Wspomnienie lata 2009
#1 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 16:14
pozdrawiam
Remek
#2 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 16:56
lato też nie było super najpierw szaro buro a później padało i tak do końca sierpnia jedyny rodzynek....... miały być sandacze i sumy w nocy ale woda pokrzyżowała plany a środka pływającego nie posiadałem
Załączone pliki
#3 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 17:08
Załączone pliki
#4 OFFLINE
#5 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 17:51
Jeden z flashback`ów... i oby do następnego!!!
#6 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 17:54
Załączone pliki
#7 OFFLINE
#8 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 17:57
Załączone pliki
#9 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 17:57
Bywało że @JAZ-a otoczyły dziki...
Zapewne chciały go skroić z wobków
#10 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 17:58
Załączone pliki
#11 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 18:11
Załączone pliki
#12 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 18:13
#13 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 18:17
Lato w futrzanej czapie na łbie
Załączone pliki
#14 OFFLINE
#15 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 18:23
#16 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 19:49
- Bug -> http://www.jerkbait.pl/?p=370
- Warta -> http://www.jerkbait.pl/?p=403
Było baaaardzo fajnie!
#17 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 21:01
Załączone pliki
#18 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 21:05
Tym razem nie bedzie zdjec. Ta chwila nie została sfotografowana.
Co rok kilka fantastycznych spotkan z boleniami
Wybrałem jedno.
Zazwyczaj nie odpinaja sie bolenie z mojej przynety, ale własnie takie nie powodzenie bedzie dzisiejszym opowiadaniem.
Wczesnym latem rozpoznawałem pewien przelew. Przy niskim stanie wody potworzyły sie wlewy i cienie pradowe miedzy nimi.
Odwiedzałem regularnie to miejsce 2,3 razy w tygodniu.
Pogoda dopisywała. Ciezko było sie na poczatku zapoznac z boleniami. Widac było stadko, lecz wyniki przyszły dopiero w drugim tygodniu. Zwykle padały sztuki w przedziale 40-55cm.
Tak sobie myslałem ze gdzies w poblizu powinien jednak przebywac Krol przelewu. Nie pokazywał sie w porach gdy odwiedzałem to miejsce. Jednak po przekłuciu młodziezy i na niego przyszła kryska.
Stał na pograniczu najdalszego cienia. Niesamowite branie. Postawił sie dosłownie i w przenosni, hamujac wystawiona płetwa ogonowa niczym peryskopem. Skapitulował. Sfotografowany dostał klapsa na do widzenia. Po tym połowie niestety nadeszła cisza.
Ryby nie reagowały na przynety. Mniej było tez atakow na powierzchi. Smutne.
Kilka pobytow dało słabe ( czyt. normalne ) wyniki.
Jednakze z sentymentem rozpoczynałem dzien własnie w tym miejscu.
Liczac...juz nie wiem na co. Tego pochmurnego dzionka przeszedłem dwa wlewy. Zajeło to ponad 2omin. Wypłukane resztki ludzkiej roboty kryly zdradliwe pułapki. Mozolnie trzeba było obchodzic ,,dziury,,. Zajawszy dogodne miejsce posłałem woblera na szczyt zapływu. Szybkim tempem sprowadziłem go na 1m i rozpedziłem go stałoszpulowcem.
Mknał wobek niczym pocisk - wlew - cien - wlew - kolejny cien - nast wlew i nagle ,, Dzwon ,, !!!!.
Az mna bujneło. Wow. Kołowrotek sie oparł, ale moje ramie sie nie oparło. Reka ułamku sekundy zaczeła sie prostowac. Na wedzisku az literki podskoczyły. Jasne, jasne to było zderzenie pociagu pospiesznego z tramwajem. Bolen porwał przynete rozpedzony od przodu. Zyłka zaswistała dajac znac ze na długosci 20m jest juz o 4 setki ciensza od orginału. Po chwili
moj mozg dał spozniony sygnał.Urzyj siły. Zrob cos !!!
Lecz na moja siłe odpowiedział i ten cwany rzeczny rozbojnik.
Poczułem jak po obu koncach zyłki skupiła sie moc.
Moc pasji i moc natury.
Przelotki az zatrzeszcały gdy w jednym momencie srebrna rapa
wyskoczyła w gore niczym wsciekły pies na smyczy. Naprezyła sie w bok i wyprostowała. To moment marzenie. Niczym z dawnych szkicow przedstawiajacych wedkarza walczacego z wyskakujacym rybem. Wspaniałe niczym zatrzymany kadr. Cały zestaw nad tafla wody trzyma rybe.
I nagle wspaniała parabola prostuje sie. Nie, nie teraz. Dlaczego?
Zyłka niczym naprezona guma przelatuje za moje plecy.
Mieniaca sie łuska ryba wpada do rzeki, wpada nizcym torpeda wystrzelona z U-boota.
Wzrok jeszcze przez chwile mam przykłuty do wody i odrywam gdy
hipnotyzujacy nurt zamazuje slady mojej zdobyczy.
Skocz jeszcze raz skocz - łososiu dla ubogich zwany.
niesamowity moment trwajacy sekundy, a wciaz przywoływany przez pamiec.
Jak zestaw, co nie zadziałało? Przelotki sa, szczytowka jest.
Co z zyłka? Moze to ja zaczarował bolen.
Jest i zwijam ja. Czy okaleczyłem rybe? Nie jest i woblerek.
Kotwiczki całe. Wszystko gra.
Rozgladam sie w około, tak, jak zwykle sam. Błoga cisza.
Pokonałes mnie dzis chwacie. Za rok sie spotkamy. Bede Cie szukał krolu przelewu.
#19 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 21:16
WOW....
#20 OFFLINE
Napisano 18 luty 2010 - 22:18
Ja nie oszukujac sie zaniedbalem tamten rok ale najmilej wspominam moj pierwszy wypad na Wisle jednostka plywajaca choc bez rezultatow to byla pelna koncentracja i czysta przyjemnosc z wedkowania .
Załączone pliki
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych