Niektórym się wydaje, że samo słowo "stowarzyszenie" stanie się remedium na wszystkie problemy naszego wędkarstwa. Ale stowarzyszenie, to ludzie. Będzie działało w nich tyle samo wędkarzy, co w PZW. Tylko wtedy będzie tak, "że każdy sobie, rzepkę skrobie".
Wygospodarują sobie zbiornik, i będą o niego dbali. Na pierwszy ogień pójdą zbiorniki zarybione, z infrastrukturą. Pomijam sprawy związane z finansami, powiedzmy, że zbiorą tyle pieniędzy, iż wystarczy na pozwolenia, ochronę , dzierżawę. I co dalej? Kilometr dalej będzie kolejny zbiornik, kolejnego stowarzyszenia, z kolejnym debilnym regulaminem, w którym jest zapisane "to nasze, nie rusz!". Czy będzie więcej ryb? Karpi zapewne tak. Ale tylko w wodzie stowarzyszonych.
Kogo będzie interesować np. rzeka Warta (przykład z mojego podwórka, Radomsko), która ma głębokość średnią 40 cm, a w nielicznych dołkach jest 1,5 m? Kto ją zarybi? Dziś może nie jest w niej gęsto od ryb, ale dzięki zarybieniom okręgu częstochowskiego mogę w niej złapać świnkę (ostatnie łapano ponoć w latach 70-tych XX wieku), certę (sensacja), pojawia się brzana, jest sum (gdzie go już nie ma). O jaziach, kleniach nie wspomnę. A kiedyś, żeby złapać taką egzotyczną rybę trzeba było jechać 160-180 km od Radomska, a nie 4 km, jak dziś. Komu będzie zależało pakować tam pieniądze? Pierwszy zarząd stowarzyszenia X, który podjął by taką decyzję, zostałby oskarżony o niegospodarność i wywalony na zbity ryj przy następnych wyborach.
Nie każdy region Polski ma jeziora, zbiorniki, duże rzeki. U mnie w okręgu piotrkowskim jest Jezioro Sulejowskie, dość duży fragment Pilicy , i to właściwie wszystko, czym można się pochwalić. Gdy zaczyna się sezon, witać tam rejestracje z całego kraju. Najwięcej z łódzkiego, śląskiego i mazowieckiego. Od nas wędkarze jeżdżą nad Wisłę, Odrę, Nidę, San. Ludzie się przemieszczają, bo wędkarstwo to przygoda i większość chce poznawać nowe łowiska, i szukać nowych wyzwań. Wędkowanie na jednej "balii" z piwkiem w dłoni i full infrastrukturą za plecami ze śniadaniem do łóżka nie wszystkich kręci, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że są tacy wędkarze.
Zakładajcie więc stowarzyszenia, wydzierżawiajcie zbiorniki i prowadźcie tam racjonalną gospodarkę. Kto Wam broni?
Problem jest tylko taki, że samo niezadowolenie cudów nie zdziała. A bardzo często najwięcej krzyczą Ci, którzy w ramach istniejących już struktur nic nie robili, żeby było lepiej. Chociaż nie do końca nic, oni byli niezadowoleni. Aż tyle.
Ja też bym chciał, żeby iść do sklepu wędkarskiego, kiosku, urzędu gminy, zapłacić 100 euro i łowić gdzie chcę. Ale tak się w Polsce nie da. Bo po roku w wodach nic by nie było. A rozwalenie czegoś co istnieje kilkadziesiąt lat, i lepiej, gorzej ale dba o wody, wędkarzy, pozwala wędkować prawie w całym kraju bez większych problemów, jest głupotą i krótkowzrocznością.
Chcecie zmian? Zaangażujcie się w życie kół, lobbujcie na rzecz zmian i młodych, mądrych ludzi, twórzcie podstawy do zmian, kształćcie młodzież. To kiedyś zaowocuje. Drobnymi krokami dojdzie się do celu, i łatwiej go nie minąć.