Już kiedyś "publikowałem", ale co tam
Była próba delikatnego usunięcia przy pomocy noża (nacięcie), była i brutalna przy użyciu peana (wyrwanie). Skończyło się na powrocie do auta i wycieczce do szpitala, gdzie udało się bezboleśnie (znieczulenie) pozbyć kotwiczki. Nie byłem pierwszy, lekarz zawołał drugiego lekarza, wędkarza niedzielnego, co ratował już wielu pechowców. Było trochę śmiechu, ale i trochę nienawistnych i podejrzliwych spojrzeń na izbie przyjęć (człowiek w woodlandzie, do tego nie wiedzieć czemu, obsłużony poza kolejnością), najważniejsze jednak, że był zastrzyk przeciwtężcowy! Nie bez znaczenia jest i to, że rana zagoiła się dosłownie w kilka dni. Gdybym odważnie zastosował patent z filmiku, to nawet jeśli nie straciłbym przytomności czy języka (można sobie z bólu odgryźć rzekomo ), przepiękna rana szarpana zrastałaby się długo i nieszczęśliwie
Tak więc tak czy siak, lekarza trzeba odwiedzić, chyba że ktoś zaszczepił się na dobre (seria zastrzyków...nie pamiętam...2 albo 3 dają odporność na 10 lat)
Kotwicom bezzadziorowym zdecydowane i stanowcze 3xTAK
Świetne woblery, też mam takie. Gdzie kupujesz....?
A wracając do tematu , to ta ręka faktycznie na wpół już sina ... .
Też miałem trzy kotwice w sobie , da się przeżyć ale ogólnie impreza nie jest zbyt fajna, chociaż myślałem , że mnie to nigdy " nie dotyczy " .
Czyli jednym słowem " wszyscy" ...tylko nie ja ...