Z mojego podwórka.
Mam pod nosem rzekę, na której udało się wdrożyć projekt Restytucji pstrąga potokowego na wyznaczonym odcinku o najwyższym spadku pomiędzy dwoma piętrzeniami. Solidnie opracowany, pod stałym nadzorem Instytutu z Olsztyna (A.Wołos i inni) przez pierwsze trzy lata od startu. Cała rzeka wraz z dopływami jest również monitorowana przez Uniwersytet w Łodzi, pierwszy raz w 2002-2003 (Marszał i inni), drugi 20120-2011 (M. Jażdżewski i inni). Zaczęło się pięknie, pstrągi rosły niesamowicie. Szczęście trwało 7 lat.
Na fali kontynuacji dobrych zarybień w kolejnych latach po wdrożeniu programu, zbudowaliśmy populację bez "dziur" w rocznikach, łowiono ryby od 15 cm do 50+ cm, z przewagą ryb +35cm. Po 2007 roku nastąpiły dwie zmiany - masowy najazd wędkarzy z coraz odleglejszych miejscowości oraz coraz gorsze zarybienia. Do rzeki w ramach zarybień "zgodnych z operatem" wpuszczano narybek pstrąga potokowego a z nim - pstrąga tęczowego, pstrąga źródlanego, troci wędrownej i głowacicy. W papierach wszystko szło jako narybek pstrąga potowego
Nasilona presja wędkarska (zabieranie ryb z łowiska) połączona z tak nonszalanckimi zarybieniami jak wpuszczanie miksu salmonidów do tego na raz w jednym miejscu z rękawa, albo niedotlenionych spowodowała, że w ciągu kolejnych pięciu lat wybito pstrąga potokowego. W rzece zaczęto łowić pojedyncze duże ryby, albo krótkie do 30cm.
Pojawienie się dużych ilości tęczka i źródlaka, których narybek był sporo większy od narybku potoka bardzo ucieszył wielu wędkarzy. Och jak wspaniale! - wołali. Rezultat jest natomiast taki, że złowiono tych ryb niewiele, niezatrzymywane przez dolny próg zeszły do Wisły, podobnie zrobiły trocie. Kilka pojedynczych dużych ryb tych gatunków złowiono, tęczk 60 i głowacica 70. Pozostałe złowione tęczki i żródlaki nie przekroczyły 40cm. Ryb tych już w rzece praktycznie nie ma. Ostatni przyzwoity rok na tej rzece, to 2012. Do tego od kilku lat pstrągi potokowe łowione są przez wędkarzy w okresie ochronnym, praktycznie kuje się i zabiera przez 365 dni w roku. Najazd wędkarzy ożywił kłusowników, którzy wcześniej zaglądali z podrywkami nad rzekę wiosną w ciągach tarłowych szczupaka i płoci. Zaczęły się pojawiać sznurki z haczykami, a także prymitywne wędki spławikowe z gałęzi.
Utrzymanie dobrego łowiska z pstrągiem potokowym jest coraz trudniejszym zadaniem. No kill to minimum na niektórych rzekach, tam gdzie jest ogromna presja konieczne jest zmniejszenie ilości wędkarzy. Małe rzeki, albo krótkie wyłączone odcinki "górskie" często nie są w stanie obsłużyć zbyt dużej ilości chętnych. Takich przykładowych łowisk jest już kilka i wyraźnie widać, że zaczyna się zabiegać o możliwość łowienia w tych miejscach. Wyższe opłaty nie stanowią przeszkody, kiedy atrakcyjne ryby są w wodzie.