Jest jakiś dziwny trend - osobna wędką do łowienia pod prąd, osobna do łowienia z prądem. Osobna do łowienia w poprzek. Osobna do suchara, osobna do mokrej, do nimfy przynajmniej dwie, do streamera min jedna. Do tego przynajmniej po 2-3 szpule z linkami.
Ja jakiś dziwny jestem, bo łowiąc większość czasu muchą mam jedną #6, jedną #8, switcha i jedną dwuręczną. Łowię nimi niezależnie czy wieje, czy leja czy jest bezwietrzny piekarnik.
Obskakuję tym od jezior, przez rzeczki rzeki, zatokę, "zimne flatsy" kończąc na dużych rzekach (jak na możliwości kraju gdzie mieszkam) łososiowych.
Jakoś całe lata dawaliśmy sobie radę jedną wędką, zwykle 9ft #6 i były w ten sposób łowione przeróżne ryby, teraz mimo rozwoju sprzętu potrzebujemy przynajmniej dwoch wędek do każdej metody.
Przecież to osiwieć można przed wyjściem nad wodę dumając czy lepiej wziąć do suchara 7 stopową #3 czy moze 8 stopową #4. A co ja wiać zacznie? Wtedy wypadało by mieć #5. Na zmrok, do streamera, to wędka dłuższa i mocniejsza.
I weź teraz z tym majdanem suń przez krzaki 2km, tylko po to żeby okazało się ze mało lata, żrą mokra i cały chytry plan wpisdu, bo przydałaby się 10 stopowa wędka do mokrej
Mam podobne zdanie w tym temacie. Mam 3 muchówki #4 9,6' #5 8' oraz #7 9'. Chciałbym posiadać też muchówkę na blanku FishingArt, ale kuźwa do prawdy nie widzę do niej zastosowania tak żeby już mi sie nie dublowała Te co mam są na tyle dla mnie dobre, że sprzedawać ich nie chce. Do tego na chwilę obecną mam 2 kołowrotki i do każdego po jednej zapasowej szpuli. Uważam, że styka i ilość sprzetu do ilości dni łowionych jest u mnie okej