Wystawiałem łamance 8cm po 30zł i poniosłem porazke.
Powyżej 3 dyszek/10 cm zaczynają się w PL schody ze sprzedażą przynęt, szczególnie jeżeli nie robisz ich od co najmniej kilkunastu lat i nie masz renomy choć akurat to jest całkiem zrozumiała prawidłowość, zaś przynęty od 11 cm wzwyż są w większości egzotyką dla potencjalnych klientów. Młócenie polskiej wody jerkiem 16 cm wywołuje wśród kolegów po kiju , szczególnie starszej daty i tradycjonalistów, lawinę reakcji:
-zmieszanie ("co to k..... jest?!")
-niedowierzanie ("ch...a Pan na to złapiesz")
-drwiny ("takiego to od razu na patelnię"-klasyk)
-gniew ("pierd..ony, ryby mnie tu płoszy")
Wracając do meritum, cena materiałów jest jak najbardziej mierzalna w przypadku żywicy, nawet co do grosza i włączając odrzuty z materiału. Natomiast czasu na wykonanie samego korpusu przynęty (nie licząc testów, ustawiania itp.,) nie policzysz jednakowo dla każdego modelu, za dużo zmiennych: skomplikowanie stelaża, właściwości mieszanki, szlifowanie korpusu (bo zwykle jest konieczne w mniejszym lub większym stopniu), rozmieszczeni obciążenia, ilość form. Trochę tego jest i jednoznacznie nie da się określić ram czasowych.
Bo u Nas się nie liczy ile czasu kosztuje ręczna praca. Ludzi porówują z pseudo woblerami made in china i chcą kupić ręczną robotę, najlepiej za połowę ceny chińczyka.
Hehehe, następny rynkowy klasyk. Kiedyś kuzyn podrzucił koledze moje przynęty, ten sprawdził ich akcję i mu się spodobały ale jak usłyszał ceny (20 i 25/szt.) to tylko wystękał, że żona do Chin jedzie i mu tam woblerów nakupi Drugi misio jak zapytał mnie kiedyś nad wodą o cenę Grada (35 zł) to stwierdził że sobie za to nabędzie torbę gum jaxona a nawet samego mikado
Użytkownik Piotrek Sukingaad edytował ten post 16 listopad 2015 - 15:12