Jeszcze jeden głos do tematu. Zastanawiałem się kiedyś do czego używam noża na rybach, przeanalizowałem kilka wyjazdów mniejszych i większych i w sumie zdumiałem się. Może ze 2 razy postrugałem patyk, do żyłek mam klips albo zęby, do rąbania drewna jednak raczej siekiera (wbrew różnym teoriom miłośników dużych noży siekiera jest zdecydowanie lepsza), obrobiłem kilka ryb (żeby nie było że kill to wyjaśniam, że było to tam gdzie jedzenie złowionych ryb jest naturalną czynnością ). I to 20% użytkowania. Reszta 80% to pomidory, kiełbasa, masło, pasztet, mieszanie kawy, otwieranie torebek z makaronem, golenie włosów na ręku żeby sprawdzić czy dalej jest ostry, pokazywanie kolegom ( noża... żeby nie było). Żadnego otwierania puszek, cięcia lin na czas, przecinania włosa wzdłuż na cztery i przeglądania się w lustrzanej krawędzi tnącej (tak, tak, jest rozdział forum o nazwie Zakon Lustrzanej Krawędzi, zawsze ich podziwiałem ale jestem za leniwy żeby dołączyć)
I co tylko ja tak mam?
Jeszcze jedno i się zamykam. Nie ma złej stali. Jest tylko niewłaściwie użyta.