Nadwaga nie jest stanem ani wygodnym, ani chwalebnym. Tak w życiu, jak i w rodbuildingu. Może dlatego moda na tzw. zdrowy styl życia, jaka zapanowała za oceanem już jakiś czas temu, zbiega się z modą na odchudzanie wędek przez tamtejszych rodbuilderów. Czy waga wędki jest rzeczywiście aż tak ważna i jaki ma wpływ na jej użytkowość?
Wydaje mi się, że odpowiedź na to pytanie powinna brzmieć mniej więcej tak: to zależy do czego zamierzamy wykorzystywać dany kij. Przykładowo, w wędce służącej do trollingu waga będzie miała drugorzędne znaczenie. Ale już w kiju sandaczowym, którym zamierzamy się posługiwać przez cały dzień łowiąc technikami jigowymi – waga wędki będzie bardzo ważna. Kilkadziesiąt gram różnicy w wadze wędki przemnożone przez kilkaset rzutów daje wszak efekt liczony w kilogramach. Pomijając zaś nawet większą łatwość posługiwania się lżejszym zestawem rzutowym i idące za tym większą przyjemność łowienia i lepszą koncentrację, warto dodać, że wędka lżejsza będzie również z reguły wędką bardziej czułą. Piszę z reguły, gdyż zagadnienie czułości wędki jest dosyć skomplikowane i z pewnością zbyt ryzykowne byłoby twierdzenie, że każda wędka, które jest lżejsza będzie zawsze bardziej czuła od tej cięższej. Ale bardzo często - zwłaszcza jeżeli porównywalibyśmy wędki wykonane na tym samym modelu blanku – tak właśnie będzie. Jest więc parę dobrych powodów dla których za oceanem, głównie w grupie wędkarzy bassowych jest widoczny od kilku lat silny trend do posługiwania się coraz lżejszymi zestawami.
A jak to wygląda w naszym rodzimym rodbuildingu? Moim zdaniem, o ile polski rodbuilding nie odstaje jakoś szczególnie od światowej czołówki, o tyle temat wagi wędki wydaje mi się być traktowany u nas dosyć wybiórczo. Mam takie wrażenie, że cała dyskusja wokół tego tematu zawęziła się do kwestii wagi przelotek. Możemy więc poczytać dywagacje jak na komplecie przelotek zejść z wagą o gram czy półtora i to jest oczywiście bardzo dobrze, bo waga przelotek też ma znaczenie - zwłaszcza tych znajdujących się na szczytówce wędki. Ale informacji o wadze całej wędki, jako takiej, jako skończonego produktu czy też narzędzia, z reguły brakuje. A szkoda, bo np. zważenie wędki uzbrojonej w komplet przelotek w tytanowych ramkach i pełną rękojeść z korka typu burnt mogłoby prowadzić do bardzo ciekawych wniosków.
Zrodził się zatem w mojej głowie pomysł, żeby poruszyć ten trochę nieobecny element naszych rodbuildingowych dyskusji w formie niniejszego artykułu, w którym wędka zostania rozebrana na czynniki pierwsze, a wszystkie komponenty zostaną zważone i porównane aby dać obraz tego, jak poszczególne elementy składowe mogą wpływać na wagę całej wędki.
Rzecz będzie pokazana na przykładzie łódkowego, sandaczowego spinningu, dosyć uniwersalnego jeżeli chodzi o zakres używanych przynęt i dysponującego odpowiednim zapasem mocy. Dlaczego taki wybór? Pewnie prościej byłoby wziąć jakąś okoniową witeczkę i uzbroić ją w popularne minimy albo tytany i sam uchwyt – ale to chyba niewiele by pokazało poza efektowym wynikiem końcowym. Założeniem projektu nie jest sprowadzanie kwestii wagi wędki do ekstremum, tylko pokazanie jak można zbudować normalną użytkową wędkę o bardzo dobrych parametrach wagowych przy wykorzystaniu powszechnie dostępnych i niekoniecznie najdroższych komponentów. Walcząc z wagą poszczególnych części składowych, staraliśmy się również pamiętać np. o ergonomii czy wyważeniu kija, więc często jak zobaczycie świadomie decydowaliśmy o pozostawieniu paru dodatkowych gram tu i ówdzie wychodząc z założenia, że ograniczanie wagi w danym przypadku negatywnie odbiłoby się na pozostałych cechach użytkowych. Wchodząc w rolę rodbuildingowych Fat Killers nie chcieliśmy się zatem zapędzić w tym odchudzaniu aż do anoreksji…
Piszę w liczbie mnogiej, gdyż do udziału w projekcie zaprosiłem dobrze znanego pasjonatom rodbuildingu na jerkbait.pl forumowego Kolegę @krzyśka. Krzysiek wniósł sporo cennych uwag i pomysłów oraz jest autorem części zdjęć w artykule, podobnie jak redakcyjny Kolega @slider – obu za pomoc chciałem w tym miejscu bardzo podziękować.
