Gdyby była opcja "nie lubię", wciskałbym pod każdym postem opisującym działalność rybacko-rabunkową... Ciekawe jest to, że u nas gania się za pojedynczymi kłusownikami, a zupełnie przymyka się oko na zorganizowane wybijanie ryb
Jeśli masz na myśli spółdzielnie rybackie to wszystko dzieje się na całkowitym legalu.
Nie było, nie jest i nie będzie tak że wody w Polsce będą eksploatowane tylko przez wędkarzy, te na które przetarg wygra sp. rybacka czy osoba prywatna będą odławiane sieciami bo przystępując do przetargu jest od razu założenie że będą odłowy i chciał nie chciał z tym trzeba się zgodzić. Mnie wq........a to że na wodach PZW takie odłowy są prowadzone .
Tamci jak wyj.....ą wszystko do spodu np. w 3 czy 5 lat to do końca dzierżawy nie będą zarabiać bo nie będą mieli co sprzedawać a na mniej niż 15 lat dzierżawy nie ma (przynajmniej tak się mówiło w 2004).
Też bym chciał żeby wody było do kolan a ryb do ch..... ale tak to nie ma nigdzie.
Trochę winy wędkarzy w tym tez oczywiście jest.
Jakoś tak zaraz po roku 2000 pojechaliśmy na Słowację. Polaków było tyle co kot napłakał a Słowacy na spining patrzyli jak szpak w......... i nie wiedzieli o co chodzi. Oni to tylko "karpy" na kuku albo na kartofla, no może i na kulki. Może co 5 albo i 10 postawił żywca i łowił szczupaki. O okoniach i sandaczach nie mieli pojęcia a jedne nawet twierdził że okonie to są ryby niejadalne a śmy trzepali po kilkanaście dziennie na osobę .
Dziennie jedną 70 na kolację się zabrało i było fajnie. Z roku na rok coraz więcej Słowaków widziałem ze spinem a i Polaków było coraz więcej. Ostatnia jesieni na Oravie to była porażka, na 4 wędkarzy 3 sandacze na 2 dni łowienia.
Wniosek jest taki że ilość wędkarzy+umiejętności+coraz doskonalszy sprzęt=zmniejszenie populacji ryb (odłowów sieciowych na zbiornikach zaporowych nie ma).