Ja nie dozbrajam, ataki są raczej na głowę... a dozbrojka mogłaby się różnie zachowywać.
Drop Shot - wszystko o tej metodzie łowienia
#221 OFFLINE
Napisano 18 wrzesień 2017 - 11:34
#222 OFFLINE
Napisano 18 wrzesień 2017 - 11:42
- Krzysiek Rogalski, Sonary i mapy, Mateo1989 i 2 innych osób lubią to
#223 OFFLINE
Napisano 18 wrzesień 2017 - 17:50
No fajny artykuł nawet wiem na jakich wodach były połapane te garbusy.
A jeżeli chodzi o dozbrajanie jeżeli używasz miękkich gum typu keitech lub z podobnego sylikonu nie trzeba używać dozbrojek gumy ładnie się łamią i bez problemu okoń 25 cm zażera 4 calową gumę, a sandacz 35 cm łyka 6 cali. Co innego jak używasz gum typu podeszwa jeżeli małe ryby będą atakować możesz mieć dużo pustych zacięć.
#224 OFFLINE
Napisano 13 listopad 2017 - 19:09
Minął rok mojego łowienia tą metodą. Wody stojące i rzeki, cały rok, próby różnych obciążeń, przynęt, sposobów animacji. Pora na małe podsumowanie:
Ciężarki.
Przerobiłem sporo różnych obciążeń, w rzekach łowiąc "na lekko" pstrągi, okonie i klenie stosowałem 1-2 gramy w formie śrucin. Łatwość montażu, zmiany odległości od haczyka spowodowała, że dokupiłem również i 4 gramowe śruciny. Gdy śrucina kleszczy się w kamieniach, wyjmuję zestaw i zakładam nową Doszło do tego, że łowiąc w jeziorze zakładałem 4-5 tych 4 gramowych śrucin, co około 10 cm. W ten sposób uzyskałem ciekawszą, mniej "szarpaną" pracę przynęty, podczas prowadzenia zestawu po żwirowym dnie. Przynajmniej tak to sobie tłumaczę
Nigdzie wcześniej nie spotkałem się z łowieniem metodą drop szot przy zastosowaniu ekstremalnie lekkich obciążeń. Uważam to za świetną alternatywę dla lekkich główek (0,5 do 1,5 grama). Lojalnie uprzedzam, takie łowienie wciąga i uzależnia
Odległości od haczyka do ciężarka.
Przy szukaniu okoni w jeziorach stosuję w 95% przypadków dwie odległości, około 30 cm i około 90 cm. W praktyce polega to na tym, że przywiązuję ciężarek 30 cm poniżej haka, jeśli nie ma brań, ucinam węzeł i dowiązuję 50-70 cm żyłki. Ciężarki specjalistyczne z charakterystycznym klipsem do szybkiej zmiany odległości, w praktyce zarzuciłem. Po pierwsze, lubią uszkodzić żyłkę, a po drugie, w moim przypadku, zmiana odległości mocowania ciężarka, przy łowieniu w jeziorze była na tyle rzadka, że nie było sensu inwestować w te ciężarki.
Inną bajką jest rotowanie odległością haczyka od ciężarka w rzekach, zwłaszcza przy łowieniu pstrągów i kleni. Tu jednak temat ogarnąłem wspomnianymi wcześniej śrucinami.
Żyłki.
Zaczynałem (podglądając dużo lepszych ode mnie specjalistów ze Śląska), od żyłki HM 80, grubość 0,16. Do łowienia okoni w bezzaczepowych miejscach, czy do łowienia pstrągowo-kleniowego, gdy nie ma potrzeby holu siłowego, jest to dobre rozwiązanie. W zaczepach, a zwłaszcza gdy musimy zatrzymać silną rybę na małym obszarze, jest to za mało. Przekonałem się o tym boleśnie, gdy na ostatnich konfrontacjach muchowo-spinningowych zerwałem sześć sporych pstrągów. Mogąc uzyskać znakomity wynik, uzyskałem bardzo przeciętny i pogrzebałem swoje szanse...
