Napisano 17 grudzień 2019 - 01:35
Tyle razy wałkowany temat. Naprawdę, producenci wypuszczają kije rozmaitej długości nie tylko po to, żeby mieć bogatą ofertę i wydrenować nam kieszenie. Zasadniczo nie chadza się na okonie z trzymetrowym kijem, nie łowi się boleni dwumetrowym króciakiem, przy sandaczowaniu z łódki nie jest wskazany kij jedenastostopowy. Podobne zależności dotyczą wędek i przynęt. Sztywność lub miękkość, waga i wyważenie z kołowrotkiem, kij długaśny i krótka szpada, sztywna pała lub paraboliczna akcja. Te elementy mają sprawić, by wędkowanie sprawiało nam przyjemność i było skuteczne w przypadku kontaktu z rybą. Oczywiście można sobie robić to na co się ma ochotę, ale jeśli jerki wymyślono jako wabiki do podszarpywania, to używanie innego kijka, niż sztywna pałka poniżej dwóch metrów, przechodząca pod rybą w płynne ugięcie, jest bez sensu. I chodzi tu tylko i wyłącznie o komfort łowienia i łatwość operowania przynętą. Powtarzające się pytania o dopasowanie długich wędzisk do jerkowania, czy o wybór uniwersalnego kija pod jerki i gumy świadczą, że komuś nie chciało się poczytać tego ciekawego wątku, albo że od początku trzyma się swego chybionego pomysłu i zadaje pytania, na które już sobie sam wcześniej odpowiedział. Upartym polecam ćwiczenie polegające na kilkugodzinnym podszarpywaniu trzymetrową wędką stugramowego jerka. Parametry może na wyrost, ale obolałe ciało może uzmysłowi, jak niewłaściwie dobrany zestaw może dać w kość. A może się zdarzyć, że trzeba będzie szarpać nie przez trzy godziny, ale przez tydzień lub dwa od rana do wieczora w bardzo rybnej wodzie. Czego każdemu życzę.