Takie moje obserwacje przy czym zaznaczam że NIE jestem żadnym specem od okoni chociaż bardzo bym chciał a wyniki mam gorsze z roku na rok.
1. jez.Mokre połowa lat 90. Zawody towarzyskie na które mnie zaproszono skończyły się po sobotniej i niedzielnej turze. Wyciągnięto kilkanaście szczupaków w tym zwycięski coś ok. 4kg. Z okoniami było marnie a my już zupełnie byliśmy w "czarnej dupie".
Zostaliśmy w 4 osoby na poniedziałek i znaleźliśmy miejscówkę na której w weekend nikt nie łowił. Blisko brzegu, żwir na dnie i gwałtowny spadek na 10m z kamieniami na dnie. Nic się nie działo dopóki ktoś nie założył motor oila który chyba wtedy wchodził na rynek. Branie w pierwszym rzucie więc pozostali też zmienili przynęty. Niemalże każdy rzut to był okoń a niektóre takie pod 40cm. Po jakimś czasie zaczeliśmy zmieniać kolory w celach badawczych i okazało się że żaden inny im nie odpowiada.
2. jeziorko w środku puszczy piskiej również połowa lat 90. Kolega zabrał mnie na swoje "tajne" miejsce, jedna wędka na lina + jedna żywcówka na okonia. Tam miałem rekordowego lina na kiju ale nie łowi się z małej łódki kijem 5m, to tak na marginesie.
Jeśli żywcem była uklejka to jeśli nie łyknął jej szczupak to mogła się utopić. Płotka nie miała szans popływać dłużej niż 5 minut. Największy okoń miał 49cm a mniejsze niż 30 nie brały.
3. żwirownia 100km od W-wy jakieś 5-6 lat temu. Popołudnie ze spławikiem, wieczór ze spinem, noc ze spławikiem i dupa .
Gdy zaczeło się robić szaro coś się plusneło więc spławik w kąt i zaczynam spiningować. Przez 45 minut ok. 15 ładnych okoń takich po 25-30cm. Słońce wyszło zza drzew i brania skończyły się jak nożem uciął.
Jakieś wnioski? Ja nie mam żadnych.