Żyłki fluorocarbonowe są dużo słabsze od swoich "zwykłych" odpowiedników, zwłaszcza na węźle. Dlatego też żyłki 0,20 i 0,25 mm odpuściłem sobie. Przy łowieniu sandaczy jednak mają pewne istotne walory. Obecnie eksperymentuję (z dobrym skutkiem) z żyłkami fluorocarbonowymi o średnich 0,3 i 0,35 mm. Stosuję jednak pewien "myk", o którym wspomniałem już wcześniej. Otóż poniżej haka zostawiam odcinek około 20 cm, do którego dowiązuję podobny odcinek zwykłej żyłki o 0,05 mm cieńszy, od przyponu właściwego. Najczęściej w zawadach kleszczy się ciężarek, który po prostu urywam na zaczepie i zawiązuję nowy. Gdy stosowałem zestaw bez tego przyponiku, zwykle najsłabszym miejscem okazywał się węzeł haka. Czyli traciłem cały zestaw i musiałem wiązać go na nowo. A na rybach wolę łowić, niż związywać zestawy
Przynęty.
Zaczynałem od typowych, "dropszotowych" przynęt. Cokolwiek to znaczy
Nie ma przynęt, które nie nadają się do tej metody. Gdy ryby są mało aktywne i muszę zwolnić tempo prowadzenia przynęt, stosuję gumki z bardziej miękkiego silikonu. Albo kotwiczę je w jednym miejscu (większy ciężarek i "gra" stacjonarna), albo mniejsze obciążenie i bardzo spokojne wleczenie po dnie. Wtedy gumka jest na dłuższym przyponie (odległość od haka do ciężarka). Natomiast gdy ryby są aktywne, to wtedy rodzaj gumy ma mniejsze znaczenie. Mogą to być klasyczne kopytka, wszelkiej maści wormy, jaskółki. Istotny (jak zawsze) jest dobór wielkości i koloru gumy. Dobre efekty miewałem na różne, często zaskakujące nawet mnie przynęty Zaskakujące w tym sensie, że przeleżały w pudełkach wiele lat, wreszcie trafiły na hak - i łowiły Rybie gusta są nieodgadnione
Nowości.
Poza omawianym na początku ultralekkim drop szotem, z którym nigdy wcześniej się nie spotkałem, łowiłem zestawem dropszotowym - w toni. Gdy ryby żerowały wysoko w toni jeziora (lub większej rzeki), a podanie niewielkiej przynęty na główce lub bocznym troku było utrudnione, stosowałem drop szot. Do niewielkich przynęt główki powyżej 5 gramów nie bardzo mi "pasują", natomiast niektóre przynęty założone na boczny trok źle pracują. Optymalnym rozwiązaniem okazał się tu właśnie drop szot. Tempo prowadzenia, intensywność pracy nadgarstka, rodzaje przynęt, to wszystko daje wielkie pole do eksperymentowania.
Kolejną nowością, przynajmniej dla mnie, jest nocne łowienie sandaczy tą metodą. Łowienie na klasyczny opad, czy również klasyczne łowienie nocą przy pomocy woblerów, darzyło mnie już wielokrotnie pięknymi emocjami. Jednak ograniczenia spowodowane chorobą i częściową niepełnosprawnością spowodowały, że w ostatnich latach praktycznie zaniechałem nocnego spinningu. Dzięki dropszotowi wróciłem do gry W ostatnią niedzielę, czyli równo w rok od czasu, gdy poświęciłem się tej metodzie na poważnie, złowiłem równe 10 sandaczy. Przez chwilę nawet zastanawiałem się, czy podawać tą informację do powszechniej wiadomości, ale przecież właśnie to jest sensem istnienia naszego forum. Dzielenie się doświadczeniami, by pomnożyć naszą wspólną wiedzę
Wnioski.
Metoda drop szot jest skuteczna cały rok, ale w zimnych okresach jest (bywa) skuteczniejsza od innych metod. Gdy woda ma mniej, niż około 10 stopni, zastosowanie jej jest mocno wskazane. Jest to bardzo plastyczna metoda. Od łowienia stacjonarnego, po łowienie w toni. Od głębokich jezior, po bystre górskie potoki. Tylko nasza fantazja jest ograniczeniem. Gdy masz ułańską fantazję, lubisz eksperymenty, wytyczanie nowych szlaków, ta metoda jest dla ciebie. Dla mnie z pewnością Przyszły rok również poświęcę drop szot'owi!
