Oczywiście Adamie, że pijam ziemię ognistą, nawet kilka szczepów. Nie jest łatwo dostępna u mnie, ale zawsze chętnie kupuję, choć uważam, że Cabernet Sauvignon jest nie najlepsze. Trochę zbyt ciężkie, za dużo taniny, nie nadaje się do wieczornego popijania. Może do dobrego steku byłoby ok? Nie wiem.
A dziś? A dziś wino zupełnie mi nieznane, ba, ze szczepu zupełnie nieznanego. Nigdy nie miałem okazji spróbować Cabernet Franc. Winko nosi nazwę Juan de Juanes i pochodzi z hiszpańskiej Valencii. Otworzyłem, spróbowałem jak zwykle, byle jakie. Wydało mi się podobne do różnych Cabernet Sauvignon, więc pozwoliłem mu odetchnąć pół godzinki. Pomogło, ale jeszcze wydało mi się "niedokończone", więc wstawiłem do lodówki. Może +20 mu nie służy? Po 15 minutach kolejna próba - zdecydowanie lepiej, czuć mnóstwo owoców, jakby jerzyny, przejrzałe śliwki, a przy tym dodatek pieprzu i innych przypraw. Podjąłem kolejną próbę zmiany smaku i wstawiłem na kolejne 15 minut do lodówki. I wreszcie strzał w dziesiątkę, wino osiągnęło optymalną temperaturę. Nagle stało się aromatyczne, głębokie, z mnóstwem przypraw korzennych, a pieprz zmienił się w nutę pieprzu cayenne.
Przedziwne wino, ale spodobało mi się.
Zgodnie z Waszymi życzeniami etykieta:
juan_de_juanes.jpg 13.73KB
11 downloads