Blank
Budowę lekkiej wędki warto rozpocząć oczywiście od znalezienia lekkiego blanku. To w zasadzie jest punkt wyjścia. Tutaj decyzja była stosunkowo prosta bo dłuższego czasu miałem na oku Batsona model XSB 783 (6"6", 17lb, w jednym kawałku). Blank wpadł mi w oko, dosłownie, podczas lektury wątku o najlżejszych wędkach bassowych na jednym z amerykańskich forów rodbuildingowych. Postanowiłem osobiście zweryfikować jego parametry. Na szczęście okazało się, że w Fishing Center był dostępny od ręki. Wynik pomiaru wagą elektroniczną - 37 gramów. Jak na blank opisywany przez producenta na 17 funtów mocy to bardzo dobry rezultat. Z tego co kojarzę na rynku jest tylko jeszcze jeden blank o porównywalnych parametrach i wadze poniżej 40 gramów tj. Phenix model K2 TX-684MH-C, ale różnica w cenie pomiędzy Phenixem a Batsonem była prawie dwukrotna na korzyć Batsona i to też przesądziło o wyborze.
Obserwacje dotyczące XSB 783: niska waga, wysoki moduł sprężystości, niezbyt gruba ścianka. Co ważne, pomimo dużej wyjściowej sztywności konstrukcji, zachowano progresywne ugięcie blanku pod obciążeniem, co nie jest zawsze regułą w spinbassach Batsona.
Przelotki i spacing
Wybrałem komplet przelotek Fuji z pierścieniem Alconite, tylko na szczyt poszła przelotka szczytowa z nowej serii microguide z pierścieniem SIC. Zestaw zastosowanych przelotek wygląda następująco: BYAG25, BYAG12, BLVAG8, BLVAG6, BLAG5.5, BLAGL5, BLAG5, szczytowa LGST4.5. Razem osiem sztuk przelotek, co w zupełności wystarcza do dobrego podparcia dwumetrowego blanku. Całość waży ok. 6,6 gramów. W tym miejscu podziękowanie dla Łukasza Masiaka, dzięki któremu przelotek BLAG5 nie musiałem sprowadzać z zagranicy. Wagę zestawu przelotek podaję w przybliżeniu do dziesiątych części grama, ponieważ dwie takie same przelotki, zwłaszcza przy większych modelach potrafią mieć pewne drobne rozbieżności wagowe co zsumowane może powodować różnice w wadze dwóch „takich samych” kompletów przelotek rzędu dziesiątej grama właśnie.
Czy rozpatrywałem alternatywy - oczywiście. System oparty o KL-H odpadł w przedbiegach, bo sama przelotka KL-H 25 z pierścieniem Alconite ważyła 6 gramów czyli prawie tyle co cały komplet przelotek zaprezentowany powyżej. Z kolei niższe przelotki - LV, KL nie wchodziły w rachubę bo kij będzie użytkowany z relatywnie dużym kołowrotkiem (Shimano 4000) a pierwsza przelotka będzie wypadała stosunkowo blisko kołowrotka (60cm). Jest to normalna wielkość kołowrotka używana do łowienia sandaczy a jak wspominałem na wstępie założeniem projektu jest budowa kija stosunkowo uniwersalnego i standardowego a nie podporządkowanego jakimś niszowym potrzebom.
