Ciągnąłem powolutku w pobliżu dna muskając o moczarkę, którą jest porośniętę i zostawiając przynętę na 2-3 sekundy w bezruchu na dnie. I brania były wtedy jak chciałem ruszyć z tego dna.. chociaż brania jako takiego nie było, tylko po prostu w momencie jak ruszałem kołowrotkiem po przerwie w prowadzeniu to mi się kij wyginał i hamulec zaczął grać. Prowadzenie bez żadnego podrygiwania szczytówką, bardziej ze skierowanym kijkiem na dół i prowadzenie takie powolne, slamazarne, na takiego bardziej luja i temu jigowi dać polezec chwile na tym dnie... A i po rzucie od razu sprowadzam jiga na dno, zostawiając otwarty kabłąk żeby przedłużyć tor przynęty. i łowiłem na główki wolframowe 4,0mm.
Ale lin to bardzo silna ryba, jak na swoje małe rozmiary. Tego z 40sci centow dzisiaj to kisiel w gaciach większy niż przy srebrniakach w Orłowie, na tym swoim Centexie. Ze dwie fajki od razu wypaliłem po holu ; )
Z karpiowatych został mi jeszcze do zaliczenia karp i karaś. Jak złowię złotego polskiego to wgl będę happy.
A pora to wieczór i ranek.
Pogoda totalnie beznadziejna. Deszcz pochmurno. Nie miało to nic wspólnego z łowieniem na upatrzonego.
Użytkownik Bartas93 edytował ten post 04 lipiec 2017 - 07:27