Tylko coś mi chodzi po głowie, że z tego wolnego dostępu mogą być wyłączone potem, doki i np … posterunek policji.
Żaden problem zapytać się samej władzy, bo codziennie wypływają stamtąd na wodny patrol. Gdyby ktoś nie wiedział, o której godzinie i jak ich spotkać, to przed zmierzchem spływają z patrolu. Teraz może być zamarznięte. Trzeba będzie odczekać. A jak podejdziecie wędkować, zapomniawszy dokumentów, to na bank się napatoczą))
Przy okazji z innej paki;) Otóż może nie wszyscy jeszcze wiedzą, albo słabo się rozchodzi wiadomość, ale łowiąc w O/Wrocławskim wędkarz ma obowiązek, inaczej, ma nakaz zabierania sumów poza okresem ochronnym. Oczywiście sprawa nie jest taka prosta. Trzeba go, tego suma złowić. Sprawa wygląda tak, że chciałem w tym sezonie pochwalić się takimi rybkami na tutejszym portalu. Coś napisać, jak to robię, co mi się sprawdza i ogólnie jakieś tam swoje spostrzeżenia i takie tam dyrdymały. Może by się komuś przydały? Ale jak to zrobić? Chciałem to podeprzeć zdjęciami złowionych na bieżąco ryb. I co? Nie da rady. Przecież założenie tego forum jest jasne. Żadnego morderstwa na rybie. Każda deklaracja, że idę we Wrocławiu na sumy, to równoznaczne wiadomo z czym. Zdjęcie z sumem, to wiadomo, co ma czekać rybę. I można by na tym zakończyć. Ale nie, to nie wszystko. Przecież w wędkarstwie zdarzają się przyłowy. Słyszał ktoś o czymś takim? Nawet mi, zwykłemu amatorowi trafiały się na zestaw okoniowy, a czasami na trochę mocniejszy zestaw, taki kleniowo/sandaczowy. Bywa, że łowię, nie tylko ja, na wrocławskich bulwarach wśród gapiów. I wiecie co, nie mogę tego przyłowionego wąsa wyholować i uwolnić od przynęty. W zasadzie muszę rwać linkę i zostawić go z kolczykami. Bo moja zasada tu jest nieważna. Nie można tego w inny sposób załatwić, tylko wysłużyć się rękoma (czyt. wędkami) skromnych wędkarzy i naprawiać nieudolną gospodarkę zarybieniową. Przyjdzie mi teraz wędkując jakimś lekkim spinningiem nosić ze sobą pałę, albo nawet siekierę i przy aplauzie biegających po bulwarach dzieci, spacerujących babć, zawałowców i osób źle reagujących na rozlaną krew, wykonać nakaz. Bo jak to sobie wyobrazić, że zaciągnę rybsko +/-150 cm, bo takie się trafiają w najmniej oczekiwanym momencie, do tramwaju? Autobusu? Ostatnio staram się nie zostawiać bezsensownie śladu węglowego i jeżdżę na ryby komunikacją zbiorową. Chyba poćwiartuję cielsko na dzwonka na miejscu. Może straż miejska mnie nie ukarze? Dobrą siekierę potrzebuję. Nakaz, to nakaz. A wystarczyło napisać "zaleca się". Zbyt piękne i zbyt proste;)