- Friko, doktorek, Sławek Oppeln Bronikowski i 37 innych osób lubią to
#225 OFFLINE
Napisano 13 listopad 2017 - 22:38
#226 OFFLINE
Napisano 13 listopad 2017 - 22:52
Minął rok mojego łowienia tą metodą. Wody stojące i rzeki, cały rok, próby różnych obciążeń, przynęt, sposobów animacji. Pora na małe podsumowanie:
Ciężarki.
Przerobiłem sporo różnych obciążeń, w rzekach łowiąc "na lekko" pstrągi, okonie i klenie stosowałem 1-2 gramy w formie śrucin. Łatwość montażu, zmiany odległości od haczyka spowodowała, że dokupiłem również i 4 gramowe śruciny. Gdy śrucina kleszczy się w kamieniach, wyjmuję zestaw i zakładam nową Doszło do tego, że łowiąc w jeziorze zakładałem 4-5 tych 4 gramowych śrucin, co około 10 cm. W ten sposób uzyskałem ciekawszą, mniej "szarpaną" pracę przynęty, podczas prowadzenia zestawu po żwirowym dnie. Przynajmniej tak to sobie tłumaczę
Nigdzie wcześniej nie spotkałem się z łowieniem metodą drop szot przy zastosowaniu ekstremalnie lekkich obciążeń. Uważam to za świetną alternatywę dla lekkich główek (0,5 do 1,5 grama). Lojalnie uprzedzam, takie łowienie wciąga i uzależnia
Odległości od haczyka do ciężarka.
Przy szukaniu okoni w jeziorach stosuję w 95% przypadków dwie odległości, około 30 cm i około 90 cm. W praktyce polega to na tym, że przywiązuję ciężarek 30 cm poniżej haka, jeśli nie ma brań, ucinam węzeł i dowiązuję 50-70 cm żyłki. Ciężarki specjalistyczne z charakterystycznym klipsem do szybkiej zmiany odległości, w praktyce zarzuciłem. Po pierwsze, lubią uszkodzić żyłkę, a po drugie, w moim przypadku, zmiana odległości mocowania ciężarka, przy łowieniu w jeziorze była na tyle rzadka, że nie było sensu inwestować w te ciężarki.
Inną bajką jest rotowanie odległością haczyka od ciężarka w rzekach, zwłaszcza przy łowieniu pstrągów i kleni. Tu jednak temat ogarnąłem wspomnianymi wcześniej śrucinami.
Żyłki.
Zaczynałem (podglądając dużo lepszych ode mnie specjalistów ze Śląska), od żyłki HM 80, grubość 0,16. Do łowienia okoni w bezzaczepowych miejscach, czy do łowienia pstrągowo-kleniowego, gdy nie ma potrzeby holu siłowego, jest to dobre rozwiązanie. W zaczepach, a zwłaszcza gdy musimy zatrzymać silną rybę na małym obszarze, jest to za mało. Przekonałem się o tym boleśnie, gdy na ostatnich konfrontacjach muchowo-spinningowych zerwałem sześć sporych pstrągów. Mogąc uzyskać znakomity wynik, uzyskałem bardzo przeciętny i pogrzebałem swoje szanse...
Żyłki fluorocarbonowe są dużo słabsze od swoich "zwykłych" odpowiedników, zwłaszcza na węźle. Dlatego też żyłki 0,20 i 0,25 mm odpuściłem sobie. Przy łowieniu sandaczy jednak mają pewne istotne walory. Obecnie eksperymentuję (z dobrym skutkiem) z żyłkami fluorocarbonowymi o średnich 0,3 i 0,35 mm. Stosuję jednak pewien "myk", o którym wspomniałem już wcześniej. Otóż poniżej haka zostawiam odcinek około 20 cm, do którego dowiązuję podobny odcinek zwykłej żyłki o 0,05 mm cieńszy, od przyponu właściwego. Najczęściej w zawadach kleszczy się ciężarek, który po prostu urywam na zaczepie i zawiązuję nowy. Gdy stosowałem zestaw bez tego przyponiku, zwykle najsłabszym miejscem okazywał się węzeł haka. Czyli traciłem cały zestaw i musiałem wiązać go na nowo. A na rybach wolę łowić, niż związywać zestawy
Przynęty.
