Witam,
Jak tak wszystko przeczytalem to uswiadomilem sobie jakim jestem szczesciarzem. Podejscie do kolowrotkow mam zupelnie odmienne od wiekszosci piszacych w tym watku. Dla mnie to zwykly nawijak, nie czuje zadnej roznicy pomiedzy stellami a twin powerami, ta pierwsza moze kreci ciut lzej ale ile to niutonometrow nie mam pojecia, nie przestrzegam zadnych opisanych tu prawidel w serwisowaniu, na kazdej wyprawie mocze kreciolek w wodzie bo jakos tak wychodzi, potrzasam by sobie wyleciala i lowie dalej, nie rozbieram, nie samruje, nie oliwie bo mi sie nie chce. Gdzies juz pisalem o Sacharze 4000, morska woda, pozniej pare miechow na Bugu wraz z glowkami 35-50 gram, ciaganie lodki kolowrotkiem, wszelkie zaczepy i inne przeciwnosci losu, od jakiegos czasu musze jak zaczynam lowic wsadzic pod wode bo inaczej chodzi ciezko, lada dzien rozbiore france po raz pierwszy i zobaczymy jak to wyglada ale nie powinno byc juz nic w srodku bo jak to.
Wszelkie inne kreciolki ze stajni Shimano pomimo usilnych staran nie zostaly zajechane, prym wiedzie Stradic GTM-RA ( ?) mojego ojca, kupilem jak tylko wyszly, lato grunt, jesien spin, od tych 8-9 lat nie rozbierany bo sie nie chcialo, dziala, nie rzezi, stuka, puka czy zabkuje.
Mialem kupic sobie nowego twin powera c3000 ale jak 4000 mozna zajechac w jeden sezon to co z tym mniejszym? Rozpadnie mi sie jeszcze pod pstragiem 40.06 cm ( czyli jerkbaitowe minimum) i kolejny kreciek bedzie do d..y Odpuszczam.
Pozdrawiam,
Bujo
P.S. Czy przypadkiem nie sami jestescie winni wiekszosci problemow szukajac czegos co nazywanie maslana praca? Pokazcie mi zdjecie zajechanego Twin Powera '11, inaczej nie uwierze w te proroctwa.