Zmiany, czy bardziej rozwiązania, muszą być wprowadzane na poczet przemyślanych założeń prowadzących do wyznaczonego celu. Nie powimmy wynikać z populistycznych haseł albo stanowić remedium na niezadowolenie publiki. Nie sposób spełnić oczekiwania wszystkich wędkarzy. Nokilowcy jadą po mięsiarzach, że ci wyjadają im resztki ryb. Mięsiarze boczą się na nokilowców bo ci męczą ryby dla przyjemności i kłują niepotrzebnie, a jak wiadomo skłute gorzej biorą mięsiarzom. Karpiarze ganią łowiąctch z łódek, że wpływają im w zestawy, wywożone kilka kilometrow na wodę. Ci z łódek pomstują na karpiarzy, że muszą omijać ich zestawy i dłubać żyłki wkręcone w silniki. Muszkarze boczą się na spinningistów, że kotwicami woblerów nadmiernie haratają pstragi. Spinningiści klną na muszkarzy, ponieważ ci mają odcinki wyznaczone tylko dla siebie, itd., itp. Karuzela "pojednania i wzajemnej sympatii" coraz szybciej zap..., znaczy się - kręci. Czego nie wymodzą władze PZW to i tak będą mieli dupę z tyłu, a do zasadzenia kopa ustawiła się długa kolejka. Dłuższa chyba, niż Wisła od źródeł do ujścia. ☺
Pełna zgoda, że nie spósb spełniać oczekiwań wszystkich wędkarzy. Warto spełniać jednak przynajmniej części, żeby mieć ambasadorów swoich działań. Osobiście byłbym za grupą wędkarzy no-kill/etycznych, bardzo aktywnych np. w social mediach.