Ja zaraz po urlopie jak tylko odebrałem przesyłkę która na mnie czekała u szwagra, uzbroiłem woblerki i ruszyłem na Wisłe. Woda niska to trzeba było szukać ryb w śródrzecznym nurcie. Znalazłem obiecującą przykosę i zacząłem ją obławiać w efekcie na ósemkę zaliczyłem atomowe branie na samym kancie przykosy. Ryba nie była duża coś koło 70 cm, ale uderzyła z takim impetem że rozgieła kólko, mam nadzieje że pozbyła się kolczyka. Następnego dnia nie mogąc pogodzić się z porażką poprzedniego dnia pojechałem ponownie, popływałem trochę i znalazłem kolejną przykosę. Na dwie godziny łapania zameldował się bolek 60+ i chlapak coś pod 50 oczywiście na Panica. W międzyczasie koło mojego pontonu ataki srednio co 10-15 minut ponawiał jakiś monster. Rzucałem więc co jakiś czas z nadzieją, choć wiedziałem że stoję za blisko. Odprowadził mi woblera raz i powiem wam Panowie, takiego kilwatera za woblerem nie widziałem nigdy wcześniej, konkretny, stary, gruby, wyrośniety, cwaniak. Może uda się następnym razem . Dzieki Adam za woblery. Pozdro