Dobra, zrewidowałem swoje poglądy.
Trochę wcześniej by ją dorwał, to by mógł ją zatłuc, a skoro uważamy, że kilkaset sandaczy rocznie na łeb to rozsądna wartość i KAŻDY WĘDKARZ może tyle zabrać i będzie OK, to niezjedzenie złowionej ryby jest wręcz grzechem.
Skoro ryby to takie tam pływające żarcie, okaz klenia jak nie jest chroniony prawem, to niech ginie, to po prostu trzeba łowić, beretować, łowić więcej i więcej beretować. Dla każdego starczy.
Na tej małej rzece w ramach masakry szczupaków większość zatłuczonych ryb została zatłuczona legalnie. Od miesięcy żadnego sensownego szczupaka się nie łowi. I co, martwe łowisko jest OK, bo ubito je w większości "zgodnie z przepisami"?
Czy może jednak wędkarze tłukący ryby to banda egoistycznych szkodników, a te limity nijak wód nie chronią?
Nadal nie rozumiem, dlaczego ciągłe pretensje do wędkarzy, a żadnych do użytkowników - dzierżawców wody?
Limity ustala okręg.
Czy ludzie tam zatrudnieni nie znają realnych możliwości wód które dzierżawią? Obiecują gruszki na wierzbie, chociaż wiadomo, że to nierealne?
Czy jakiś wędkarz dostał kiedykolwiek ulotkę o wielkości wód okręgu, i ich możliwościach, z sugestią chociaż aby wszystkiego nie zabierać?
Określone w Prawie Drogowym prędkości są obligatoryjne dla kierowców.
Ale w związku mamy - zniesiono limity prędkości i apele o rozsądną jazdę? A na forach napuszcza się "mięsiarzy" na "no kilowców" - jak by to w jakikolwiek sposób mogło zwiększyć rybostan.
Czy nie lepiej było by aby te limity drastycznie ograniczyć, aby w wodzie było pełno ryb, a można by zabrać - tak - więcej niż dziś z tych pustych wód?
Wspominałem, że w moim okręgu statystycznie wg danych opublikowanych na stronie okręgu - wędkarz zabrał jednego szczupaka.
Puste wody świadczą tylko i wyłącznie o kiepskiej gospodarce ludzi którzy za to odpowiadają...