Testów Wojcia Tygrysa ciąg dalszy, choć dzisiaj mocno specyficznych, niemal przypadkowych. Poszedłem bowiem za boleniami. Moja późnojesienno-wczesnozimowa miejscówka już oczyściła się na tyle, że można był spróbować dorwać rapiszcze w śnieżnych okolicznościach przyrody. A tam żerują naprawdę grube ryby. Ustawiam wędki ,wypatruję żerowania, są dwa. Po kilku rzutach i dwóch wyjściach już mniej więcej wiem co się gra. I wtedy wjeżdża on, cały na czarno. Między stanowiska boleni, a mnie, łodzią z doczepioną kosiarką wyjącą jak pies na łańcuchu. W miejsce gdzie z wiosła nawet nie powinno się głośno wpływać.
-biorą?
-gościu! wpie..oliłeś mi sie w miejscówkę.
-a to było mówić.
-co ja mam ci k..wa mówić jak już i tak wszytko tym czołgiem wypłoszyłeś.
-ale brały?
-nie k..wa, nie brały.
Jak tylko mój nowy sąsiad dowiedział się, że wszystko przepłoszył. a tak w ogóle to nie brały... zawinął się z miejscówki i odpłynął.
Meta spalona więc zmiana na jerkówkę i sprawdzian Tygryska. Lubię łowić na jerki w wodzie płynącej, jednak do tej pory nie wierzyłem, że szerokie jerki z wypłaszczonymi krawędziami są odpowiednie do takiego łowienia. Do dzisiaj Wojcio pięknie szeroko pracuje w toni z prądem (zwykle na jerki w rzece łowię z prądem lub w poprzek nurtu), tak jak pisałem jest to przynęta którą ciężko jest źle poprowadzić. Naprawdę wyszła zadziwiająco dobrze w bardzo szybkim jak na mnie, bo może czterotygodniowym, procesie testów, sprawdzeń itp.
1640089494169.jpg 63,2 KB
2 Ilość pobrań
1640089489700.jpg 103,2 KB
2 Ilość pobrań
1640089484896.jpg 116,3 KB
2 Ilość pobrań
Użytkownik Hesher edytował ten post 21 grudzień 2021 - 13:29