Jest to moja druga wizyta w tym wątku i chyba ostatnia. Część mnie, ta związana z muzyką została brutalnie wynicowana. Miałożby tak być że fascynacje które do tej pory dawały mi radość, te wszystkie Pink Floydy, Ten Years Aftersi, Marilliony, Doorsi, King Crimsoni, Bracia Allman, setka innych pomniejszych wliczając w to kilka koncertów fortepianowych oraz organy, są tylko kiczem? Masową kulturą rodem z jarmarku i tę samą ławę pokrytą baranicą, dzielą z muzyką Podhala, łowickimi pasami, adonisami z Modern Talking i koronkami z Koniakowa? Że blues zapodawany na antenie Trujki przez Wojtka, że Trzy Kwadranse Jazzu i również potrójne wymiary gitarrry to spychacz pchający mnie w objęcia bylejakości? Matkobosko...
Dobrze że nie ma u nas wątku o malarstwie, bo to byłaby prosta droga do samobójstwa.
Co najgorsze, strach kontestować poglądy Sławka i jeszcze publicznie, bo chłopisko jest wielkie i może przygrzmocić.
Jedyna nadzieja w tym że Sławek, jak każdy chłopak z Łodzi, pomarudzi i odchodzi.
Użytkownik skippi66 edytował ten post 01 kwiecień 2014 - 18:08