Może to całe zamieszanie jest spowodowane tym, że tu i ówdzie promowane jest słowo Elita jako coś co zamyka w jakimś kręgu postrzegania świata, pozostawiając tych, którzy tak nie postrzegają poza jej granicami?
Kiepska to Elita wynikająca ze swoistej hermetyczności zamkniętej wokół jakiegoś mniej lub bardziej słusznego rodzaju myślenia. Wspomniana "kiepskość" moim zdaniem wynika właśnie z owego zamknięcia "wokół" ale nie z tego że ktoś tam nie pasuje, choćby bardzo chciał i wytykając różnego rodzaju błędy próbuje pozbawić owo towarzystwo eltarnej otoczki. Wtedy pojawia sie u mnie pytanie inne "dlaczego współcześnie jest takie parcie na nalezenie do Elity?
Ale co ja tam wiem, nie należałem nigdy do żadnej, nie należę i należeć świadomie nie chcę...
Pisze tak bo wydaje mi się iż to słowo może być używane nie względem siebie samego czy swojego kręgu znajomych, wartości czy innych ideałów, ale przez osoby trzecie i wówczas ma według mnie sens właściwy. Ale wtedy będziemy mieli np: elity C&R, elity polityczne, elity naukowców, lekarzy, grunciarzy, spinningistów... itd
Czy pojęcie jakiejś "ogólnej" elity w ogóle istnieje? Chyba nie, moim zdaniem nie.
Czy przeczytanie stosu książek powszechnie uznawanych za dzieła literatury światowej powoduje, że się do niej należy?
Chyba także nie choć jest z całą pewnością jest drogą do zrozumienia i poznania świata i wyjścia poza krąg myślowy właściwy własnemu środowisku.
I tu wydaje mi się, że dotykamy sedna sprawy. Zamiast ubiegać się o udział w Elicie róbmy swoje, każdy tam gdzie stoi z taką otwartością na jaką go stać, odrzucając marketingowy standard zarządzania przez konflikt, istnienia przez negację czegoś lub kogoś...
Sławek użył w swoim poście porównania do Łodzi "mało co godnego uwagi"...
Łódź najpierw znalem z "Ziemi Obiecanej" później bywałem kilka razy i to co mi utkwiło w pamięci po spacerze w centrum to niska na ogół zaniedbana zabudowa "nie pasująca" jakby do miasta wojewódzkiego, ale jednak mająca specyficzny klimat.
Może i tak jest z naszą literaturą wędkarską? Może jest taka jak my?
W książkach Wyganowskiego, Andrzejczyka, Putramenta chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie szuka recepty na to: jakiej wędki, kołowrotka czy linki obecnie użyć ale duch tamtego czasu udziela się wielu.
Są one częścią historii naszej pasji i także budowania dystansu do wciąż ewoluującej "techniki" w wędkarstwie. Autorzy zauważają to coraz częściej i oddzielają coraz wyraźniej to co zmienne i niezmienne w romansie z wodą i jej mieszkańcami zwanym wędkarstwem...
Powoduje to także niejako odfiltrowanie się od wpływu lobby producentów sprzętu wędkarskiego.
To jest moim zdaniem rozwój i postęp a gdy go dokonywać w oparciu i z pomocą własnej historii odrzucając jednocześnie kopizm i zaściankową mentalność to i Łódź Sławku pewnie kiedyś wypięknieje
Użytkownik Rheinangler edytował ten post 03 luty 2018 - 14:35