Obserwując podany zestaw przelotek uważny obserwator zauważy, że kij nie został zbudowany według New Concept i nie posiada klasycznego stożka. Podczas testów rzutowych prototypu okazało się, że przy plecionce (wędka będzie użytkowana wyłącznie z plecionką, co również jest normą przy łowieniu sandaczy) nie ma żadnej zauważalnej różnicy ani w odległościach rzutowych ani w wysiłku rzutowym w porównaniu z klasycznym stożkiem, w którym po Y25 następuje Y16. Wybór zatem był oczywisty - mniejsze i lżejsze przelotki. Podczas testów z zastosowaniem grubej i jasnej plecionki doskonale było widoczne, że jakieś 85% wytłumienia linki następuje na pierwszej przelotce Y25 a to co sie dzieje potem z przelotkami (w sensie odległości i wielkości) nie ma praktycznie żadnego znaczenia. Nie chcę tych wniosków przesadnie uogólniać, być może np. w dłuższym kiju z większą ilością przelotek jakieś różnice pomiędzy stożkowym a bezstożkowym systemem zbrojenia dałyby się zauważyć, ale z całą pewnością współczesne cienkie i miękkie plecionki każą co najmniej dobrze przemyśleć dotychczasowe kanony zbrojenia. Warto również zauważyć, że przy łowieniu sandaczy z łódki odległości rzutowe nie są priorytetem bo kijem i tak można rzucić dalej niż ma to sens (uważam, że dwumetrowym wędziskiem jesteśmy w stanie kontrolować przynętę w i skutecznie zaciąć odległości maksymalnie 35 do 40 metrów).
Istotny jest również fakt, iż odrzucenie stożka i wybór trochę niższych przelotek pozwolił uzyskać dużo lepsze rozłożenie sił działających na blank - innymi słowy przy ugiętym blanku kąty linki pomiędzy przelotkami są równiejsze, mam wrażenie, że tym spacingiem udało się wyciągnąć z blanku maksimum mocy. Z drugiej strony, odrzuciłem również drugą skrajność, czyli LV7 zamiast LV8, L5.5 zamiast LV6 i L5 zamiast L5.5. To z kolei ze względu na długość stopek przelotek. Zależało mi na tym żeby stopki były dłuższe a przez to mocniej przylegające do blanku - XSB783 chociaż lekki jak piórko jest naprawdę mocnym blankiem, którym można wiele podnieść z dna i uznałem że szkoda by było pozbawiać go tych właściwości zbyt słabym zbrojeniem. Dodam jeszcze, ze wszystkie przelotki w ramce L w kiju zostały założone przez Krzyśka w systemie forhan locking wrap, z tego samego względu.
Uchwyt
Wybór padł na DPS-17, który został dodatkowo skrócony od strony gwintu o ok 12 mm. Pozwoliło to zredukować niepotrzebną wagę o ok. 1 grama a i tak stopki wszystkich dostępnych mi kołowrotków Daiwa i Shimano bez problemu mieszczą sie w skróconym uchwycie.
Z pewnością lżejszy byłby DPS-16 ale został on odrzucony jako nieergonomiczny (zbyt mała średnica zewnętrzna). Uchwyt został osadzony na dwóch arborach Fuji ważących w sumie 2,95 gramów.
Pierwotnie chciałem zastosować arbory ze spienionego PCV od Piotrka Matusiaka, ale niestety zamówione nie dotarły na czas. Nie zmarnują się, z pewnością znajdą zastosowanie w następnych projektach. Dla porównania, gdyby uchwyt zamontować na tulejach z taśmy papierowej to ich waga wyniosłaby w tym przypadku ok. 9 gramów – taki wynik uzyskał Krzysiek ważąc blank z taśmą i bez taśmy. Dzięki skróceniu uchwytu mogliśmy również zredukować ilość arborów do dwóch sztuk, sam uchwyt został wklejony tylko na arbory tj. nie został zalany klejem pomiędzy arborami jak to się czasami zdarza.
Omotki, lakier, części metalowe
Oczywiście walcząc o wagę zrezygnowaliśmy z zaczepu przynęty. Zrezygnowaliśmy również z zastosowania metalowych winding-checków. Okazało się, że każdy taki elegancki pierścioneczek waży aż 1 gram, zatem w zależności od ilości metalowych pierścieni na kiju, rezygnując np. z trzech metalowych WC (standardowa ilość pierścionków przy rękojeści dzielonej) oszczędzamy w sumie aż 3 gramy – czyli połowę wagi kompletu przelotek, żeby bardziej przemówić do wyobraźni.
Winding-checki zastąpiliśmy po prostu omotką, z użyciem kilku zwojów nici metalicznej – co zarówno z daleka jak i z bliska wygląda bardzo estetycznie.
Takie rozwiązanie (zastąpienie WC omotką) wydaje się mieć same plusy nie tylko ze względu na redukcję wagi ale również ze względu na fakt, że pozbywamy się czegoś co potencjalnie może się odkleić albo zbyt ciasno spasowane punktowo przesztywnić blank. Lakierowanie przelotek pochłonęło w sumie ok. 1 grama lakieru. Dla porównania, gdbyśmy chcieli rutynowo nakleić na blank firmową nalepkę Batsona z sygnaturą blanku a następnie ją pokryć lakierem – to samo lakierowanie tej naklejki oznaczałoby dwa dodatkowe gramy lakieru na wędce. Decyzja była zatem krótka, rezygnujemy z naklejki i oszczędzamy kolejne dwa gramy.
