Gdzie Ty mieszkasz /mieszkałeś w UK jeśli można wiedzieć?Ja widze taki wpis 2 gi raz w ciągu 10lat.Rzeczy się zmieniaja i Polacy zaczęli sie trochę szanowac,nauczyli się języka,mają lepsze posady.Zarabiają tak samo jak tubylcy a często lepiej.Brexit tylko przyspieszył ten proces.Kto miał wyjezdżac już to zrobił lub zrobi wkrótce.Pracy jest w opór teraz.A idioci sie zdarzają wszędzie,nie trzeba z Polski wyjeżdżać.
Druga sprawa to że Polacy/Litwini itd dalej kłusują i to bardzo na tutejszych wodach.Stan wód w ciągu 10 lat pogorszył się dramatycznie.
Mimo ze 95% rozumie przepisy -dalej je łamie lub omija.
A ja dzisiaj wyskoczyłem na 4 godzinki z tatą na dość popularną miejscówkę nad Narwią i ... sobie pomyślałem, że nie dziwię się, że jesteśmy cholernie niemile widziani na większości wód w UK.
Takiego syfu jak dzisiaj nie widziałem nad żadną wodą w całej cywilizowanej Europie. Rzygać mi się chciało jak się rozejrzałem po okolicy.
A ja dzisiaj wyskoczyłem na 4 godzinki z tatą na dość popularną miejscówkę nad Narwią i ... sobie pomyślałem, że nie dziwię się, że jesteśmy cholernie niemile widziani na większości wód w UK.
Takiego syfu jak dzisiaj nie widziałem nad żadną wodą w całej cywilizowanej Europie. Rzygać mi się chciało jak się rozejrzałem po okolicy.
W UK też miodu nie ma jeśli chodzi o czystość.I nie wszystkie śmieci zostawili Polacy.Ale fakt że puszki po Tyskim walają sie wszedzie.
Chcialbym zauwazyc, ze polskie piwo, zwlaszcza to mocne, zostalo juz dawno docenione przez miejscowych. Smiem twierdzic, obserwujac miejscowych bezdomnych i alkoholikow, ze polowa puszek na terenie Londynu to zasluga Angoli.
Jesli chodzi o smieci to nie obwinialbym bym tylko Nas wszyscy tu kupija nasze produkty. Ale opowiem wam co spotkało mnie dzis nad woda! Ide na spacer ze swoja "gorszą połowka" brzegiem Tamizy w Londynie spotykam kilku wedkarzy 2 anglkiow, litwina, krotkie mile rozmowy i ide dalej i sptykam "naszych" dwóch delikwentow jeden pijany lezy caly w wymiocinach , drugi wyciaga f...a i leje i bredzi same nasze piekne epitety a wszystko to na oczach ludzi z dziecmi ktorzy chodza po brzegu Tamizy gdyz jest tam sciezka dla pieszch i do biegania. I jak tu się dziwic ze tak nas traktuja.
Ja mieszkam w UK, łowię tu często i widzę co się dzieje nad wodą. Niestety nasi rodacy, przynajmniej w mojej okolicy, zachowują się poniżej wszelkich norm. Pomijam to, że łowią bez pozwoleń, tłumacząc, że mam "rod licence" i mogę łowić, kiedy co kilkaset metrów są tablice z napisem , że oprócz zwykłej karty wędkarskiej, trzeba dokupić pozwolenie na daną wodę, a podczas spinningowania, trzeba również wykupić przynależność do Klubu szczupakowego. Koledzy to ignorują, do tego zabierają wszystkie złowione ryby, kiedy dobrze wiedzą, że nie można tego robić. Nie wspomnę o dresach i zakapturzonych głowach. Czasem jest mi wstyd, kiedy nad wodą widzę takich gości a obok miejscowych, którzy z góry to komentują. Polacy zawsze mają duże plecaki. To jeszcze nic nie znaczy, ale wzbudza podejrzenia, kiedy spinningujący anglik ma na plecach podbierak i nic więcej. Mógłbym się rozpisać na kilka stron o tym, co robią Polacy w mojej okolicy, ale to nie ma sensu. Moje ogólne wrażenie n/t polskich wędkarzy w UK jest tragiczne. Totalne mięsiarstwo, zero poszanowania jakichkolwiek zasad i kure***ka pewmność siebie.
Panowie to i ja wrzuce swoje trzy grosze do dyskusji....może nie spostrzeżenia znad wody ale ogolnie o Anglikach i Polakach....
A więc Polak przy Angliku w samej pracy ma wydajnośc z trzy razu większą to raz a dwa.......piszecie o buractwie wśrod Polaków.....akurat trafiło mi sie pewnie dobrze że mieszkam wśród Anglików....i tu też żadna francja-elegancja...........na ulicach brudnowato,pełno śmieci itp
Więc tak ogólnie może mniej narzekania i stękania i srania do swojego gniazda
Dziekuje
Użytkownik martek edytował ten post 27 grudzień 2017 - 20:39
Nie od dziś wiadomo że Brytole też nieźle potrafią natrzodzić, mieszkańcy szczególnie Krakowa mogliby niejedno napisać o demolowaniu pubów i żyganiu pod stoliki. Nasz lumpenproletariat w Anglii nie lepszy, więc może dobrze że tam powyjeżdżali, u nas jakby trochę czyściej, a Brytole ponoć też teraz wolą Czechy bo piwsko tańsze.
Ja powiem tak jestesmy tam gośćmi ,więc szanujmy zasady .Szkoda słów na polemike kto lepszy kto gorszy ,jako naród nie mamy sie czego wstydzic ale naprawde kto tu w uk łowi to wie jak znaczna czesć naszych rodakow sie zachowuje nad woda i tego dotyczy ten wątek
Użytkownik Jar1808 edytował ten post 28 grudzień 2017 - 14:06
Patologia nad woda w UK nie jest spowodowna przez samych polakow, chodze z anglikami na ryby, i nie jeden rybe w leb walil i do samochodu zanosil na odcinkach no kill... wiec roznie to bywa... kwestia syfu nad woda tez jest sprawa miedzynarodowa, wszedzie tak samo, bylem w kilku krajach lowilem na roznych lowiskach, i wyglada to wszedzie podobnie. Sa rzeki w Angli gdzie mozesz zabierac ryby, np rzeka Dove ktora plynie przez Rocester, moje klubowe wody maja limity 2 pstragow powyzej 30 cm dziennie... generalnie gdybym przyjezdzal po ryby, to po 20 rzutach moglbym spokojnie z kompletem ryb wracac do domu. Tendencja jest jedna, wszedzie gdzie jest calkowity zakaz zabierania ryb tych jest milion razy wiecej, kiedys na rzece CHurnet na 50 rzutow zlowilem bodajze 40 pstragow i 3 lipienie, znaczna czesc wymiarowa. Wedlug mnie w Angli wszystko jest milion razy lepiej zorganizowane niz w Polsce, i to jest kluczem do sukcesu...
Wedlug mnie w Angli wszystko jest milion razy lepiej zorganizowane niz w Polsce, i to jest kluczem do sukcesu...
Do tego momentu dobrze się czytało . A to co cytuję to herezje jakieś
Twoim zdaniem podział odcinka pięknej rzeki na długości 10km pomiędzy kilkoma lub kilkunastoma ( też się widziało ) klubami , najładniejsze i najciekawsze odcinki rzek pstrągowych tylko mucha i robak to jest organizacja , w dodatku lepsza ? Można powiedzieć tak , to jest dobra organizacja po angolsku do trzepania mamony i nic więcej .
Tutaj to trzeba mieć farta żeby trafić na kluby , które dogadały się i dzieliły ze soba chociaż kawałek rzeki . Wszędzie syndykaty , elity i podział na mikro klubiki z kaczymi dołkami . To , że są ryby drapieżne wynika wyłącznie z tego , że przyjęli zasadę C&R i jest to przestrzegane . Przy praktycznie zerowych zarybieniach szczupakiem czy sandaczem coś tam ludzie jeszcze łowią . Co nie zostało zeżarte przez kłusoli
Ci co zabierają nielegalnie ryby , najzwyczajniej łamia prawo i są zwykłymi kłusolami , złodziejami i takie jest ich drugie imię . Odnośnie legalnych bereciarzy , tacy w anglii występują w znacznej ilości i warto to podkreślać . Najwięcej beretują muszkarze właśnie i dla nich prowadzone są regularne zarybienia łososiowatymi . Czy to na zbiornikach , czy na rzekach . Muchozole mają przyzwolone , chociaż niekoniecznie robią to etycznie i zgodnie z regulaminem łowiska . Bywa , że większe i lepiej zorganizowane kluby wprowadzają całkowite C&R , szczególnie na rzekach .
Dodam , że rozumiem angoli , w pewien sposób , idzie to mniej więcej tak : kompaktowa wyspa , kopaktowy dom , kompaktowe wszystko i kompaktowy raj , oczywiście wliczając w to kompaktowy rozum Bez urazy ale tak to wyglada na co dzień , niestety . W szeroko rozumianym pojęciu przykład , anglia jest państwem z którego lepiej nie brać przykładu , poza nielicznymi wyjątkami .
Kłusole są wszędzie i nie ma wyjątków . Filmik tylko po szwedzku z napisami angielskimi . Pokazane jest dokładnie jak wielki wpływ na takie sprawy mają politycy i jak beznadziejnie może być . Tylko nie wiem po co tam padło , ile łososi Polacy beretują . Zamiast patrzeć się na swoją dupę to wkręcają jakieś zamieszanie . W skrócie , wygląda to na zalegalizowanie kłusownictwa ..... O Polsce nie będzie w tym wątku