Dyskusja na temat wyyjzdów na ryby mogłby trwać bardzo długo, bo temat jest obszerny, a opinie dość zróżnicowane. Niestety nie mam możliwości stale w niej uczestniczyć, no bo trzeba pracować, a po pracy jest również wiele innych spraw. Dlatego chciałbym podsumować tutaj nasze stanowisko i zakończyć na jakiś czas mój udział w dyskusji na forum.
Po pierwsze: każdy ma prawo jechać z biurem lub bez biura. Ludzi jeżdżących na włąsną rękę szanujemy i wiemy, że wyszukiwanie łowisk, rozpracowywanie ich i samodzielne załatwianie formalności jest dla nich częścią wędkarskiej pasji. Te osoby raczej nigdy nie skorzystają z usług biura, a jeżeli tak, to sporadycznie. Jeżeli zapragną jechać z nami - serdecznie zapraszamy
Po drugie: wbrew niektórym opiniom na forum biuro tworzy jednak istotną wartość dodaną. Składają się na nią: wiedza na temat łowisk (wyszukanie właściwych, testowanie ich i doradztwo klientom), wiedza na temat najskuteczniejszych technik łowienia na danym łowisku, strona www i katalog ofert wysyłany co roku gratis do klientów, doradztwo sprzętowe a nawet pomoc w zakupie sprzętu, obszerne informatory dla wyjeżdżających odnośnie łowisk i krajów docelowych, assistance - dyżur telefoniczny 24h na dobę i bieżąca pomoc klientom będącym już na łowiskach we wszelkich problemach, a także porady w kwestii wędkowania. Jest nią również olbrzymia wygoda i oszczędność czasu i możliwość załatwienia wszystkiego jednym telefonem w jednym miejscu, a nawet on-line (zamiast rezerwacji osobno: promu czy samolotu, domku z łodziami, licencji, ubezpieczenia i wizyty w sklepie wędkarskim w celu zakupu sprzętu). I wreszcie kwestia ostatnia: biuro daje klientom wiele praw i zabezpieczeń, czego gwarancją jest spisana na papierze umowa. W sprawach problematycznych biuro musi natychmiast reagować i szukać alternatywnych, korzystnych dla klienta rozwiązań.
Po trzecie: zarzut, że nie tworzymy infrastruktury jest absurdalny. My bardzo często wpływamy na jej kształt - molestujemy Szwedów i Norwegów, aby zakupili lepsze łodzie, silniki i sprzęt elektroniczny, bo te, które mają nie są bezpieczne i nie pozwalają na dalsze pływanie. I często nam się to udaje. A skąd kolega wie, że nie inwestujemy również naszych pieniędzy w sprzęt pływający na niektórych łowiskach? Ale abstrahując od tego wszystkiego, jesteśmy potrzebni właścicielom ośrodków i domków, bo oni szukają jak najszerszej sieci sprzedaży detalicznej. Właściciele bazy najczęściej znajdują nas sami i proszą o współpracę. Zarzut jest poza tym niegodny z zasadami ekonomii i handlu, gdzie istnieje ścieżka producent-hurtownik-detalista. Nie każdy wytwarza coś nowego, a każdy jest w gospodarce ważnym ogniwem. To tak, jakby złościć się na sklepy, że nie wytwarzają niczego, a tylko handlują.
Po czwarte: argument, że biuro śmie zarabiać, jest kolejnym absurdem. Każdy podmiot gospodarczy musi z czegoś żyć. My staramy się, aby nasze ceny nie odbiegały w ogóle lub odbiegały w niewielkim stopniu od cen oferowanych przez gospodarzy. Pamiętajcie, że my dostajemy prowizję - upust od tych cen i nie musimy doliczać marży. Czasem jednak cena jest wyższa, bo mamy inne koszty.
Po piąte: owszem, mamy umowy z niektórymi ośrodkami na wyłączność i nie można tam dotrzeć bezpośrednio. Nie powinno być to jednak traktowane przez Was jako minus, ale jako plus. Bo my zapewniamy w ten sposób te łowiska Polakom. W innym razie ośrodki przejęliby Niemcy albo Holendrzy, a nasi nie mieliby do nich dostępu (tak jak w jednym ze znakomitych ośrodków na Świętej Annie, gdzie Polacy nie są w ogóle wpuszczani!). Poza tym wprowadzamy różne regulacji i przekonujemy gospodarzy do zasady no kill, której Szwedzi póki co nie uważają za konieczną, a za chwilę obudzą się z ręką w nocniku.