Rękojeść
Absolutnym kluczem do redukcji całkowitej wagi wędki okazała się właśnie rękojeść. O ile w opisywanych wcześniej przypadkach uzyskiwaliśmy drobne oszczędności na wadze (choć gdyby je podliczyć to z sumie dałyby już nawet kilkanaście gramów), o tyle w przypadku rękojeści różnice w wadze mogą z łatwością wynieść gram kilkadziesiąt. Podstawową redukcję wagi uzyskaliśmy stosując rękojeść dzieloną zamiast rękojeści pełnej.
Mogliśmy sobie na to pozwolić, jako że wędka po pierwsze jest krótka, po drugie blank jako taki był nieźle wyważony a po trzecie zastosowaliśmy lekki komplet przelotek. W dłuższej wędce lub przy gorzej wyważonym blanku taki zabieg mógłby okazać się trudny gdyż w istotny sposób pogarszałby wyważenie kija – miałem już do czynienia z długimi spinningami z dzieloną rękojeścią i rzadko kiedy dobrze leżały one w ręce. Stosując rękojeść dzieloną w stosunku do rękojeści pełnej zaoszczędziliśmy na wadze kilkanaście gram. Tutaj też były małe niuanse, np. Krzysiek odkrył że sama zmiana kształtu foregripu z walca na cygaro dała oszczędność rzędu 1 grama. O wiele większe oszczędności na wadze uzyskaliśmy jednak wybierając materiał rękojeści. Różnica w wadze pomiędzy zwykłym jasnym korkiem a korkiem typu burnt / korkogumą jest 3 a nawet 3.5 – krotna (w zależności od rodzaju).
Elementy naszej dzielonej rękojeści z jasnego korka ważyły w sumie niecałe 12 gramów (zastosowaliśmy tylko cieniutkie plasterki z korkogumy na brzegach żeby podnieść trwałość tych elementów i zapobiec uszczypywaniu się brzegów) – gdyby całość była wykonana z korka egzotycznego przy tych samych parametrach ważyłaby ponad 30 gramów, pełna rękojeść wykonana z burnt’a mogłaby zaś ważyć nawet 60 gramów albo i więcej (gdyby np. przyszło nam do głowy upiększyć ją dodatkowo metalowymi pierścieniami). Czyli więcej, niż sam blank.
Stosując lekką zabudowę dolnika oczywiście musieliśmy nieco go wydłużyć, ale prawdę mówiąc przy solidnej wędce sandaczowej tak czy siak dolnik nie powinien być zbyt krótki - w naszym przypadku odległość od końca dolnika do stopki kołowrotka wynosi 33 cm i jak widać na zdjęciu wystarcza do idealnego wyważenia zestawu.
Efekt końcowy
Kij zmontowany, wyschnięty. Korek na rękojeści dodatkowo zabezpieczony preparatem cork-seal. Ważymy. Wynik… 83 gramy czyli tuż poniżej 3 uncji.
Czy to dużo czy mało? Pewnie gdybyśmy się uparli moglibyśmy zejść poniżej 80 gramów, ale z drugiej strony, ta wędka z łatwością mogłaby ważyć również 120 czy 130 gramów, a nawet więcej gdybyśmy podjęli inne decyzje co do projektu lub zastosowanych komponentów.
W dobrym projekcie udział blanku w wadze gotowej wędki powinien być jak największy.
Miałem możliwość przetestowania (niestety tylko rzutowego, brania się nie doczekałem) gotowego kija nad wodą. Komfortowo obsługuje typowe przynęty sandaczowe na główkach od 12 do 30 gramów, rzucałem również kogutami o gramaturze 30 gramów (bez najmniejszego problemu) oraz 35 gramów (tu już nie wiem czy podbicie nie było trochę za mało dynamiczne).
Jak na kij o wadze delikatnej okoniówki wydaje mi się całkiem nieźle… Ech, gdybym ja sam mógł tak zejść ze swoją wagą do 83 (k)g
Tekst: @Friko, 2013
Zdjęcia: @slider, @krzysiek, 2013
Kliknij tutaj by zobaczyć artykuł artykuł