Zaczynałem od typowych, "dropszotowych" przynęt. Cokolwiek to znaczy
Nie ma przynęt, które nie nadają się do tej metody. Gdy ryby są mało aktywne i muszę zwolnić tempo prowadzenia przynęt, stosuję gumki z bardziej miękkiego silikonu. Albo kotwiczę je w jednym miejscu (większy ciężarek i "gra" stacjonarna), albo mniejsze obciążenie i bardzo spokojne wleczenie po dnie. Wtedy gumka jest na dłuższym przyponie (odległość od haka do ciężarka). Natomiast gdy ryby są aktywne, to wtedy rodzaj gumy ma mniejsze znaczenie. Mogą to być klasyczne kopytka, wszelkiej maści wormy, jaskółki. Istotny (jak zawsze) jest dobór wielkości i koloru gumy. Dobre efekty miewałem na różne, często zaskakujące nawet mnie przynęty Zaskakujące w tym sensie, że przeleżały w pudełkach wiele lat, wreszcie trafiły na hak - i łowiły Rybie gusta są nieodgadnione
Nowości.
Poza omawianym na początku ultralekkim drop szotem, z którym nigdy wcześniej się nie spotkałem, łowiłem zestawem dropszotowym - w toni. Gdy ryby żerowały wysoko w toni jeziora (lub większej rzeki), a podanie niewielkiej przynęty na główce lub bocznym troku było utrudnione, stosowałem drop szot. Do niewielkich przynęt główki powyżej 5 gramów nie bardzo mi "pasują", natomiast niektóre przynęty założone na boczny trok źle pracują. Optymalnym rozwiązaniem okazał się tu właśnie drop szot. Tempo prowadzenia, intensywność pracy nadgarstka, rodzaje przynęt, to wszystko daje wielkie pole do eksperymentowania.
Kolejną nowością, przynajmniej dla mnie, jest nocne łowienie sandaczy tą metodą. Łowienie na klasyczny opad, czy również klasyczne łowienie nocą przy pomocy woblerów, darzyło mnie już wielokrotnie pięknymi emocjami. Jednak ograniczenia spowodowane chorobą i częściową niepełnosprawnością spowodowały, że w ostatnich latach praktycznie zaniechałem nocnego spinningu. Dzięki dropszotowi wróciłem do gry W ostatnią niedzielę, czyli równo w rok od czasu, gdy poświęciłem się tej metodzie na poważnie, złowiłem równe 10 sandaczy. Przez chwilę nawet zastanawiałem się, czy podawać tą informację do powszechniej wiadomości, ale przecież właśnie to jest sensem istnienia naszego forum. Dzielenie się doświadczeniami, by pomnożyć naszą wspólną wiedzę
Wnioski.
Metoda drop szot jest skuteczna cały rok, ale w zimnych okresach jest (bywa) skuteczniejsza od innych metod. Gdy woda ma mniej, niż około 10 stopni, zastosowanie jej jest mocno wskazane. Jest to bardzo plastyczna metoda. Od łowienia stacjonarnego, po łowienie w toni. Od głębokich jezior, po bystre górskie potoki. Tylko nasza fantazja jest ograniczeniem. Gdy masz ułańską fantazję, lubisz eksperymenty, wytyczanie nowych szlaków, ta metoda jest dla ciebie. Dla mnie z pewnością Przyszły rok również poświęcę drop szot'owi!
Takich ludzi (kombinatorów) potrzebujemy ; ) . Bardzo ciekawe informacje. Tak lekko jeszcze nie łowiłem, najczesciej łowie 5-7gr.
Dlaczego łowisz żyłką, a nie plecionką ?
PS. ja ostatnio podpatrzyłem u kolegi inną technike drgań, tzn nie pionową, a raczej szarpanie do boku, coś jak woblerem. Co ciekawe niekiedy on łowiąc w ten sposób miał brania, a ja nie i na odwrót ; )
#227 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 08:46
Drop szot w toni czyli właściwie co ?
Drop szot to jest specyficzny sposób montażu zestawu. Coś jak boczny trok, czy karolina. Łowiąc w toni (bez kontaktu z dnem) uzyskujesz różne sposoby prezentacji przynęty. Spróbuj kiedyś, może taka nowinka, że tymi metodami nie trzeba koniecznie i zawsze tylko po dnie, otworzy Ci nowe pola do eksperymentów
(...)
