Napisano 21 kwiecień 2010 - 19:26
#725 OFFLINE
Napisano 02 czerwiec 2010 - 00:15
11 kwietnia Tadek zaprosil nad Tajemna River do Indiany Witka Kowalczyka wlasciciela Relaxa , Jacka i Zibiego . Witek chcial obejrzec rzeke i warunki w jakich Tadek lowi steelheady . Gdy dojechali do parku i rzeki Jacek ktory zawsze musi byc pierwszy zalozyl Siodemke od Slawka . Dostal ten wabik jako nowy projekt . Jest to wobler z lamanym sterem koloru bialego z czerwona glowka . Jacek zagral wabank zapowiadajac ze w trzech rzutach zlowi rybe . Witek podial to wyzwanie stawiajac 100$ ze to sie nie uda . Jacek wykonuje pierwszy rzut w wode ktora jest czysta i wyglada jalowo . Wobler laduje pod drugim brzegiem i gdy zamyka palaczek kolowrotka nurt sciaga go ponizej Jacka w rynienke , skromna rynienke . Tuz pod nogami z rynienki nagle wychodzi piekny steelhead i zagryza Siodemke czerwony lebek . Rybe podbiera Tadek przez co mamy niestety malo zdiec z tej akcji . Witek juz chyba raczej nie bedzie sie z nimi zakladal ...a oni sa bardzo chetni nadal .
Slawkowa Siodemka zostala ochrzczona
Załączone pliki
#726 OFFLINE
Napisano 03 czerwiec 2010 - 16:58
Gratuluję Jacku ryby i pewności
#727 OFFLINE
Napisano 03 czerwiec 2010 - 17:22
#728 OFFLINE
Napisano 09 czerwiec 2010 - 16:13
przedostaniej niedzieli wybraliśmy się w poszukiwaniu ryby wzdłuż brzegu Michiganu. Umówiliśmy (Irek i ja) się z Dominem w Bender o 6 rano, z powodow technicznych przybylismy z malym opoznieniem. Dominik w tym czasie zdazyl zabawic sie z jakims catfishem i jakies monstrum zaskoczylo go bardzo, nie zdazyl niestey odwzajemnic „uczucia” i bylo po sprawie...spedzilismy tam jeszcze chwile, ja mialem jakies branie ale czlowiek jeszcze wczorajszy byl i podzielilem los Dominika.
Zmiana miejscowek, przemieszczamy sie bardziej na polnoc ale bez skutku. Trafiamy w koncu w miejsce w ktorym nikt z nas wczesniej nie wedkowal, aczkolwiek slyszelismy o nim troszeczke. Ogolnie zabawa nie wiadomo czego sie spodziewac i kazdy z nas probuje czegos innego...
W pewnym momenie dostrzegamy stalowoglowego wygrzewjacego sie na kamieniu, podniecenie wzroslo, przeciagnalem mu woblerka przed nosem, Irek innego ale koles sie sploszyl i odplywajac wyskoczyl ponad wode zebysmy zobaczyli co stracilismy. Idziemy dalej a raczej z powrotem w strone samochodow. Irek testuje jakiegos nowego Rapala i nagle krzyczy ze podbierak i aparat przygotowac bo chyba losos, spojrzalem w strone wody i ujzalem jak wyskakuje, piekny widok ktorego nie da sie zapomniec, biegne z podbierakiem ale juz nie ma po co. Nie wytrzymala zylka, Irek chyba przesadzil z finezja... Niestety nadeszla godzina x i trzeba do domu, rodzinke troche zabawic, ale juz wiemy gdzie przyjedziemy jutro. Uzbrojeni w mocniejsze zylki meldujemy sie na miejscu o 4.30 rano. Czy nas wzrok myli? Nie to jakis dziadek wlasnie wraca z wedkowania, na sznurku ma browna i ladnego kinga. Szczeny nam klapnely o ziemie. Wypytalismy pana dziadka co i jak. Okazalo sie ze znow jestesmy nie w pore, bo w nocy trzeba na swiecace przynety. Decydujemy sie jednak zostac i poznac troche wode. Wiatr nie sprzyja, mam dwa brania ale nie do zaciecia w taka pogode. Jerzy czyli Irek cos holuje, ryba jak torpeda plynie z falami w jego strone, nie zdazyl zwijac zylki i ryba sie uwolnila. Ja mialem identyczna sytuacje 15 minut pozniej. Byly to Coho wedlug swiadka okolo 5-6 funtow. Widac ze niezle „wpisowe” trzeba tu zaplacic, smiejemy sie, a jednoczesnie nie ukrywamy wkurzenia. Zbliza