Jak bumerang powraca pytanie, czemu jeśli zabrać rybę to srebrniaka, a kelta wypuścić?
Wydawałoby się ze wystarczy poszukać gdziekolwiek po za krajem kwitnącej cebuli by znaleźć na to odpowiedź, ale nie, bumerangowy keltowy herpes co zimę odżywa pełną parą.
Srebrniaki zabiera się, bo ma to sens. Kelty wypuszcza się, bo ma to sens. Keltów z premedytacją nikt nie łowi, bo nie ma to sensu
Rzeki łososiowe w krajach rozwiniętych cywilizacyjne ciut ponad epokę kamienia są uważane za najcenniejsze. Bo ryby (łososie) zawsze były darzone szacunkiem, określane mianem króli rzek itd sratata. Również dlatego, że lokalni radni/przedsiębiorcy/zarządcy wody/prywatni właściciele wody zadali sobie trud i policzyli, ile zysku daje wytarmoszenie srebrniaka siata, schamiałe wyprucie na żywca flaków (by pozyskać ikrę, w najlepszej opcji) i sprzedanie jako białko, a ile euro, koron, funtów, dolarów, rubli czy innej lokalnej kapusty daje wypłosz przyjeżdżający złowić taką rybę (na ogół z marnym skutkiem) na wędkę. I wyszło, jak nadwodne legendy głoszą, coś w okolicy kilkuset eurasów za sztukę? Bo paliwo, nocleg, wynajęcie auta, licencji, gajda, żarcie, napiwki, alimenty dla zbałamuconych lokalnych panien - no w sumie wyszło, że nie stawiając siaty można zarobić naście razy więcej, a ze w listopadzie nad rzeką piździ klasycznie stylem kieleckim i babranie się w glonach, śluzie i sznurko-zyłkach to fun słaby - nawet lokalnej populacji mieszającej geny w obrębie najbliższego kuzynostwa od 15 pokoleń - udało się dojść do wniosku którędy wiedzie droga ku powszechnemu szczęściu i prosperity
Zauważmy, że podobny proces myślowy mimo usilnej pomocy medialnej, przykładów zza morza itd we wspaniałej najjaśniejszej zajść póki co nie może. Czy wpływ genów krasnoarmistów obficie rozsiewających sowiecką zarazę, czy też jednak rację mają synowie albionu uważający nas za mniej sprytnych - nadal lepiej jęczeć ze bida z nedzą i Pn Polska to post-PGRowska dziura czarna, niz w ramach tęczowej rewolucji trochę kasy sprowadzić do lokalnych gmin.
Wracając jednak do naszych genetycznie zróżnicowanych opiekunów rzek. Wietrząc kasę postanowili zadbać o to co posiadają, czyli o własną przyszłość i powodzenie i zaczęli wydawać kasę na rozkminienie o co kaman z tymi rybami i co zrobić żeby było ich więcej, wędkarzy więcej, złowionych więcej itd.
Okazało się w wielu miejscach, że problemem limitującym ilość pojawiających się ryb (z naturalnego tarła) nie jest ich odławianie lub nie a możliwości rzeki. Upraszczając - jeśli na rzece XYZ jest możliwe stworzenie Y ilości gniazd tarłowych, to nawet jeśli osiągniemy 45Y w ilości ryb, to nie przybędzie ich zbytnio, bo nie będą miały się gdzie wytrzeć, ew z racji ograniczonej bazy pokoików na godziny grzmocić się będą wielokrotnie na tych samych gniazdach, rozgrzebując ikrę złożoną wcześniej (zwykle przez ryby większe, silniejsze, wchodzące podczas wiosennego ciągu). Efektem tego jest np. znaczące załamanie się ciągów springerów na wielu rzekach na rzecz mniej interesujących wędkarzy grilse'ów wchodzących latem. Czyli - mniej kasy.
Stąd włożono w wielu miejscach sporo wysiłku nie tylko w zwiększenie ilości wchodzących ryb poprzez zniesienie odłowów sieciowych w ujściach rzek, ale też postawiono na rozbudowę tarlisk poprzez udrożnianie nowych odcinków rzek, przepławki, wywalenie betonowych zapór w pisdu, usypanie żwiru gdzie trzeba i takie tam.
