A ja jestem zwolennikiem obecnego układu w PZW. W moim okręgu i okręgach w których łowie nie ma rybaków, wody nie są zbyt super rybne, ale odnajduję w tym wszystkim i idzie coś połowic. Płacę rocznie coś koło 200 złotych i wszystko mam w czterech literach. Nie muszę się angażować w życie koła, nie muszę chodzić na zebrania, nie muszę brać udziału w akcjach i pracach społecznych na rzecz poprawy otaczającego mnie wędkarskiego świata. Nie muszę nic! Jest tylko jedna, jedyna rzecz której się trzymam. Nie narzekam i nie krytykuję PZW i ludzi w nim działających i uznaje ich reguły, a oni dają mi za 200 zł święty spokój.
Witam
I święta racja.
Wszyscy,lub prawie wszyscy wieszają psy na działaczach.I całkiem niesłusznie.
Byłem takim działaczem przez rok.Rok byłem skarbnikiem koła.I szybko zrezygnowałem.W okresie płacenia składek przysłowiowo - drzwi się nie zamykały.Totalny zamęt w domu.
No a to ktoś robić jednak musi.Moje koło to ok 150 członków,na zebrania przychodzi ok 30 ludzi co i tak ponoć jest doskonałym wynikiem.Prezes od kilku kadencji ten sam.Ale zawody organizuje,staw kołowy zarybia na kontrole z SSR jeździ...robi swoje.I jemu się chce to robić.Społecznie.
W dzisiejszych strukturach tak to funkcjonuje.Czy w Polsce jest alternatywa na inną organizację wędkarską?Myślę,że jeszcze ze dwa pokolenia wędkarzy muszą minąć, aby zmieniła się mentalność nas wszystkich.Wędkarzy którym wędkowanie musi się "opłacić".Którzy nie traktują wędkarstwa jak hobby,lecz jako uzupełnienie lodówki.
Dziś nie pomoże żadna zmiana formalna, zresztą na co?To tutaj "na dole" potrzebne są zmiany w świadomości.A tego żadną ustawą czy zaklęciami nikt nie dokona.To zmieni czas...