Wiem, ża ładowarka jest chwalona na tym forum i nie tylko, sam uległem takim opiniom i ze 2 lata temu ją kupiłem. Początkowo służyła tylko do okazjonalnego podładowania akumulatora samochodowego, więc jej sposób pracy nie specjalnie mi przeszkadzał, ale juz wtedy zauwazyłem, że coś z nią jest nie tak jak powinno.
W planach był zakup silnika elektrycznego i lepszych akumulatorów, dlatego zawczasu pomyslałem o lepszej ładowarce.
W końcu pojawił się silnik i akumulator 110Ah AGM i bliżej przyjrzałem się tej ładowarce.
Może zacznijmy od tego, jak powinna działać ładowarka.
Taka najprostsza bez ograniczenia prądowego, po prostu od razu daje maksymalne napięcie, a prąd jaki przez nią popłynie zależy od tego ile akumulator go bedzie chciał wziąść, o ile ładowarka taki prąd wogóle wytrzyma. Jest tu ryzyko, że przy mocno rozładowanym akumulatorze popłynie prąd duży (większy niż 1/10C), co nie koniecznie jest zdrowe dla akumulatora. W każdym razie napięcie jest utrzymywane na stałym poziomie podczas ładowania, a prąd spada aż do wartości śladowych pod koniec ładowania.
Natomiast ładowarka z ograniczeniem prądowym, ma pokrętło, którym ustawiamy maksymalny prąd ładowania na początku procesu. Dzieje się to poprzez regulację napięcia. Tzn. ustawiamy np. maksymalne napięcie ładowania dla akumulatora AGM na 14,9V, pokrętło na minimum i włączamy ładowarkę do sieci. Obrócenie pokrętła w prawo powoduje zwiększenie napięcia na zaciskach i zaczyna płynąć coraz większy prąd. Ustawiamy sobie np. 10A dla akumulatora 100Ah, przykładowe napięcie może wynosić np. 13V w tym momencie. Gdybysmy obrócili pokrętło do końca, napięcie powinno wynieść 14,9V a prąd byłby większy - ale zostawiamy na 10A. W miarę postępu procesu ładowania spada różnica potencjałów między tym co daje ładowarka a akumulatorem i spada prąd ładowania. Aby temu zapobiec ładowarka podnosi napięcie starając się cały czas utrzymać prąd na poziomie 10A. I powinno tak być do momentu osiagnięcia napięcia 14,9V, potem siłą rzeczy prąd ładowania zaczyna spadać, aż do niewielkich wartości pod koniec ładowania.
Czyli najpierw ładuje stałym prądem i rosnącym napięciem, a po osiągnięciu maksymalnego napięcia ładuje stałym napięciem i spadającym prądem.
Tak to powinno być.
A jak jest w EST-516?
Podłaczam aku 110Ah rozładowany do 12,1V (gdzies tak w połowie, może troche więcej), ładowarka ustawiona na 14,9V, dodaje prądu pokrętłem, dodaję, dodaję ... - pokrętło na maksa i bierze 8A. Hmm - na zaciskach powinno być w tej chwili 14,9V - myslę sobie, że coś dużą oporność ma ten akumulator, a można poczytać, że AGM mają małą rezystancję i potrafią nawet przyjąć prąd ładowania 1/3C (u mnie 33A) - tyle że dla żywotności akumulatora zaleca się ładować 1/10C (11A u mnie). Na wszelki wypadek biorę miernik i mierzę napięcia.
I mamy 12,45V przy poborze 8A. Dlaczego nie 14,9V? Dlaczego ładowarka 15A nie chcę dać większego prądu jesli ma spory zapas na podniesienie napięcia?
Regulacja przełącznika na 13,8/14,9/16V niczego nie zmienia w tym momencie, prąd odkręcony na maksa, a napięcie tylko 12,45V. To nie jest wina zbyt słabo rozładowanego akumulatora, bo gdyby ona dała 14,9V i brałby tylko 8A, to nie miałbym zastrzeżeń do ładowarki.
A poniżej pomiary po róznym czasie ładowania:
- na starcie aku ma 12,1V
- zaraz po podłączeniu brał 8A przy 12,45V,
- po 2,5 godziny 7A / 12,94V
- po 5,5 godziny 6A / 13,35V
- po 7,5 godziny 6A / 13,75V
- po 19 godzinach ok. 1A / 14,9V
I można uznać, ze w połowie rozładowany akumulator 110Ah ładował się 20 godzin - jak wieczorem z ryb wrócisz to rano nie popłyniesz, a jak wrócisz w południe z całkowicie padnietym akumulatorem, to na drugi dzień nie popłyniesz.
Gdyby od razu potraktowała akumulator tymi zalecanymi 11A, a jeżeli tyle akumulator by nie wziął to przynajmniej od razu dała 14,9V, to czas ładowania byłby z połowę krótszy. I tego sie spodziewałem kupując za blisko 3 stówy 15A ładowarkę.
Ale to nie koniec jej zalet.
Dioda końcowej fazy ładowania działa zupełnie bez sensu. Np przy napięciu 12,94V i poborze 7A, jeżeli przełączy się na 13,8V to ona już się świeci (kilkanascie godzin przed końcem ładowania). Wygląda na to, że ona się stopniowo zapala juz kiedy napięcie na zaciskach jest o ok. 1V niższe, niż ustawione na przełączniku, natomiast to, że akumulator żre 7A zupełnie nie przeszkadza poinformować użytkownika, że juz prawie jest naładowany.
I kolejna sprawa, jako jedną z zalet ładowarki producent wymienia, że po zakończeniu ładowania nie odcina ona zasilania (jak inne głupie ładowarki), tylko podtrzymuje napięcie utrzymując aku w dobrej kondycji. Pytanie tylko jakie jest to napięcie podtrzymujące, bo powinno być (dla wszystkich typów akumulatorów) na poziomie 13,6-13,8V. A ona utrzymuje to samo, które nastawiliśmy podczas ładowania, czyli 14,9 dla żelówek/AMG i 16V dla otwartych kwasówek. Nie ma tam więc jakiejkolwiek automatyki, a napięcia 14,9V dla żelówek nie powinno się podawać dłużej niż trwa ładowanie, czyli powiedzmy maks dobę, potem trzeba ręcznie przestawić na 13,8V i na tym juz można trzymać bardzo długo.
Tylko dlaczego ładowarka ma w nazwie "automatyczna" i dlaczego 15A?
Za tą kwote mozna znaleźć już coś impulsowego, z mikroprocesorem, z różnymi programami ładowania, odsiarczeniem, podtrzymywaniem napięcia buforującego, itp. No i z realnymi 10-12A.
Oczywiście jest ona użyteczna, ale trzeba ręcznie proces nadzorować i nie ma mowy o szybkim ładowaniu większych akumulatorów.
Ciekaw jestem jak u was podobne pomiary wyjdą - ale myślę, że tak samo, bo moja od nowości w ten sposób działała i nie sądzę, że jest zepsuta.
Użytkownik SzymonK edytował ten post 21 październik 2013 - 12:01