...
Hej
W związku z wprowadzaniem żony w kontrolowana nieświadomość, jak to ktoś kiedy opisał: "Najbardziej boje się tego, że jak umrę to żona sprzeda mój sprzęt za cenę za jaka go kupiłem....".
Miałem wczoraj taka oto "przygodę":
Wieczór, ciemno, za oknem piździ wiatrem i deszczem, w domu cicho i ciepło.
Przygotowania do świat idą pełną parą, żona sprząta, pakuje prezenty, ja łupię orzechy.
Żona w pokoju, ja w kuchni.
Nagle z oddali pada pytanie: "mógłbyś wyciągnąć te swoje wędki zza szafy? Chciałabym zobaczyć czy nie ma za nimi papieru do pakowania prezentów".
Ja: "A nie możesz tego zrobić sama, one nie ważą tonę."
Ż: "No dobra" i zapada cisza, przerywana stukiem aluminiowych tub.
Nagle z oddali pytanie: "A ty masz w tych wszystkich rurach wędki?"
Ja: "E nieeee...."
Z oddali dobiega mnie charakterystyczny dźwięk odkręcanej aluminiowej zakrętki do tuby, zgrzyt, zgrzyt,..... potem kolejny i kolejny...
Ż: "Jak to nie, w każdej jest jakaś wędka!!!"
Udaję, że nie słyszę, i zaczynam się zastanawiam jaki będzie finał, pytania: "po co Ci tyle wędek?" już się nawet nie spodziewałem, bo już to przerabialiśmy nie raz.
No ale jakoś się uspokoiło, ja skończyłem łupić orzechy, Anka porządki, potem wzięła się za angielski.
Po jakiś 30 minutach przychodzi i pyta: "Ty masz naprawdę w każdej rurze wędkę?"
Ja (alarm!): "No a po co były by mi te wszystkie tuby?"
Ż: "No nie wiem, myślałam, ze je trzymasz jakbyś sprzedawał jakieś wędki"
Ja (panika!): w myślach słyszę pytanie: "A ile one wszystkie kosztowały?", robi mi się ciepło...
Nagle pada stwierdzenie: "Nie patrz tak na mnie, nie chcę Ci ich wszystkich zabrać",
Ja (ufffffff...): "Idę wrzucić skorupy z orzechów do pieca!".
Ż: "OK"
Znowu się udało.
Wesołych Świąt Koleżankom i Kolegom.
p.s. nie można mieć za dużo wędek :-)