Dlaczego łowisz żyłką, a nie plecionką ?
(...)
Przypon jest z żyłki, dowiązanej do plecionki
Jak powyżej opisałem, przypon żyłkowy dzielę na dwie części, tą z haczykiem i tą z ciężarkiem. Ta z haczykiem jest grubsza.
- Friko i Rodu lubią to
#228 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 10:43
Drop szot to jest specyficzny sposób montażu zestawu. Coś jak boczny trok, czy karolina. Łowiąc w toni (bez kontaktu z dnem) uzyskujesz różne sposoby prezentacji przynęty. Spróbuj kiedyś, może taka nowinka, że tymi metodami nie trzeba koniecznie i zawsze tylko po dnie, otworzy Ci nowe pola do eksperymentów
Z czystej ciekawości chciał bym zobaczyć jak łowisz w toni "drop-szotem" nie łowiąc jednocześnie wertykalnie ?
Dla mnie a wykonalne i jak kolwiek to nazwiesz mimo że zestaw jest zbudowany do metody "Drop-szot" nie jest to łowienie tą metodą
- Robert Crocker lubi to
#229 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 10:47
- delux64 lubi to
#230 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 11:10
Z czystej ciekawości chciał bym zobaczyć jak łowisz w toni "drop-szotem" nie łowiąc jednocześnie wertykalnie ?
Dla mnie a wykonalne i jak kolwiek to nazwiesz mimo że zestaw jest zbudowany do metody "Drop-szot" nie jest to łowienie tą metodą
A jakie to właściwie ma znaczenie? Zestaw skonstruowany do drop shota, więc łowi się drop shotem.
#231 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 11:12
Wnioski.
Metoda drop szot jest skuteczna cały rok, ale w zimnych okresach jest (bywa) skuteczniejsza od innych metod. Gdy woda ma mniej, niż około 10 stopni, zastosowanie jej jest mocno wskazane. Jest to bardzo plastyczna metoda. Od łowienia stacjonarnego, po łowienie w toni. Od głębokich jezior, po bystre górskie potoki. Tylko nasza fantazja jest ograniczeniem. Gdy masz ułańską fantazję, lubisz eksperymenty, wytyczanie nowych szlaków, ta metoda jest dla ciebie. Dla mnie z pewnością Przyszły rok również poświęcę drop szot'owi!
Bardzo ciekawy artykuł, szczególnie, że mój pierwszy raz z tą metodą był w niedziele czyli dokładnie rok po Tobie .
Czy mógłbyś coś napisać odnośnie kija/kijków jakich używasz do tej metody. Chodzi mi szczególnie o kij na jezioro, z łódki, pod okonia.
Z tym podczas mojego premierowego łowienia miałem największy problem - trafić z wędziskiem, a źle dobrany kij przypominał mi o mięśniach, o których istnieniu już dawno zapomniałem. To delikatne poszarpywanie z nadgarstka potrafi być męczące ale myślę, że odpowiedni kij rozwiąże problem.
#232 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 11:12
Pewnie łowi się tak jak zwykłym jigiem tyle, że zestaw jest drop shotowy.
#233 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 11:23
A jakie to właściwie ma znaczenie? Zestaw skonstruowany do drop shota, więc łowi się drop shotem.
Tak napewno:D
#234 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 11:31
Tak napewno:D
Nie rozumiem... Proszę, powiedz co jest nie tak, bo autentycznie, nie wiem w czym problem. W semantyce?
- Friko lubi to
#235 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 12:37
No ludzie ... jaki to jest drop shot ? W toni drop shot ? Tylko nie zaczynajmy rozmowy o teorii i filozofii ... bo to już na 1 roku prawa 100 lat temu miałem.
#236 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 12:40
Koledzy
Jeśli zastosuję zestaw typu "boczny trok", czyli np. krótki odcinek żyłki do ciężarka, dłuższy do haka z przynętą i będę na ten zestaw łowił tak, by ciężarek nawet przez moment nie miał kontaktu z dnem, to łowię na boczny trok? Moim zdaniem tak.
Spinningując "bocznym" w toni.
Można stosować przy tym wszelkie sposoby dodatkowej animacji przynęty, czyli np. dłuższy lub krótszy opad, twitching, zmiany tempa kręcenia kołowrotkiem. Co tylko wyobraźnia podpowie. Dokładnie te same zasady dotyczą zestawu typu drop szot. Tutaj jednak, dzięki sztywnemu przywiązaniu haka odpada kłopot z wirowaniem przynęt, dość powszechnym przy wzmiankowanym bocznym troku. Dodatkowo, jeśli przynętę zamocuje się nieosiowo, to podczas szybkiego prowadzenia uzyskuje ona dodatkowego "życia", szczególnie podczas twitching'u. Jest to potężne pole do poszukiwań własnych sposobów połowu
(...)
Czy mógłbyś coś napisać odnośnie kija/kijków jakich używasz do tej metody. Chodzi mi szczególnie o kij na jezioro, z łódki, pod okonia.
(...)
Stosuję lekkie kije. Takie, którymi dobrze się operuje główkami 3-6 gramów, + przynęta. Jeśli łowię w zaczepowych miejscach, np. w okolicach zatopionych drzew, stosuję mocniejszy sprzęt, bardziej odpowiedni do główek około 10 gramów + przynęta. Celowo nie podaję ciężarów wyrzutu, tylko raczej komfortu łowienia. Stosuję wędziska pełne (nie wklejki), ale nie wynika to z jakiś szczególnych powodów, tylko z jednego - już prawie nie posiadam wklejek, a jeszcze rzadziej mam wklejkę nad wodą Specyfika łowienia tą metodą powoduje, że wolę stosować kije bardziej spolegliwe, nawet witki typu krowi ogon (gnące się aż po rękojeść), gdyż ryby łatwiej zasysają przynętę, no i praktycznie nie spadają. Przynajmniej bardzo rzadko. Jedynie gdy nastawiam się wyłącznie na sandacze, stosuję szybkie wędziska. Ale to nie wynika z potrzeby błyskawicznego zacinania, tylko z lepszej kontroli w czasie holu. Gdy szukasz i zastanawiasz się, który kij wybrać, zacznij od tego, na który lubisz łowić. Mając dwa do wyboru, wybierz na początek bardziej miękki. I tyle. Łów, nie przejmuj się wydumanymi zasadami. Łowienie ma sprawiać przyjemność
- Friko, sucks_one, gulf i 10 innych osób lubią to
#237 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 13:00
Robert Crocer to nie teoria ani filozofia tylko progres w danej technice . Ważna aby w pełni z niej korzystać .
https://www.bassmast...op-shot-tactics
i tyle w temacie .
Za mało tą techniką łowimy z tąd krótkowzroczność .
Użytkownik neor edytował ten post 14 listopad 2017 - 13:04
- Friko, woblery z Bielska, golenia i 4 innych osób lubią to
#238 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 13:41
Świetne porady. Szkoda, że nie znałem tego wcześniej i musiałem otwierać szeroko otwarte wrota
Zwłaszcza opad samej gumy był dla mnie bardzo ciekawym "odkryciem", dawał sporo zabawy i okazywał się skuteczny. Choć najmniej przypomina spinning
#239 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 14:20
Użytkownik Robert Crocker edytował ten post 14 listopad 2017 - 14:21
#240 OFFLINE
Napisano 14 listopad 2017 - 16:30
Koledzy
Jeśli zastosuję zestaw typu "boczny trok", czyli np. krótki odcinek żyłki do ciężarka, dłuższy do haka z przynętą i będę na ten zestaw łowił tak, by ciężarek nawet przez moment nie miał kontaktu z dnem, to łowię na boczny trok? Moim zdaniem tak.
Bo wtedy w zestawie jest ten "boczny trok" czyli jakiś odcinek linki od głównej...
Drop shot dla mnie to było położenie ciężarka na dnie (i w założenie w pionie vide tenis - krótko i blisko) i animowaniem samą przynętą. Ty nie kładziesz tylko podbijasz w toni. Czyli to w zasadzie nie drop tylko jig - tylko, że ciężarek zamiast przy gumie jest pod nią
Tak czy siak to tylko kwestia nazewnictwa
Widać zima wkracza na forum
Użytkownik Marcyś edytował ten post 14 listopad 2017 - 16:31
- Bartas93 i Dano. lubią to
Użytkownicy przeglądający ten temat: 2
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych