Dobranie przynęty pod łowisko nie podlega raczej dyskusji. To często ta przyczyna, dla którego jeden złowił 1 rybę lub nie miał brania i gdzie drugi w tym samym czasie złowił tuzin ryb. Takie rzeczy można jedynie w wędkowaniu grupowym wyłowić, Samodzielnie małe szanse.
Zgadzam się z Matusiakiem, że ilość rzutów jedną i tą samą przynętą w sezonie ma wpływ na naszą opinię o jej łowności. Nie oznacza to przecież, że jest najlepsza, zwłaszcza gdy zdarzy nam się być w sytuacji z opisu wyżej
Przy okazji. Nie jest dobrym pisaniem, że łowiska zagraniczne są łatwiejsze od krajowych. Zasobność w ryby nie oznacza łatwiejszego złowienia. Proszę zerknąć na blog Hle Hle, gdzie opisuje próby łowienia na muchę w Nowej Zelandii gdy szli po kimś. I jakie czary się działy gdy odkładali muchę i brali spinning. To jest dowód na to, że można wodę przebłyszczyć lub przemuchować Ciekawe neologizmy.
Potwierdzą tą prawdę również inni, którzy zwyczajnie częściej za granicą łowią. Oczywiście skala bezrybia może być różnie pojmowana. U nas zero, a tam trzy czy pięć sztuk w ciągu dnia. Jednak reszta jest bez zmian, trzeba po prostu umieć dostosować się do warunków nad wodą.
Podobnie jest w Polsce. Wspomnę mój wypad na Górną Wisłę, woda prywatna. Ryb bardzo dużo. Dzięki temu, że nie miałem much takich z jakimi chodzili miejscowi, jednego z nich doprowadziłem do "płaczu". A ze mnie muszkarz taki świetny jak ze świni astronom. Łowiłem też w innych stanowiskach niż oni, jednak głównie mucha decydowała.