Mam trochę mieszane uczucia po tej wymianie zdań. Pomijam, że zarzucono mi tworzenie jakiegoś "dekalogu, którego główną częścią składową są mniej lub bardziej wyssane z palca teorie..." Nie to było moim zamiarem, pisałem w środku nocy i jedynie dla wygody i przejrzystości tekstu użyłem punktów, jak się okazało, pechowo 10-ciu. Mniejsza o to.
Po tym, co przeczytałem na kilku poprzednich stronach, mam niestety wrażenie, że wędkarstwo nieuchronnie zmierza ku końcowi. Wszystko zaczyna się od wyraźnej personifikacji ryby jako takiej. Nadaje się jej jakieś wyjątkowe atrybuty, wręcz ludzkie. Świnię można zjeść, ryby-siostry nie... Jezus jadał ryby, założę się, że św. Franciszek także, mimo że to on do wilka (sic!) mówił "bracie". Ale to było dawniej, teraz ryba, zdawałoby się byt o wiele bardziej prymitywny od ssaków, została obdarzona cechami daleko wykraczającymi poza jej gatunek. Taka przyśpieszona, ekspresowa ewolucja, Darwin byłby mocno zdziwiony.
Obawiałem się tego, że C&R nie jest narzędziem do osiągnięcia celu, a po prostu celem samym w sobie. Chyba moje obawy nie są bezpodstawne.
Chwilę przed tym, gdy wędkarstwo zostanie całkowicie zdelegalizowane, jakaś niewielka już grupka szaleńców, która jeszcze uprawiać będzie to obwarowane tysiącem zasad i zakazów hobby, zresztą hobby i tak haniebne i prymitywne, postępować będzie w swojej podłości tak:
- Większą część roku prowadzone będą gorące dyskusje okołosprzętowe czy o wyższości jednej metody nad drugą. Filozoficznym wywodom nad sposobami postępowania z rybą nie będzie końca. Dylematy, czy po pierwszym braniu, skutecznym czy nie bez różnicy, należy jak najszybciej powrócić do domu, staną się powszechne.
- W sezonie, bardzo krótkim sezonie, niewielka rzesza wędkarzy pojawiać się będzie to tu, to tam, nigdy wszyscy w jednym miejscu, nigdy w tym samym miejscu dzień po dniu. Miejscówki i ryby muszą odpocząć, nie mogą się stresować. Łowienie możliwie nieskuteczne, nieco wbrew wcześniejszym dywagacjom o łowności tej czy innej metody. A to dlatego, że trzeba i linkę za grubą, i wędkę za mocną...zawsze może wziąć ryba gigant i sprzęt powinien wytrzymać szybki hol. Poza tym wbrew etyce jest pozostawanie na łowisku po "skłuciu" kilku ryb, a chce się na tym łonie natury pobyć możliwie długo. Lepiej więc być nieskutecznym wędkarzem, to właściwie synonim profesjonalisty.
- Gdy pechowo coś się uwiesi na kiju, siłowy hol, ryba do nogi. Ech, jeszcze większy pech, zwierze nie oswobodziło się pomimo bezzadziorowych haków. Trzeba będzie ryby dotknąć, ale jak? Rękoma? Przecież na rękach bakterie! Na szczęście w dostępnej kieszeni płyn odkażający, szybkie spryskanie dłoni...udało się, ryba uwolniona, niech wraca do wody, w której żadnych bakterii nie ma. Ale co teraz, całe stado widziało zamieszanie, ryby są mądre, na pewno zaczęły się bać. Trzeba łowisko opuścić...
- Oczywiście żadnych zdjęć! To za duża trauma dla ryby,
- Oczywiście żadnego zabierania i zabijania ryb! To przestępstwo, za które grozi więzienie!
- Itp., nie mam siły tworzyć tego wędkarskiego sf dalej...
Panowie, czy nie przesadzacie czasami? Czy nie rozumiecie, że nie jest wrogiem wędkarz, który od czasu do czasu rybę zje? Tak naprawdę najbardziej etycznym i najbardziej logicznym zachowaniem jest łowienie ryb dla pożywienia właśnie, nic tego nie zmieni, niestety. Łowienie dla sportu zawsze będzie z etyką krok do tyłu.
Nie piszę tego jako wróg C&R! To jest szlachetne zachowanie w naszych realiach. Nie chodzi nawet o to, że polskie wody są ubogie w ryby, ale także i o to, że w XXI wieku nie musimy, zwłaszcza mieszkańcy miast, zdobywać pożywienia w ten sposób. Nie musimy, ale jeżeli zdobędziemy, to nie jest to grzech śmiertelny.
Czy nie lepiej skupić się na tym, co łączy wszystkich? Promować C&R, walczyć o zwiększenie zarybień, ograniczenie komercyjnej działalności rybaków, wprowadzenie "wymiarów widełkowych" czy limitów tygodniowych/miesięcznych/rocznych. Ile dobrych rzeczy do zrobienia zamiast zwalczania zdrowego odruchu jedzenia ryb...
A dekalog? Dekalog można stworzyć we własnym zakresie i na własny użytek, na przykład taki:
Dekalog wędkarza łowiącego przynętami sztucznymi
I Wędkarstwo jest brutalną ingerencją w środowisko naturalne. Postaraj się, aby ograniczyć do minimum straty, do jakich możesz się przyczynić. Ilość ryb w wodzie niestety jest policzalna i skończona. Krajobraz oraz czystość wody i brzegów także nie są bytami trwałymi. Jesteś zobowiązany do tego, aby pozostawić naturę możliwie niezmienioną i możliwie dziewiczą. Zarówno tym, którzy pojawią się nad wodą jutro, jak i następnym pokoleniom. Jeżeli to konieczne, podejmij działania zmierzające do przywrócenia stanu pierwotnego.
II Kultura i zasady dobrego wychowania nie przestają obowiązywać po założeniu wędkarskiego ubrania. Szacunek oraz pozytywne nastawienie do mijanych nad wodą osób to elementarz. Wyjątkiem są sytuacje, gdy spotkasz się z łamaniem prawa. Wiedz jednak, że do egzekwowania prawa i karania powołane są odpowiednie organy, unikaj więc samosądów.
III Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Rocznica ślubu czy urodziny dziecka są ważniejsze, niż wędkarska eskapada. Czcij żonę swoją i dzieci swoje mając nadzieję, że poświęcony im czas zostanie zwrócony w trójnasób.
IV Szanuj wszystkie ryby, bez względu na wielkość czy gatunek. Nie ma ryb szlachetnych i podłych, wszystkie są żywymi stworzeniami i czują to samo. Nie zadawaj im więcej cierpienia niż to konieczne. Holuj możliwie szybko, a jeżeli chcesz rybę wypuścić, najlepiej delikatnie odhacz ją w wodzie i upewnij się, że jest w stanie odpłynąć w dobrej kondycji.
V Nie zabijaj bez potrzeby. Nie bądź zachłanny, nigdy nie zabieraj więcej ryb, niż potrzebujesz, zawsze najlepiej mniej, niż możesz. Jeżeli jednak zdecydowałeś się zabrać rybę, ogłusz ją natychmiast po wyjęciu z wody. Podobnie postępuj z rybami, których nie możesz wypuścić (np. gatunki obce na danej wodzie). To nie są chwasty, które wyrywa się i rzuca gdziekolwiek. Zastanów się także i to zanim wyjdziesz z domu, czy zabiłbyś na przykład ogromnego szczupaka bądź suma. Jeżeli tak, zapewne jesteś rzeźnikiem i na widok wiszącego na gałęzi i ociekającego krwią dwumetrowego truchła nie wzdrygasz się. Wielka szkoda. Wędkarz kierujący się rozsądkiem i etyką zawsze największe okazy wypuszcza. Na pewno nie potrzebujesz aż tyle rybiego mięsa.
VI Nie cudzołów. Jeżeli ktoś pojawił się na „twojej” miejscówce przed tobą, uszanuj to. Zachowaj regulaminową odległość, nie rzucaj przynęty pod nogi innego wędkarza.
VII Nie kradnij. Łowienie bez licencji czy zabieranie ryb niewymiarowych lub chronionych jest karalne.
VIII Nie mów fałszywego świadectwa bliźniemu swemu. Kłamstwo nie przynosi chwały, a opowieści o złowionych wodnych olbrzymach najczęściej wzbudzają uśmiech politowania zamiast spodziewanego podziwu. Pamiętaj ponadto, że emocjonujące opisy zarzynania ryb w uszach wielu brzmią jak bluźnierstwo, zachowaj więc dla siebie kuchenne sekrety.
IX Czasy, gdy spreparowane rybie łby były wyznacznikiem wędkarskiego prestiżu i profesjonalizmu, na szczęście minęły bezpowrotnie. Przecież zawsze posiadasz ze sobą aparat cyfrowy, wystarczającym dowodem twoich umiejętności oraz pamiątką ze spotkania z piękną rybą będzie zdjęcie. Pamiętaj jedynie, aby na tych zdjęciach nie było krwi czy poderżniętych rybich podgardli, takie obrazy nie mają nic wspólnego z wędkarską etyką. Nie ma nic fascynującego w widokach rybich trupów.
X Nie pożądaj żony bliźniego swego. Ani żadnej Stelli, która jego jest...
Pozdrawiam
cristovo
Użytkownik cristovo edytował ten post 02 styczeń 2014 - 00:13