W tym roku w czerwcu, siedzę sobie na statku zacumowanym w Trzebieży. Za rufą dwóch kolesi łowi z pontonu na troczek. Na rufie, na żurawikach, wisi mały pontonik statkowy, dodatkowo przywiązany linkami. Los tak chciał że jeden z wędkarzy nieszczęśliwie umieścił przynętę na moim pontoniku, wbijając haczyk w linki. Woła więc do mnie abym mu uwolnił troczek. Idę ci ja więc na rufę, wychylam się do pontonu, patrzę, a tu na haczyku tkwi elegancko nawleczony, zamiast gumki jakiejś, słusznych rozmiarów czerwony robal. Mówię więc koleżce, żeby o zestawie zapomniał i że jest pieprzony kłusol. Matkobosko, czego to ja się nie nasłuchałem w odpowiedzi.
Paręnaście minut potem, w akcie zemsty, prawie że nie rozjechałem skubańców pontonowych. Spieprzali przed żaglowcem aż miło. Bowiem mówię im grzecznie żeby spier... natychmiast, bo odchodzę od nabrzeża. A oni do mnie że mają to w dupie. No to kazałem szybciutko rzucić cumy i dałem całą wstecz, hehe. Mało se renców nie połamali, tak szybko wiosłowali. Sto kilkadziesiąt ton masy jednak robi swoje.
Edited by skippi66, 18 August 2013 - 15:35.