sie 7am trzeba sie zwijac do pracy. Znow o kiju ale za to troszke madrzejsi, wracamy do domu. Tego samego dnia o 11pm jestesmy na miejscu. Woda spokojna, powietrze przejrzyste, zeby tylko braly. Po okolo godzinie pierwsze branie, mam nadzieje ze sobie poradze i wyciagne pierwszego lososia w zyciu. Coz za waleczna ryba, Jerzy probuje dosiegnac go latarka ale jeszcze nie widac, zbyt daleko. W koncu laduje w podbieraku 6lb Salmon Coho. Niestety zdjecie nie spelnialo warunkow zeby je zamiescic. Zamieniamy sie na chwile z Jerzym na wedki, oddaje cztery rzuty i branie. Kolejny Coho, troche mniejszy. Szybko wraca do wody, nawet nie pstrykamy zdjecia. Irek troche wsciekly ze ja juz druga ryba i to na jego wedke!!! Mija kolejna godzina kiedy uslyszalem glosne JEST!!! Zwijam swoja wedke i biegne z podbierakiem do Irka. Co sie tu dzieje? Chlopak caly przerazony, nie jest w stanie panowac nad kolowrotkiem ryba zabiera zylke jak chce i odplywa w jezioro. Irek sie martwi ze zaraz zylka sie skonczy i idzie za ryba jak daleko sie da. Nagle stop, cholera uwonil sie albo znowu zylka poszla. Nie!!!, on wraca do brzegu, to musi byc KING, spelnia sie marzenie Jerzego, ktory kreci korbka ile sie da i mowi ze nie zdazy, kaze mu powoli biec w przeciwna strone. Lecz ryba znow zmienia zdanie i rusza w jezioro, poczulismy „smrod” hamulca, Irek mowi ze kolowrotek dziwnie pracuje, ale widac ze ryba troche slabsza i daje sie juz podholowac do brzegu. Juz jest nasza, wazymy, mierzymy – 11lb 28cali Chinook Salmon. Jerzemu morda sie smieje pstrykam im fotke.
Ryba do wody, a my jeszcze kilka rzutow i wracamy do domu.
Nazajutrz opowiadamy cala historie Dominikowi, ktory jest juz cholernie gotowy na ryby. Jedziemy za kilka dni razem. Nic sie nie dzieje, Domin musi wracac do pracy. Ja wyciagam 4lb Coho, ktory trafil na grila. Jerzy nic, po takim kingu musi odczekac na kolejna rybe ,smiejemy sie.
To bylo nasze kolejne doswiadczenie z rybami z jeziora Michigan. Teraz tylko miec czas, doskonalic techniki i sprzet. Ja ciagle czekam na swojego patola z Art-Rodu i pracuje 7’ premierem. Polamer jak na razie dwukrotnie wydluzyl czas dostarczenia paczki. Haha, ale jak juz przyjdzie, to Kingi nie maja szans...
pozdrawiam
Załączone pliki
#729 OFFLINE
Napisano 10 czerwiec 2010 - 01:36
#730 OFFLINE
Napisano 10 czerwiec 2010 - 03:57
bylismy krotko z poniedzialku na wtorek, pogoda nie sprzyjala, Irek wyciagnal pieknego steelheada 29 cali 10lb, ja mialem pecha, strzelila mi zylka pod ryba, okazalo sie ze kupilem stara zwietrzala....
#731 OFFLINE
Napisano 10 czerwiec 2010 - 06:02
#732 OFFLINE
Napisano 10 czerwiec 2010 - 17:44
#733 OFFLINE
Napisano 22 czerwiec 2010 - 00:02
Załączone pliki
#734 OFFLINE
Napisano 22 czerwiec 2010 - 08:08
#735 OFFLINE
Napisano 23 czerwiec 2010 - 01:08
moja wedka w koncu dotarla, ale za to pochowaly sie coho i kingi ostanio zlowilem zamiast salmonow ich kolacje czyli alewife, tak bardzo smieszne, wziely na 3/4 oz glow in the dark moonshine lures piec sztuk polakomilo sie na moje blachy, widac kota nie ma myszy harcuja
#736 OFFLINE
Napisano 23 czerwiec 2010 - 01:19
#737 OFFLINE
Napisano 23 czerwiec 2010 - 01:30
#738 OFFLINE
Napisano 23 czerwiec 2010 - 01:35
#739 OFFLINE
Napisano 23 czerwiec 2010 - 02:00
a w Kenosha w porcie co sie dzieje o tej porze roku? w Milwaukee w portach w ogole wedkarzy nie widac
#740 OFFLINE
Napisano 23 czerwiec 2010 - 05:39
Użytkownicy przeglądający ten temat: 2
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych