Gdy pierwszy raz w życiu zobaczyłem wędkę uzbrojoną przez Janusza, zresztą trzymaną w rękach przez samego Twórcę, podniosłem prawą brew i wydałem z siebie przeciągłe: "Ooooooo..."
Uchwyt kołowrotka, jego innowacyjność i "inność" przyciągał uwagę, jednak dla mnie osobiście to ciąg wielu małych przelotek był szokiem. Gdy udało się usiąść i porozmawiać na ten temat, wyjaśnienie koncepcji, zupełnie odmiennego od klasyki zbrojenia, nie zajęło dużo czasu.
Później rozmawialiśmy o uchwycie, wizji i kolejnych krokach realizacji. Marketingowo trudny temat. Wędkarze to tradycjonaliści i prawdziwe innowacje wprowadza się długo. Wielu jeszcze pamięta początki wprowadzania na nasz rynek miękkich przynęt. Popularność zdobywały z trudem, około dziesięciu lat. A do dyspozycji był bardzo chłonny rynek początku lat 90-tych! Tu do dyspozycji nie stoi renoma wielkich firm, a tylko "marketing szeptany" zadowolonych użytkowników, posiadających kije, wyposażone w nowatorski uchwyt. Jeśli ktoś się zastanawia, czy warto, mogę podpowiedzieć, że rękojeść leży w dłoni lepiej, niż jakakolwiek inna, którą zdarzyło mi się w życiu "pomacać"
Gdy wróciłem do domu, po prostu musiałem sprawdzić, czy ten innowacyjny system rozłożenia przelotek działa. Składałem dla siebie właśnie wędkę UL i postanowiłem ją tak uzbroić. Dwa dni później pierwszy "mokry" test. Ale leci?!!! Choć, gdy montowałem przelotkę kierunkową, oczywiście "za blisko", zrobiłem to z rozpędu rzeczywiście za blisko Więc w domu na nowo przezbrajanie, "na sucho" jest świetnie, ale nad wodą, cóż, pewne niedoskonałości wylazły. Niedoskonałości blanku, nie metody zbrojenia. Można przesunięciami przelotek skompensować te braki, ale lepiej zacząć z lepszym, bardziej dopracowanym blankiem. Taki mam plan na bieżący rok
Podsumowując:
Janusz, swoimi niezwykle innowacyjnymi pomysłami, potwierdza moją bardzo pozytywną opinię o rodzimych twórcach. Odejście od schematów, śmiałość wizji i solidne rzemiosło, to wielki atut. Za dziesięć lat, może odrobinę więcej, albo mniej, dziś nowatorskie zbrojenie, ma szansę być normą. Co do uchwytu, w wersji "zdjęciowej" za mocno nie przekonuje. W dłoni - już nieźle. Natomiast testy ostateczne, nad wodą, rozwiewają wszystkie obawy. A że uchwyt wciąż ewoluuje i rozwija się, "dojrzewa", będzie tylko lepiej. Grono fascynatów rośnie i po przekroczeniu pewnej "masy krytycznej" zagości na stałe, jako nowy standard.
Czego serdecznie, nietuzinkowemu imiennikowi życzę