Przeprowadzono również na wielu rzekach inwentaryzację i policzono, ze np w danej rzece może wytrzeć się XYZ ryb i podwojenie czy potrojenie tej liczby (o czym wcześniej) nie poprawi sytuacji. Idealnie by było, by te ryby (wspomniany Y sztuk) mogły sie wytrzeć z sukcesem, w spokoju, potomstwo miało jak najlepsze warunki do rozwoju, spłynięcia w solankę i nie bycia ukatrupionym tam przez mających zdrowo na wszystko wy... Islandczyków, którzy grając na nosie UE dożynają północny Atlantyk w tempie zastraszającym. Co zrobić z rybami ekstra? W sensie - miejsca na tarliskach jest na 100, wchodzi w rzekę 800? Ano odłowić. Siecią, wędką - na tyle skutecznie by umożliwić tym które wchodzą jako pierwsze skuteczne tarło i ochronić gniazda przed rozwaleniem w pisdu w stylu mongolskiej hordy
Taka przynajmniej idea z tego co wiem towarzyszyła stworzeniu w miarę sprawnie działającego systemu w Irlandii. Dość często robione są oszacowanie ryb wchodzących, oblicza się na ile jest to wystarczające dla odtworzenia lokalnej populacji. Jeśli nie jest i ryb wchodzi mniej niż wystarczy do odbudowy kolejnego pokolenia - to rzekę zamykają na 3 spusty za pojawienie się z wędką grozi więcej niż pokiwanie palcem. Jeśli jest "ledwo-co" to rzeka jest otwarta do łowienia, ale wyłącznie na pojedyncze haki bezzadziorowe i wszystkie ryby należy bezwzględnie wypuścić.
Jeśli jest super, to pozwala się na zabranie z wody nadmiaru srebrniaków i można zabrać w ciągu sezonu kilka ryb. Z tym, ze zwykle do końca maja można wziąć jedną sztukę, a później dobrać sobie mniejszymi rybami resztę, by od początku września, gdy last minute wchodzą byczki na tarło, na wielu rzekach obowiązuje pojedynczy hak i 100% C&R.
Dlatego zabiera się srebrniaki, ponieważ rzeki są +- zinwentaryzowane, wiadomo ile z nich ma szansę odbyć skuteczne tarło, a ile będzie stanowić nadwyżkę która narobi bigosu.
Stąd wynika, ze zabieranie srebrniaków ma sens.
Dlaczego łowienie keltów nie ma sensu?
Bo są słabe, wymęczone, brzydkie (dla wielu lokalnych wędkarzy ma to znaczenie) i niezbyt smaczne. A co najważniejsze - udowodniły ze sa w stanie skutecznie przystąpić do tarła. O ile srebrniak jest tylko prawdopodobnym sukcesem dla rzeki, to kelt ma ten sukces za sobą. Przekazał geny, wraca do soli. Szansa że uda się mu powrócić jest niewielka, w zależności od źródeł i opracowań waha się między 4 a 15%, niemniej jednak jest. A geny kelta sa bardzo cenne. Określony przez nie program pozwolił temu jednemu z tysięcy rozwinąć się od małej pomarańczowej kuleczki w piękną silną rybę, powrócić do miejsca narodzin i przekazać geny dalej. Wypuszczając kelta (zwłaszcza duzego kelta) drastycznie zwiększamy szansę, ze ta ryba powróci raz jeszcze i powtórzy swój niebywały sukces, przystąpi kolejny raz do tarła i w minimalny sposób zmieni pool genów w danej populacji, w stronę dla nas pożądaną.
Dając jej w pałę mamy 100% pewności że to nie nastąpi.
Stąd wynika, ze wypuszczanie keltów ma sens.
Z powyższych wynika że - kelt to słaby fun i słabe foto, a zabicie go to strzał we własne kolano. Więc celowe łowienie keltów, ryb, które powinny nie niepokojone spłynąć do oceanu/morza jest bez sensu.
Mam nadzieję, że ta przydługa pisanina uzasadniła początkowe twierdzenia.