Rozumiem, że Kol.@Slavecki się wku...rzył, bo i według mnie nie wygląda to za ciekawie.
Część kolegów trochę sytuację bagatelizuje, bo nie dotyczy to bezpośrednio ich wody. Pewnie można poszukać innej wody,ale gdyby reszta dzierżawców poszła tym tropem i przykładowo ustaliła opłaty za wędkowanie na poziomie powiedzmy 1000, a VIP (cokolwiek to kuźwa w tej sytuacji znaczy) na 1500zł i na takich warunkach to zaraz zrobiłoby się głośno.
Z tego co już pisali koledzy mieszkający na zachodzie Europy zezwolenia na wędkowanie w Polsce są już w tej chwili w porównaniu z innymi państwami dosyć drogie, a tym bardziej w porównaniu do średnich zarobków. Jakoś jak do tej pory nie poprawiło to stanu naszych wód jeżeli chodzi o ichtiofaunę. Czy droga to tego biegnie tylko poprzez windowanie cen zezwoleń, czy to w dalszym ciągu napychanie przez nas czyichś kieszeni? A swoją drogą, cena za Kośno to już pewnie wyróżnik i w skali europejskiej.
Zapis o meldowaniu się przed wypłynięciem na wodę jest też ciekawy. Ma to niby ułatwić wykrywanie kłusownictwa.Teoretycznie jak dwóch się zamelduje to powinny być dwie łódki, ale jak to będą koledzy i wsiądą do jednej łodzi to na tej drugiej może być już każdy.
Wędkarstwo zawsze kojarzyło mi się z wolnością. To kojarzy mi się z elektroniczną smyczą i wielkim bratem.
Kolega @Slavecki napisał: " Czuję się, jakby potraktowano mnie jak potencjalnego bandytę i celowo obrzydzono, zniechęcono do łowienia…".
Coś w tym chyba jest. Im mniej wędkarzy (a ci widzą dużo) tym mniej tych, którzy patrzą na ręce (stawianie sieci, odłowy bez kontroli, zarybienia itp.). Więcej też kłusowników.
Na koniec zdanie jednego z kolegów: "Widocznie dzierżawcy taka "polityka" bardziej się opłaca."